Tokio 2020. Piotr Małachowski: Moje plany wzięły w łeb, ale nie ma co marudzić. Trzeba się brać do roboty

Materiały prasowe / fot. Tomasz Kasjaniuk / Na zdjęciu: Piotr Małachowski
Materiały prasowe / fot. Tomasz Kasjaniuk / Na zdjęciu: Piotr Małachowski

- Miałem już zaplanowane życie po zakończeniu kariery, wiedziałem, co będę robił. A teraz te plany wzięły w łeb. Nie ma jednak co marudzić, trzeba brać się do roboty - mówi Piotr Małachowski o przełożeniu igrzysk olimpijskich w Tokio na 2021 rok.

[b]

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Jak zareagowałeś na przełożenie igrzysk olimpijskich w Tokio na 2021 rok?[/b]

Piotr Małachowski, dwukrotny wicemistrz olimpijski w rzucie dyskiem: Ucieszyłem się, chyba jak każdy sportowiec, że wiem na czym stoję. Ok, przełożenie igrzysk to trudna sytuacja, zwłaszcza dla mnie, bo nie jestem już najmłodszy, ale przynajmniej wiem, co mam teraz robić. Wcześniej była niepewność - może igrzyska będą w październiku, może w przyszłym roku, może odbędą się w terminie, a może nie będzie ich w ogóle. A teraz zapadła konkretna decyzja. Dzięki niej każdy sportowiec będzie mógł dobrze przygotować się do igrzysk. Czekamy tylko na ich dokładny termin.

Masz jakieś preferencje?

Wydaje mi się, że najlepiej by było, żeby przeprowadzono je na przełomie lipca i sierpnia. Wtedy każdy będzie mógł przejść normalny cykl przygotowań. Jestem ciekaw, co MKOl zrobi z minimami olimpijskimi. Czy te obecnie obowiązujące zostaną utrzymane, czy zostaną wyznaczone nowe.

Myślisz, że w tym roku odbędą się jeszcze jakieś zawody lekkoatletyczne?

Oczywiście, że tak. Na pewno. Wydaje mi się, że wrócimy do rywalizacji w lipcu bądź w sierpniu.

ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film

Dla ciebie jako dla zawodnika, który wkrótce będzie kończył karierę, jeszcze jeden rok przygotowań i startów będzie szczególnie trudny?

Ja już się oswoiłem z myślą, że we wrześniu jednak się nie pożegnam. Od pewnego czasu podejrzewałem, że igrzyska nie odbędą się w zaplanowanym terminie, czekałem tylko na oficjalną decyzję. Przygotowałem się psychicznie na to, żeby jeszcze rok popracować i patrzę w przyszłość z optymizmem. Nie ma co marudzić, zastanawiać się, co by było gdyby. Trzeba zmienić plany i brać się do roboty. Teraz trochę odpoczniemy. Podleczę się, odpocznę psychicznie, posiedzę w domu, wezmę ślub.

Kiedy ten ślub?

We wrześniu. Data ustalona już od dawna. 6 września miałem się natomiast pożegnać z polską publicznością, wystartować w ostatnim konkursie w życiu. To się nie wydarzy, ale ślub będzie. Mój syn Henio pójdzie do szkoły. Będzie się działo. Co do moich planów sportowych, to mam nadzieję, że Polski Związek Lekkiej Atletyki weźmie pod uwagę okoliczności i przedłuży na kolejny rok umowę z moim trenerem Gerdem Kanterem, bo chciałbym z nim dalej pracować. Ale to później, najpierw niech świat poradzi sobie z koronawirusem. Takie rzeczy jak kontrakt Gerda będziemy ustalać, gdy wrócimy do normalności.

Z tego co mówisz można wywnioskować, że przełożenie igrzysk nie jest dla ciebie dramatem.

Właśnie trochę jest. Miałem już zaplanowane życie po zakończeniu kariery, wiedziałem, co będę robił. A teraz te plany wzięły w łeb. Mam nadzieję, że rodzina zaakceptuje moją decyzję o kolejnym roku treningów i startów. Muszę z nią jeszcze przedyskutować, jakby to miało wyglądać.

Co to były za plany?

Na przykład, że będę więcej czasu spędzał w domu, z synem. Nie widziałem, jak Henio uczył się chodzić, mówić, czytać. Nie było mnie przy tym. Chciałbym, żeby poznał sport, może sam coś potrenował. Jest utalentowany ruchowo. Już jak miał 3 lata jeździł sam na rowerze na dwóch kołach. Teraz ma 7 i właśnie próbuje jechać trzymając kierownicę jedną ręką. Zdolny dzieciak, tylko muszę go zacząć wychowywać, bo trochę za bardzo rozrabia.

Zobacz także:
Koronawirus. Adam Kszczot o przesunięciu igrzysk olimpijskich. "Przyszły rok będzie bardzo trudny"
Michał Pol: Przeniesienie igrzysk w Tokio ratuje marzenia sportowców (komentarz)

Komentarze (0)