Przed mistrzostwami ludzie z Polskiego Związku Lekkiej Atletyki głosili, że celem jest wywalczenie w Doha pięciu medali. Plan udało się zrealizować, bo katarską imprezę reprezentacja Polski zakończyła z sześcioma zdobyczami. Nastroje, zwłaszcza po znakomitych występach Biało-Czerwonych ostatniego dnia imprezy (więcej TUTAJ), są więc rewelacyjne.
Przede wszystkim jesteśmy potęgą w rzucie młotem - tylko w tej konkurencji zebraliśmy aż trzy krążki, choć przecież z powodu kontuzji nie było murowanej faworytki do złota, Anity Włodarczyk, a wypadek przy pracy zdarzył się Malwinie Kopron, która mimo wysokiej dyspozycji nie zakwalifikowała się do finału.
Iga Baumgart-Witan: to jakiś kosmos! Zobacz
Do tego medale w skoku o tyczce (Piotr Lisek), w biegach średnich (1500 m, Marcin Lewandowski) i sztafecie kobiet 4x400 metrów. Na mniej niż rok przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio wygląda to przyzwoicie.
ZOBACZ WIDEO: Mistrzostwa świata w lekkoatletyce Doha 2019: Małgorzata Hołub-Kowalik: Taki wynik? Powiedziałabym, że ktoś oszalał!
Znajdą się jednak pewnie i tacy, dla których sześć medali to wynik poniżej oczekiwań. Przypomnijmy, że na ostatnich mistrzostwach świata w Londynie kadra zdobyła osiem krążków, tak samo jak dwa lata wcześniej w Pekinie. Na dodatek ubiegłoroczne mistrzostwa Europy zakończyliśmy z 12 medalami.
My jednak jesteśmy potęgą na Starym Kontynencie, a rywalizacja z całym światem to już całkiem inna historia, zwłaszcza na rok przed igrzyskami. Wówczas o medal znacznie trudniej, gdy MŚ wypadają rok po nich. Gdzie więc jesteśmy?
W klasyfikacji punktowej, która znacznie lepiej oddaje ocenę występu kadry niż klasyfikacja medalowa, Polska zajęła ósme miejsce. Oprócz sześciu miejsc na podium, jeszcze sześciu naszych reprezentantów awansowało do finału swojej konkurencji. To taki sam wynik jak na MŚ w Londynie, więc nie zanotowaliśmy regresu.
Jednak prawdziwym problemem polskiej lekkoatletyki na rok przed igrzyskami jest to, że w wielu konkurencjach nie pojawił się ani jeden nasz reprezentant. Najlepsi w kraju byli po prostu za słabi, by wypełnić nawet minimum na MŚ.
100 i 200 metrów mężczyzn, 200 metrów kobiet, 400 metrów mężczyzn, skok w dal kobiet i mężczyzn, trójskok kobiet i mężczyzn, skok o tyczce kobiet, skok wzwyż mężczyzn - to już 10 konkurencji. Nie dodajmy do tego biegów na 5000 i 10000 metrów, wręcz zarezerwowanych dla przedstawicieli Afryki.
Oczywiście nie możemy być silni we wszystkim. Każdy z krajów ma swoją specjalizację, a nie możemy równać się ze Stanami Zjednoczonymi, które od dekad królują w sporcie olimpijskim. Jednak brak choćby jednego lekkoatlety w tylu konkurencjach musi budzić zaniepokojenie. Z kolei w wielu innych świat odjechał nam w ekspresowym tempie.
Jakie przełożenie medale z Dohy będą miały w Tokio? Powinno być dobrze. Mamy trzech-czterech pewniaków, a kilku zawodników powinno zaprezentować się w Japonii znacznie lepiej. Adam Kszczot wyczerpał już limit pecha w tym roku, ostatniego słowa nie powiedział Piotr Małachowski, coraz lepszy będzie Michał Haratyk, a zdrowie powinno wrócić do nieobecnych w Dosze Joanny Jóźwik i Angeliki Cichockiej.
Na igrzyskach w Rio de Janeiro polscy lekkoatleci wywalczyli trzy krążki. Po Doha 2019 są poważne podstawy, by za rok mierzyć w jeszcze lepszy wynik.