W Toruniu Armand Duplantis miał walczyć o wygraną m.in. z Piotrem Liskiem. Reprezentant Polski nie wystąpił jednak w mitingu Copernicus Cup z powodu kontuzji. Postanowił całkowicie odpuścić sezon halowy, by być w pełni zdrowia i formy na najważniejszą imprezę sezonu, którą są igrzyska olimpijskie w Tokio.
Duplantis w Toruniu ustanowił nowy rekord świata. Wynosi on 6,17 m, a najlepszy wynik Liska to 6,02 m. Mimo to Szwed jest przekonany, że w przyszłości Lisek także ma szansę na to, by poprawić najlepsze osiągnięcie w historii skoku o tyczce.
- Oczywiście, Piotr ma takie możliwości. Przecież on skoczył w hali 6 metrów już trzy lata temu, a ja dopiero teraz. Kto wie, jak potoczy się dalej nasza rywalizacja. Na razie jednak przychodzi mi się cieszyć z mojego rekordu. To po prostu nieprawdopodobne, to czyste wariactwo - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Nowy rekordzista świata przyznał, że jednym z jego młodzieńczych idoli był Władysław Kozakiewicz, który w swoim dorobku ma złoty medal igrzysk olimpijskich w Moskwie (1980). Ten konkurs zapadł w pamięci Szwedowi.
- Największą dla mnie inspiracją w dążeniu do najwyższych sukcesów w skoku o tyczce był początkowo wasz inny mistrz olimpijski, Kozakiewicz, którego pamiętny występ na igrzyskach 1980 w Moskwie wielokrotnie oglądałem na YouTube. Kozakiewicz miał w sobie mentalność zwycięzcy i to musiało mi się podobać - stwierdził Duplantis.
Zobacz także:
Lekkoatletyka. Marcin Lewandowski z rodziną na spacerze
Lekkoatletyka ma wielką gwiazdę. Armand Duplantis zszokował świat sportu
ZOBACZ WIDEO: Polska akademia na Zielonej Wyspie. Mariusz Kukiełka otworzył szkółkę w Irlandii