Kamil Kołsut z Glasgow
Miotacz z Cieszyna do dekoracji nie ma szczęścia. Kilka miesięcy temu na mistrzostwach Europy w Berlinie tylko się dziwił i podnosił brwi, kiedy Niemka w przedziwny sposób zaśpiewała mu hymn. Teraz z melodią było wszystko w porządku, zadziwiło za to miejsce. Medalistów pchnięcia kulą organizatorzy nagrodzili we wnęce korytarza, przy wrzawie kilkudziesięciu kibiców i wolontariuszy.
Po ceremonii Haratyk był bardziej zaskoczony niż wkurzony. - Prowadzili nas jakimiś schodami, później wyszliśmy w korytarz. I powiedzieli, że tu będzie dekoracja - tłumaczył zdumiony.
Medal dostał porysowany, pudełko uszkodzone. - Ważne, że pojedzie do Polski. Dobrze, że tych medali nie zapomnieli i nam je w ogóle dali - oznajmił ze spokojem. Krążka na prośbę fotografów ugryźć nie chciał, pozując do zdjęcia z zaciśniętymi pięściami ledwo powstrzymał się od śmiechu.
Tylko w #Glasgow2019. Dekoracja i hymn w korytarzu. Bez komentarza pic.twitter.com/9ad8vBr5li
— Kamil Kołsut (@KamilKolsut) 2 marca 2019
Kiedy uświadomiliśmy mu, że w kuli jest władcą Europy, bo wygrał zarówno na stadionie, jak i pod dachem, odparł ze spokojem: - Nawet nie zdawałem sobie z tego sprawy, jeszcze to do mnie nie dociera.
Noc, jak przystało na mistrza, miał niełatwą. O tym, że dzień wcześniej podczas zawodów zniszczył kulą obiektyw kamery, dowiedział się nad ranem. Sukces świętował z byłym kulomiotem, wicemistrzem świata strongmenów Sebastianem Wentą. Teraz ma wolne, ale w Glasgow zostanie do poniedziałku. Tego dnia razem z kadrą poleci do Warszawy.
Zobacz sobotni plan startów Polaków -->
Autor na Twitterze:
ZOBACZ WIDEO: Załamany Bukowiecki po eliminacjach. "To moja życiowa porażka"