HME Glasgow 2019: wojna na łokcie, czyli sztuka biegania

PAP/EPA / SRDJAN SUKI / Na zdjęciu: Karol Zalewski
PAP/EPA / SRDJAN SUKI / Na zdjęciu: Karol Zalewski

- To, co wydarzyło się 150 metrów przed metą, wyglądało strasznie. Sam jestem zdziwiony, że wyszedłem z tego z życiem - mówi Karol Zalewski. Za jego plecami padło na bieżnię dwóch rywali.

Kamil Kołsut z Glasgow

Bieganie w hali to trudna sztuka. Łuki są długie, bieżnia wąska, a pozycja na torze ma jeszcze większe znaczenia niż podczas rywalizacji na stadionie. Łokcie często idą w ruch. Justynie Święty-Ersetic rywalki podczas biegu deptały po piętach, a za wypadnięcie z toru zdyskwalifikowany został jeden z faworytów biegu na 1500 m, Filip Ingebrigtsen.

Zalewski także przeżył chwile grozy. Najpierw na zejściu rywale wzięli go w kleszcze, a kilkadziesiąt metrów później jeden z przeciwników od tyłu zaczepił jego stopę. Winowajca się potknął, za chwilę runął na bieżnię razem z kolejnym biegaczem. Polak stracił rytm, do półfinału awansował jako ostatni "szczęśliwy przegrany". Tam już na starcie nie stanął, żeby przed niedzielną sztafetą zadbać o obitą piętę.

Petarda i siłacz bez mocy

Biegaczowi się upiekło, fatalne chwile przeżył za to kulomiot. Konrada Bukowieckiego grypa sponiewierała i odebrała moc. Zamiast pchać kulą, obrońca tytułu mógł tylko rzucić mięsem. Odpadł w eliminacjach. Po trzeciej nieudanej próbie złapał się za głowę, nałożył koszulkę na twarz, aż wreszcie padł na ziemię i rozłożył się jak długi. - Ten wynik to dla mnie jedna z życiowych porażek - oznajmił. - Jestem bardzo zdenerwowany.

ZOBACZ WIDEO Załamany Bukowiecki po eliminacjach. "To moja życiowa porażka"

Kiedy on tłumaczył niepowodzenie, za jego plecami przekraść próbował się Michał Haratyk. Umknąć dziennikarzom nie zdołał, więc tylko zaklął pod nosem i rzekł: "Było blisko". Jemu kwalifikacje się udały, a kilka godzin później już w pierwszej próbie konkursu odpalił taką petardę, że rywale mogli rozłożyć ręce (21.65 m). Sam zresztą przyznał rozbrajająco: - Nie przypuszczałem, że jestem gotowy na tak dalekie pchanie.

Półfinał bez głowy

Mocarz z Cieszyna piątek zamknął pięknie, wcześniej dzień doprawiły jednak i inne smutki. Iga Baumgart-Witan walkę o finał biegu na 400 m przegrała w głowie. Liderka europejskich tabel miała dopiero szesnasty czas półfinału, w swojej serii do mety dobiegła czwarta. Już rano mówiła, że nie czuje się najlepiej. Trochę doskwierała jej presja, trochę stres. A wieczorem przyznała, że najwyraźniej psychika w tej konkurencji to więcej niż połowa sukcesu.

- Wiele razy biegałam tej zimy z mocnymi dziewczynami i nie przegrałam ani razu. Aż przyszły mistrzostwa Europy, gdzie poległam z kretesem - oznajmiła. - Zeszłam z wirażu czwarta, a miałam być w pierwszej dwójce. I nie wiedziałam, co robić. Byłam zaskoczona, przestałam walczyć. Po biegu mama mnie przytuliła, bo obiecała. Jestem wściekła, zrąbałam akcję.

Nie wyszło jej, nie udało się także biegaczom na średnim dystansie. Michał Rozmys i Mateusz Borkowski szanse na medal pogrzebali w eliminacjach. - Przyjechałem powalczyć o więcej, ale tak naprawdę bardzo bałem się tych zawodów - powiedział nam ten ostatni. - Wcześniej pierwszy raz w życiu byłem na zgrupowaniu w RPA. Nie radziłem sobie z wysokością oraz gorącem, nie potrenowałem jak trzeba. Z tego niepowodzenia wyciągnę wnioski. I myślę, że obaj jeszcze z Michałem namieszamy.

Weterynarz z medalem

Laura Muir od dziecka chciała być weterynarzem, zaczęła więc studia na uniwersytecie w Glasgow. Tam trafiła na trenera Andy'ego Younga, który zrobił z niej biegaczkę światowej klasy. W zeszłym roku dyplomy zdobyła dwa: jeden na uczelni, drugi na bieżni. Podczas HMŚ w Birmingham Wyspy sparaliżował atak zimy. Biegaczka po zakończeniu zmiany w klinice, gdzie robiła praktyki, pokonała więc pół tysiąca km taksówką i kolejnego dnia wygrała brąz.

Teraz nie musiała jeździć, startowała u siebie. I w wielkim stylu, dwie i pół godziny po eliminacyjnym biegu na 1500 m, została mistrzynią Europy na dystansie dwukrotnie dłuższym. - Kiedy tylko wyszłam na płytę, pomyślałam sobie: "Tak, jestem w domu" - nie kryła na mecie.

Imponujący w piątek był też Norweg Jacob Ingebrigtsen. Norweg ma 18 lat, a już dziś jest jedną z najjaśniej świecących gwiazd europejskiej lekkiej atletyki. On najpierw pewnie awansował do finału biegu na 1500 m, a niespełna półtorej godziny później powtórzył ten wyczyn na dystansie dwukrotnie dłuższym, bijąc juniorski rekord Europy (7:51.20).

Zobacz podsumowanie pierwszego dnia HME Glasgow 2019 -->

Autor na Twitterze:

Źródło artykułu: