WADA. Witold Bańka przed ciężkim zadaniem. Polak będzie walczył z oszustami

Getty Images / Adam Nurkiewicz / Na zdjęciu: Witold Bańka
Getty Images / Adam Nurkiewicz / Na zdjęciu: Witold Bańka

Witold Bańka stanął przed jednym z najważniejszych zadań we współczesnym sporcie. Zostanie przewodniczącym Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Jeśli podejmie skuteczną walkę z oszustami, przejdzie do historii.

W tym artykule dowiesz się o:

Według raportu z 2016 r. profesora działającego w imieniu WADA, Richarda McLarena, ponad 1000 rosyjskich sportowców z ponad 30 dyscyplin było zaangażowanych w "państwowy system dopingowy". Oszustwo na wielką skalę miało miejsce w latach 2011-2015. Gdyby nie dokument niemieckiej telewizji ARD "Tajemnice dopingu - jak Rosja produkuje swoich zwycięzców", mógłby trwać nadal. Dopiero po nim sprawą zainteresowała się Światowa Agencja  Antydopingowa.

Nad wszystkim czuwał szef rosyjskiego laboratorium WADA - Grigorij Rodczenkow, którego problemy rozpoczęły się podczas kręcenia innego głośnego dokumentu "Ikar" (więcej o nim TUTAJ). W wyniku olbrzymiego skandalu rosyjscy sportowcy zostali wykluczeni z igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro i Pjongczangu, a także mistrzostw świata w lekkiej atletyce.

Rosjanie oszukali system

Sprawę odkryto 11 lat po rozpoczęciu systemu ADAMS (Anti-Doping Administration & Management System), który miał raz na zawsze skończyć z dopingowymi oszustami. Po jego wprowadzeniu kontrolerzy mogą w każdym momencie sprawdzić, co robią sportowcy. Wiedzą, gdzie aktualnie przebywają, a próbki bez zapowiedzi pobierają bez względu na porę dnia czy nocy. WADA wprowadziła też specjalnie produkowane pojemniki, które miały być "nie do otwarcia". W Moskwie udało się je jednak otworzyć.

ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz: Kiedy słuchałem Włodzimierza Szaranowicza, miałem łzy w oczach

Dopiero Rodczenkow opowiedział przed kamerą jak podczas igrzysk olimpijskich w Soczi Rosjanie wykradali pojemniki przez specjalne skrytki w laboratoriach. Następnie otwierali je, podmieniali próbki i odkładali z powrotem do lodówki. Wszystko przy kontrolerach WADA, którzy nie mieli pojęcia o całym procederze.

Te wydarzenia udowodniły, że nawet pod okiem Światowej Agencji Antydopingowej możliwe są oszustwa i to na olbrzymią skalę.

Doping był, jest i będzie

WADA powstała w 1999 roku. Istnienie nowej organizacji było odpowiedzią na kolejne dopingowe skandale w świecie sportu. Głośnym echem odbiło się masowe faszerowanie niedozwolonymi środkami sportowców NRD w latach 1974-1989. Do czarnej historii sportu trafił też finał biegu na 100 metrów na igrzyskach olimpijskich w Seulu w 1988 r., po którym na dopingu złapano sześciu lekkoatletów, w tym zwycięzcę Bena Johnsona. Kanadyjczyk stracił złoty medal i rekord świata, a po powrocie na bieżnię... znów został przyłapany i ostatecznie dożywotnio zdyskwalifikowany.

Wreszcie, tuż przed powstaniem WADA, w bagażach chińskich pływaczek znaleziono fiolki z hormonem wzrostu, a świat zszokowała afera grupy Festina podczas Tour de France, której kolarze brali doping pod czujnym okiem swoich lekarzy.

Nowa organizacja i wprowadzenie kolejnych, wydawałoby się skutecznych, systemów nie pozwoliło pokonać dopingowiczów. Olbrzymie pieniądze wokół sportu, ciągła presja, dążenie do zdobycia medali czy pobicia rekordów sprawia, że sportowcy wciąż sięgają po zakazane środki. Na dopingu wpadają prawdziwe legendy, na czele z Marion JonesLancem Armstrongiem czy Marią Szarapową.

Mimo kolejnych zatrzymań, wciąż znajdują się sportowcy, którzy oszukują. Współpracują z lekarzami bądź tak jak w Rosji - wspiera ich cały skrupulatnie utworzony system. Ostatni głośny przypadek mieliśmy w lutym na mistrzostwach świata w Seefeld. Podczas antydopingowej obławy na jednym ze zdjęć widać biegacza narciarskiego przyłapanego akurat z igłą w żyle. Oszustów nawet takie obrazki nie odstraszają.

Trudne zadanie przed Witoldem Bańką

WADA ma również problem wizerunkowy. Głównie po rosyjskiej aferze. We wrześniu ubiegłego roku organizacja przywróciła akredytację moskiewskiemu laboratorium, w którym fałszowano próbki. Decyzję tę mocno skrytykowali sportowcy i obserwatorzy, zarzucając agencji zbyt dużą skłonność do kompromisów.

Teraz krytykowaną organizację będzie musiał podźwignąć Witold Bańka, który doskonale zdaje sobie sprawę z sytuacji w WADA. - WADA jest w sporym kryzysie. Brakuje odpowiedniej komunikacji, szacunku do sportowców i transparentności w wydatkowaniu środków finansowych. Jest sporo do poprawy - mówił jeszcze przed wyborem na przewodniczącego w Radiu ZET.

Bańka od lat walczy z dopingiem. Wkrótce zakończy swoją kadencję w roli Ministra Sportu i Turystyki. Od dwóch lat zasiada też w Komitecie Wykonawczym WADA. Jest odpowiedzialny za chwaloną polską ustawę ds. zwalczania dopingu.

Czytaj teżWitold Bańka szefem WADA. Duda, Morawiecki, Szydło i inni przesyłają gratulacje

Ma już również plan na najbliższe lata. Jako nowy przewodniczący Światowej Agencji  Antydopingowej chce zbudować silną sieć narodowych organizacji antydopingowych - głównie w krajach trzeciego świata. Zamierza zaangażować sportowców w walkę z dopingiem. Zapowiedział również zwiększenie liczby akredytowanych laboratoriów, a także finansową pomoc rządów, sponsorów i Ruchu Olimpijskiego w walce z dopingiem.

W świecie sportu jeszcze żaden Polak nie sprawował tak ważnej funkcji. Zobaczymy, jak Bańka poradzi sobie w walce z oszustami.

Źródło artykułu: