We wtorek przewodniczący Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego Thomas Bach poinformował, że zaplanowane na lipiec i sierpień tego roku igrzyska nie odbędą się w zaplanowanym terminie. Przełożono je na rok 2021. Mają zostać przeprowadzone nie później, niż latem, jednak konkretnego terminu na razie nie ustalono.
- Absolutnie zgadzam się z tą decyzją. Od kilku dni było raczej pewne, że igrzyska zostaną przesunięte. Presja ze strony komitetów olimpijskich była na tyle duża, że MKOl nie mógł się dłużej wstrzymywać - mówi nam Włoszczowska, wicemistrzyni olimpijska z Pekinu (2008) i Rio de Janeiro (2016).
- Wydaje mi się, że większości sportowców spadł kamień z serca. Próby trzymania się na siłę pierwotnego terminu wywołały w naszym środowisku dużo stresu, niepotrzebnej presji i zamieszania - dodaje utytułowana zawodniczka grupy Kross Racing Team.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Ministerstwo Zdrowia opublikowało specjalny film
- Przełożenie igrzysk o rok to według mnie decyzja słuszna, jest popierana przez zdecydowaną większość krajowych komitetów oraz samych sportowców. Cieszymy się z tego postanowienia, choć na razie nie ma jeszcze konkretów, co nie pozwala układać planów na kolejne miesiące. Zresztą dopóki trwa stan epidemii, to planowanie i tak jest niemożliwe - tłumaczy kolarka z Jeleniej Góry.
- Teraz pozostaje nam tylko obserwować rozwój sytuacji i liczyć na to, że uda się opanować epidemię. Czekamy też na wyznaczenie nowego terminu igrzysk, bo od niego zależą kalendarze startowe i kwalifikacje olimpijskie w poszczególnych dyscyplinach - kończy Włoszczowska rozmowę z WP SportoweFakty.
Czytaj także:
Tokio 2020. Vital Heynen komentuje przełożenie igrzysk na przyszły rok. "Dostosujemy się"
Igrzyska olimpijskie. Witold Bańka skomentował decyzję o przełożeniu IO