Już od listopada 2015 roku IAAF utrzymuje zawieszenie rosyjskich sportowców. To efekt olbrzymiego skandalu. Wyszło na jaw, że rząd wspierał przyjmowanie zakazanych substancji.
Teraz poinformowano, że zawieszenie będzie utrzymane "dopóki nie zostaną udostępnione próbki i dane z dawnego moskiewskiego laboratorium antydopingowego". Rosja musi również pokryć wszystkie koszty poniesione przez pracę zespołu zadaniowego IAAF.
To już dziesiąty raz, gdy IAAF odrzuciło apelację Rosji. Ostatni raz swoją decyzję wydało zaledwie kilka miesięcy temu, bo w grudniu ogłoszono, że zawieszenie nadal obowiązuje.
ZOBACZ WIDEO: HME Glasgow 2019. Piotr Lisek: Polska skokami stoi!
- Są dwie nierozstrzygnięte kwestie - powiedział Rune Andersen, szef grupy zadaniowej ds. dopingu w IAAF. - Te muszą zostać rozwiązane - dodał.
IAAF cały czas czeka aż Rosjanie udostępnią próbki swoich sportowców z lat 2011-2015. Poza tym IAAF żąda od Rosjan ponoszenia kosztów naprawiania ich systemu antydopingowego, a także kosztów postępowania przed Sportowym Trybunałem Arbitrażowym w Lozannie. Chodzi o kwotę ponad trzech milionów dolarów.
Międzynarodowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych twardo stoi przy swoim zdaniu, ponieważ decyzja ta stoi w pewnej sprzeczności z uchwałą WADA (Światowej Federacji Antydopingowej). Ona pozwoliła na wznowienie aktywności swojej rosyjskiej odpowiedniczce (RUSADA).
Zobacz także: Maria Andrejczyk: Mam twardy tyłek
Zobacz także: Justyna Kowalczyk: To jedyna skuteczna dieta