Odejście Bolta to świetna wiadomość dla sportu? Śmiała teza legendy lekkoatletyki

PAP/EPA / SRDJAN SUKI / Usain Bolt doznał kontuzji w swoim ostatnim biegu w karierze
PAP/EPA / SRDJAN SUKI / Usain Bolt doznał kontuzji w swoim ostatnim biegu w karierze

Carla Lewisa ucieszyło zakończenie kariery przez Usaina Bolta. - Nikt nie jest niezastąpiony - podkreśla. Inaczej widzi to Marek Plawgo, medalista MŚ i ME. - Za naszego pokolenia gwiazdy takiego formatu nie będzie - mówi dla WP SportoweFakty.

- Oglądając pożegnanie wielkiego króla sprintu, miało się pewność, że bierze się udział w historycznym wydarzeniu. W historii królowej sportu było wielu wybitnych lekkoatletów i wszyscy musieli zakończyć karierę. Teraz nadszedł czas na oryginalnego i szybkiego jak błyskawica Jamajczyka, który stał się twarzą tego sportu - tak o Usainie Bolcie pisał mój redakcyjny kolega Tomasz Skrzypczyński, wysłannik WP SportoweFakty na MŚ w Londynie.

Londyńska impreza nie potoczyła się po myśli dominatora sprintu ostatnich lat. W pożegnalnym występie chciał zdobyć dwa złote medale, a skończyło się na jednym, i to brązowym - na 100 m. Jamajczyk rozstawał się z bieżnią w dość przykrych okolicznościach. Doznał urazu podczas finału rywalizacji sztafet 4x100 m, za co jego koledzy z zespołu obwiniali organizatorów MŚ (sportowcy czekali na rozpoczęcie finału ponad 40 minut w zimnym pokoju). Dzień po feralnym biegu sztafetowym przygotowano dla Bolta specjalną uroczystość, by zatrzeć złe wrażenie. Mistrz pożegnał się z kibicami, którzy mieli świadomość, że kończy się wyjątkowa era.

Osiem lat bez rozwoju?

Pozostanie pustka i smutek? Jak się okazuje, nie każdy myśli tymi kategoriami. A już na pewno nie Carl Lewis. Legendarny sportowiec - dziewięciokrotny mistrz olimpijski (startował w biegach na 100 i 200 m, sztafecie 4x100 m i skoku w dal) - poszedł pod prąd i wyraził się jasno. Jego zdaniem odejście Usaina Bolta to znakomita wiadomość dla lekkoatletyki.

ZOBACZ WIDEO: #dziedobryLatoWP. Lićwinko i Baumgart o MŚ w Londynie: Wzajemnie się wspierałyśmy

Amerykanin stwierdził, że trwająca osiem lat era Bolta była niekorzystna dla całej dyscypliny. Bo Jamajczyk był tak wyrazistą postacią, że zepchnął wszystkich w cień. - Sport to nie tylko jedna osoba. Nikt nie jest niezastąpiony. Ludzie będą przychodzić i odchodzić, ale sport zawsze pozostanie - powiedział 56-letni Lewis w rozmowie z agencją prasową PTI z Indii. - Lekkoatletyka przetrwała wiele cywilizacji. Jesse Owensa, Carla Lewisa, Michaela Johnsona, a teraz Usaina Bolta - dodał bez przesadnej skromności, umieszczając siebie w tej wyliczance.

- Nie musimy już podążać za trendem, w którym byliśmy w ostatnich ośmiu latach, a który polegał na śledzeniu tylko jednej osoby. Musimy zrobić więcej, by dalej budować ten sport. Naszym zadaniem jest wypełnić tę lukę. W ostatniej dekadzie lekkoatletyka się nie rozwijała, ponieważ koncentrowano się tylko na jednym człowieku. Chodzi o to, że musimy zbudować konkurencję. Mamy teraz wyjątkową szansę na przebudowanie i rozwój dyscypliny - dodał Carl Lewis.

Z Lewisem tylko połowicznie zgadza się Marek Plawgo, były lekkoatleta, medalista mistrzostw świata i Europy, a obecnie ekspert TVP. - Jest pewna zasada, że życie nie znosi próżni. W miejsce Bolta będziemy mieli inne gwiazdy - Marek Plawgo rozpoczyna rozmowę z WP SportoweFakty.

Za moment jednak podkreśla, że drugiej takiej postaci prędko nie zobaczymy. - Bolt wyprzedził epokę. Działał na wyobraźnię nie tylko kibiców lekkoatletyki, ale także ludzi, którzy się tą dyscypliną wcześniej nie interesowali. Był najszybszym człowiekiem na Ziemi w historii. Poprawił rekord świata na tyle znacznie, że pokazał, że granice ludzkich możliwości można przesuwać. Trudno więc oczekiwać, że za naszego pokolenia doczekamy się jeszcze raz gwiazdy takiego formatu, która osiągnie tyle, ile osiągnął Usain. Nie chodzi o to, ile razy zdobywał medale, tylko w jaki sposób je zdobywał i jakie osiągał rezultaty. Pod tym kątem trudno się zgodzić z Carlem Lewisem. Absolutnie, drugiego Bolta nie będziemy mieli - kontynuuje Plawgo.

Gatlin zaskoczony krytyką

Śmiała teza Carla Lewisa na temat Usaina Bolta nie spodobała się Justinowi Gatlinowi. Świeżo upieczony mistrz świata twierdzi, że jamajska gwiazda nie zasłużyła na takie słowa.

- Kiedy jesteś filarem i symbolicznym przywódcą środowiska lekkoatletycznego i pomogłeś zmienić tę dyscyplinę, to należy ci się szacunek i uwaga. Muszę się nie zgodzić z uwagami Lewisa - stwierdził Gatlin, który po pokonaniu Bolta w Londynie uklęknął przed nim, oddając mu w ten sposób hołd.

Gatlin przekonuje, że słowa Lewisa są nie na miejscu. - Bolt ma za sobą wspaniałą karierę. Zawsze wiedział, że w pewnym momencie ją skończy. A nie ma lepszego miejsca na zrobienie tego, niż to, gdy jesteś na szczycie. On jest legendą - dodał aktualny mistrz świata na 100 m.

NA DRUGIEJ STRONIE PRZECZYTASZ M.IN., KTO MOŻE W NAJBLIŻSZYCH LATACH RZĄDZIĆ W BIEGU NA 100 M, DLACZEGO ZAINTERESOWANIE TĄ KONKURENCJĄ NIE SPADNIE I SKĄD WZIĘŁA SIĘ NIECHĘĆ POMIĘDZY LEWISEM I BOLTEM
[nextpage]Carl Lewis - oprócz krytyki pod adresem Bolta - nakreślił perspektywy dla sprintu. 
Stwierdził, że rywalizacja na najkrótszym dystansie będzie teraz ciekawsza, a grono faworytów do wygranej szersze. Jego zdaniem na pierwszym planie znajdą się: Christian Coleman (wicemistrz świata z Londynu), Andre De Grasse (nieobecny w Londynie z powodu kontuzji, brązowy medalista igrzysk w Rio), a także 22-letni Cameron Burrell (syn znanego przed laty sprintera Leroya Burrella). - Myślę, że Cameron będzie kiedyś mistrzem olimpijskim. Coleman też - przekonywał legendarny Amerykanin.

Co ciekawe, Lewis nie wymienił w tym gronie Gatlina. - Ma 35 lat i była to prawdopodobnie jego ostatnia wielka impreza - stwierdził.

Marek Plawgo jest spokojny o przyszłość tej konkurencji po odejściu Bolta. - Myślę, że zawsze będzie elektryzowała kibiców, bo "setka" to odpowiedź na najważniejsze pytanie, które ludzie zadają sobie na igrzyskach olimpijskich czy mistrzostwach świata: "Kto jest najszybszym obecnie żyjącym człowiekiem na Ziemi?". Może będzie to mniej emocjonujące, bo nie padnie rekord świata, ale popularność tej konkurencji wcale nie będzie malała - dodaje nasz rozmówca.

Bolt vs Lewis, czyli wojna trwająca od lat

Bolt na razie nie odniósł się do krytycznych słów starszego kolegi po fachu. Przypomnijmy jednak, że między dwiema wielkimi postaciami sprintu iskrzyło od kilku lat. Wszystko zaczęło się w 2008 r. Jamajczyk stał się supergwiazdą na igrzyskach olimpijskich w Pekinie, podczas których zdobył trzy złote medale (jeden z nich - za wygraną w sztafecie 4x100 m - stracił po latach, po wpadce dopingowej Nesty Cartera). Ogromne wrażenie zrobił zwłaszcza jego bieg na 100 m. Ustanowił rekord świata (9,69 s), mimo że na ostatnich 20 metrach pozwalał sobie na triumfalne gesty, nie walcząc do samego końca o jak najlepszy rezultat.

Rewelacyjna postawa Bolta i jego rodaków (Jamajczycy zdominowali konkurencje sprinterskie u panów i pań) skłoniła Lewisa do zadania kilku niewygodnych pytań. Kwestionował on program antydopingowy na Jamajce, twierdził, że tamtejsi sportowcy nie są poddawani wyrywkowym testom. Zastanawiał się także nad niesamowitym progresem Usaina między 2007 a 2008 r.

- Jamajscy działacze mówią: "Jesteśmy wspaniali dla tego sportu". Nie, nie jesteście. Żaden kraj nie ma takiej dominacji. Nie mówię, że coś zrobili na pewno. Nie wiem. Ale jak ktoś może odważyć się mówić, że nie powinno być takich kontroli, zwłaszcza w naszym sporcie? Gdybym teraz biegał i miał takie wyniki, jakie miałem, spodziewałbym się po nich, że coś powiedzą. Nawet nie byłbym tym obrażony tymi pytaniami (o to, czy wyniki osiągnięto czysto - przyp. red.) - tłumaczył Lewis.

O Bolcie mówił tak: - Gdy ludzie pytają mnie o niego, to mówię, że może być najwspanialszym lekkoatletą wszech czasów. Ale jeśli ktoś biega 10,03 s na 100 metrów w jednym roku, a 9,69 s w następnym... Jeśli nie kwestionujesz tego w sporcie, który ma obecnie taką reputację, jaką ma, jesteś głupcem. Kropka - grzmiał w 2008 r. Lewis.

"To pachnie hipokryzją"

Cztery lata później, podczas igrzysk w Londynie, Bolt przypuścił kontratak. - To naprawdę wkurzające, gdy ludzie stojący z boku wygadują głupie rzeczy. Zwłaszcza Lewis. Nikt tak naprawdę nie pamięta, kim on jest, więc po prostu poszukuje uwagi - rewanżował się Jamajczyk. - Powiem teraz coś kontrowersyjnego. Nie mam szacunku dla Carla Lewisa - wypalił.

Marek Plawgo zwraca uwagę na jedną kwestię. - Problem jest taki, że Usain Bolt ma czystą kartotekę, a Carl Lewis nie. Wypowiadanie się w tym tonie pachnie mi małą hipokryzją - podkreśla polski lekkoatleta, mając na myśli informacje, które wyszły na jaw po latach. W 2003 r. okazało się, że Lewis przed igrzyskami w Seulu (1988) trzy razy miał pozytywne wyniki badań antydopingowych, ale sprawę zatuszowano.

- W przypadku badań Usaina Bolta nie ma żadnych zastrzeżeń. Owszem były zastrzeżenia do jamajskiej federacji, ale wydaje się, że zostało tam już wszystko "posprzątane". Kto miał zostać zdyskwalifikowany, ten już odbył karę. Natomiast Usaina nigdy ta rzecz nie dotykała - kończy rozmowę z WP SportoweFakty Marek Plawgo.

ZOBACZ WIDEO: Malwina Kopron: Wynik zwalił mnie z nóg

Źródło artykułu: