Kenia to drugi kraj pod względem liczby medali na lekkoatletycznych MŚ. Nad tą reprezentacją zawisły jednak czarne chmury po opublikowaniu materiału pokazującego skalę dopingu w Kenii.
Wyemitowany w niedzielę reportaż pokazał jak czołowi kenijscy zawodnicy biorą substancję zwiększającą wydajność, czyli EPO. Jeden z lekarzy twierdzi, że Kenijczycy znaleźli sposób, w jaki obchodzili testy antydopingowe.
- Nie przeprowadzano testów przed ważnymi zawodami. Tutaj EPO bierze się podczas treningu. W obecnej drużynie miałem ośmiu biegaczy, którzy brali - powiedział lekarz, którego tożsamości nie ujawniono.
ZOBACZ WIDEO: Altruista Robert Lewandowski. Jest w doskonałej formie! "To był piękny gest"
- Dbamy o to, aby nasza drużyna przestrzegała zasad. Rozmawialiśmy z nimi, wyjaśnialiśmy wszystkie międzynarodowe przepisy. Sportowcy znają konsekwencje. Jeżeli ktoś dopuści się dopingu, zostaje dożywotnio wyrzucony z kadry - dodał.
W materiale ZDF zasugerowano, że branie EPO jest w Kenii na porządku dziennym. - W Kenii każdy wie, gdzie zdobyć EPO i jak je brać. Jest to substancja łatwo dostępna - powiedział Brett Clothier z IAAF.
Mistrzostwa świata w Ad-Dausze rozpoczną się w piątek, 27 września i potrwają do 6 października. Telewizja ZDF uważa, że udział w zawodach części reprezentantów Kenii jest moralnie wątpliwa.
Czytaj także:
- Rosjanie wykluczeni z mistrzostw świata w lekkoatletyce w Katarze. IAAF utrzymała zawieszenie
- Karol Zalewski dostał zaproszenie na MŚ, ale w Katarze nie wystąpi. "To jakiś żart"