Gdyby żyła w dzisiejszych czasach, pewnie nazywano by ją "celebrytką". Jednak nie dlatego, że była osobą znaną z bliżej nieznanego powodu, albo takiego, który chluby nie przynosi. W jej przypadku długo by wymieniać wszystkie jej zasługi i zainteresowania.
W dwudziestoleciu międzywojennym Konopacka była jedną z najważniejszych postaci nie tylko w polskim sporcie, ale i w życiu społecznym. Była połączeniem Otylii Jędrzejczak z Jolantą Kwaśniewską - znakomitą, wszechstronną sportsmenką, a do artystką i salonową lwicą. Mawiano, że to właśnie ona jest najbliższa greckiemu wzorcowi "kalos kagathos" - osobą zarówno piękną, jak i dobrą. Pierwszą polską złotą medalistką olimpijską zostanie już na zawsze.
Zapatrzona w starszego brata
W latach jej dzieciństwa i młodości, które przypadły na pierwsze lata XX wieku, sport był traktowany jako ekstrawagancja, zabawa dla miłujących próżność wyższych sfer. Jednak nie w rodzinie Konopackich. Jej ojciec uwielbiał grać w tenisa, tak samo jej brat Tadeusz, który grał w piłkę nożną w Polonii Warszawa, a także był instruktorem w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego. A mała Halina była zapatrzona w starszego o pięć lat brata. Przychodziła na jego mecze, stawała za bramką i biegała po piłki, które lądowały za linią końcową boiska.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: nie tylko świetnie skacze o tyczce. Akrobatyczne umiejętności Piotra Liska
Rekord Polski po kilku rzutach
Zanim późniejsza mistrzyni olimpijska zaczęła uprawiać dyscyplinę, która dała Polsce historyczne złoto, próbowała wspomnianego tenisa, jazdy konnej, łyżwiarstwa i pływania. Jeździła też na nartach - to właśnie na tatrzańskich stokach górale nadali jej przydomek "Czerebieta" - od nieodłącznego elementu jej stroju, czerwonego beretu.
Lekkoatletyczny talent jako pierwszy miał dostrzec w Konopackiej francuski trener polskiej kadry Maurice Baquet. Smukła, bardzo wysoka jak na tamte czasy (181 centymetrów) i wysportowana, sprawdzała się w biegach sprinterskich, rzucie oszczepem i pchnięciu kulą (w tych dwóch ostatnich ustanawiała nawet krajowe rekordy), jednak największy talent miała do rzutu dyskiem. - Jak wzięłam dysk, to okazało się, że po paru razach padł rekord kraju. No to już wtedy kazali mi trochę trenować. I tak się zaczęło - wspominała po latach na antenie Polskiego Radia.
Humor zły, ale wynik fantastyczny
31 lipca 1928 roku, w dniu konkursu dyskobolek na Igrzyskach Olimpijskich w Amsterdamie, była już doświadczoną lekkoatletką, aktualną rekordzistką świata (39 metrów i 17 centymetrów). W relacji, którą napisała dla czasopisma "Stadjon", wspominała jednak, że dzień zapowiadał się "nieszczególnie". Humor miała kiepski, w czasie śniadania, niezadowolona z otrzymanego posiłku, miała rzucić o podłogę talerzem z jajecznicą.
"Od rana padał deszcz. Oślizgły dysk, miękkie koło, zimno, wiatr, to niedobry prognostyk. Jedyne moje atuty - chęć zwycięstwa - chęć tak wielka, że prawie pewność" - relacjonowała. Natchnieniem mieli być dla niej polscy kibice: "W tej szarzyźnie dnia widziałam te biało-czerwone chorągiewki, które powiewały i one właściwie wygrały tę olimpiadę".
Swoim rywalkom nie dała żadnych szans, wygrała wynikiem 39,62, bijąc rekord świata po raz kolejny (w całej karierze ustanawiała go trzykrotnie). Srebrna medalistka, Amerykanka Lillian Copeland, rzuciła 2,5 metra bliżej (37,08), trzecia Szwedka Ruth Svederg straciła do Konopackiej prawie cztery metry (35,92). Triumf rzucie w dysku nie był jej jedynym dla polskiej gwiazdy - wybrano ją także najpiękniejszą zawodniczką imprezy.
Nawet premier za nią szalał
Sukcesu gratulowali jej wszyscy najważniejsi ludzie w młodej II Rzeczpospolitej. Prezydent Ignacy Mościcki od razu wysłał do Amsterdamu telegram, Józef Piłsudski przyjął ją w Belwederze.
1928 rok legendarna polska sportsmenka uważała za najszczęśliwszy w swoim życiu. W lipcu zdobyła złoto igrzysk, w grudniu wyszła za mąż. W Rzymie poślubiła dziewięć lat starszego pułkownika Ignacego Matuszewskiego, dyplomatę, a później ministra skarbu oraz członka Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
Matuszewskiemu zazdrościło wielu prominentów II RP, a zarazem niestrudzonych adoratorów słynącej z elegancji i piękna sportsmenki. - Wystarczyłoby przypomnieć z kroniki życia towarzyskiego II Rzeczypospolitej długą listę prominentnych osobowości, w tym jednego premiera, które szalały za tą - jak pisała ówczesna prasa - kobietą posągowej urody - wspominał ją dr Janusz Osica, historyk specjalizujący się w XX-leciu międzywojennym.
"Kiepura pyskiem, Konopacka dyskiem"
Małżeństwo z wpływowym politykiem sprawiło, że Konopacka regularnie pojawiała się na warszawskich salonach i świetnie się tam odnajdywała. Uwielbiały ją jednak nie tylko elity. W plebiscycie "Przeglądu Sportowego" zwyciężała dwukrotnie (1927, 1928). Popularnością dorównywała sławnemu śpiewakowi Janowi Kiepurze. "Kiepura pyskiem, Konopacka dyskiem" - mówiono na ulicach o tym, kto w jaki sposób rozsławia kraj za granicą.
W kolejnych igrzyskach zwyciężczyni z Amsterdamu już nie brała udziału. Zakończyła karierę w wieku 31 lat, rok przed olimpiadą w Los Angeles. W Garmisch-Partenkirchen oraz w Berlinie była już jako gość honorowy.
W latach 30. poza bywaniem na salonach oddawała się swoim licznym pasjom: pisaniu wierszy (jej wiersze drukowano m.in w "Skamandrze" i "Wiadomościach"), malarstwu, automobilizmowi - kabrioletem marki Lancia startowała nawet w rajdach samochodowych. Świetnie tańczyła, grała na fortepianie, mówiła w kilku językach.
Ucieczka z tonami złota
Gdy wybuchła II wojna światowa, los postawił przed nią chyba najtrudniejsze życiowe zadanie. Na początku września jej mąż otrzymał rozkaz wywiezienia z Polski narodowych rezerw złota. Ciężarówek nie dało się zdobyć, wszystkie oddano walczącej z Niemcami armii. Ładunek wart kilkaset milionów złotych zapakowano zatem do kilkunastu żółto-czerwonych warszawskich autobusów miejskich oraz do zwykłych samochodów osobowych. Konopacka osobiście siedziała za kierownicą pojazdu zamykającego kolumnę, która miała dotrzeć do neutralnej Rumunii.
Za dnia tropiony przez Niemców transport ukrywał się w lasach, przykryty gałęziami. Kierowcy spali gdzie się dało - w stodołach, w stajniach, na gołej ziemi. Po kilku dniach kolumna dotarła do Śniatynia (dziś Ukraina), a tam 75 ton złota przeładowano do wagonów kolejowych. Pociąg zawiózł je do portu w Konstancy, gdzie ładunek trafił na brytyjski statek. Konopacka pomagała dźwigać ciężkie skrzynie, żeby jak najszybciej ruszyć w drogę przez Morze Czarne do Stambułu. Ale wciąż nie był to koniec trasy. Z Turcji drogą lądową złoto przewieziono do Bejrutu w Libanie. Stamtąd kilka francuskich okrętów wojennych zabrało je do Tulonu. 5 października misja zakończyła się sukcesem.
Azyl znaleźli w Nowym Jorku
Po kapitulacji Francji Matuszewscy zostali zatrzymani w czasie próby przedostania się do Hiszpanii. Matuszewskiego aresztowano, wolność odzyskał dopiero po osobistej interwencji Ignacego Paderewskiego, czołowego polskiego polityka i słynnego w świecie pianisty, u prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina Delano Roosevelta.
Po wielomiesięcznej tułaczce przez Hiszpanię, Portugalię i Brazylię, azyl znaleźli w Nowym Jorku, w którym mieszkali od września 1941 roku. Pięć lat później pułkownik Matuszewski zmarł nagle na atak serca. Kilka miesięcy wcześniej w czasie Powstania Warszawskiego zginęła ich ukochana córka Ewa. Służyła jako sanitariuszka, została rozstrzelana przez Niemców 26 września 1944 roku w budynku przy alei Niepodległości, wraz z rannymi, którymi się opiekowała.
Ostatni rzut w parku
Konopacka po wojnie została w USA. W 1949 roku ponownie wyszła za mąż, za Jerzego Szczerbińskiego, dobrego przedwojennego tenisistę. W Nowym Jorku prowadziła szkołę narciarską, sklep z narciarskim sprzętem, potem magazyn krawiecki. Nie porzuciła artystycznych pasji. Nadal malowała, głównie kwiaty, tęsknotę za ojczyzną wyrażała wierszami. Polskę odwiedziła jeszcze tylko trzykrotnie - w 1958, 1970 i 1975 roku. W czasie jednej z tych wizyt ponoć raz jeszcze rzuciła dyskiem w Parku Skaryszewskim, gdzie trenowała w latach swojej sportowej świetności.
Po śmierci drugiego męża (1959) Konopacka przeprowadziła się na Florydę. Zmarła w nocy z 28 na 29 stycznia 1989 roku w Daytona Beach. Urnę z jej prochami pochowano na Cmentarzu Bródnowskim w Warszawie.
Przy tworzeniu sylwetki Haliny Konopackiej korzystałem z artykułu "Halina Konopacka, Polskie złoto" (album "Sportowcy dla niepodległej", Magdalena Stokołosa, Aleksandra Wójcik) oraz z biografii opublikowanej na stronie Polskiego Komitetu Olimpijskiego (olimpijski.pl)
Czytaj także:
"Taki taniec! Taki obrazek!". 44 lata temu polska siatkówka odniosła największy sukces w historii
Bezkompromisowy Artur Partyka. "Mam to po tatusiu. Algierska krew robi swoje"