Szymon Ziółkowski: Mogło być gorzej, gdyby ministerstwo trafiło w ręce Ziobry czy Gowina

- To kontrowersyjna opinia, ale jestem zwolennikiem likwidacji resortu i innej jurysdykcji. Nie czuję przerażenia, mogło być gorzej - tak likwidację Ministerstwa Sportu i Turystyki komentuje Szymon Ziółkowski, były mistrz olimpijski i były poseł.

Tomasz Skrzypczyński
Tomasz Skrzypczyński
minister sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk PAP / Piotr Nowak / Na zdjęciu: minister sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk
Rekonstrukcja polskiego rządu nie ominęła Ministerstwa Sportu i Turystyki. Resort ma zostać zlikwidowany, a jego kompetencje ma przejąć Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Z jednej strony można to odbierać jako marginalizację sportu przez rządzących i nie dostrzeganie, jak wielki wpływ na nasze życie ma odpowiednie zarządzanie sportem, nie tylko zawodowym. Bo nie chodzi tylko o medale igrzysk olimpijskich czy to, jaki wynik osiągnie reprezentacja Polski na mistrzostwach Europy. Dane dotyczące zdrowia Polaków są coraz bardziej alarmujące--->>>WIĘCEJ TUTAJ.

Z kolei były poseł Platformy Obywatelskiej, ale przede wszystkim mistrz olimpijski i mistrz świata w rzucie młotem Szymon Ziółkowski przekonuje, że podchodzi do tych zmian dość optymistycznie. Dlaczego?

ZOBACZ WIDEO: Sukces Jana Błachowicza pozwoli zerwać kłopotliwą łatkę? Joanna Jędrzejczyk: MMA to nie mordobicie!

- Bo gorzej już chyba nie może być - rozpoczyna były wybitny sportowiec. Zwraca uwagę, że przez lata ministerstwo sportu nie było potrzebne (na początku XXI wieku włączono je do Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu).

- A ostatnie miesiące pokazały, że to ministerstwo jest niepotrzebne, bo tak naprawdę nie było z jego strony żadnych działań. Teraz lądujemy pod auspicjami wicepremiera, który ma więcej do powiedzenia niż minister. Paradoksalnie więc to lepsza sytuacja dla sportu - ocenia.

Wicepremierem odpowiadającym za sport ma być Piotr Gliński.

- Może będzie chciał się wykazać i będzie słuchać ludzi, którzy na sporcie zjedli zęby, a takich nie brakuje. Może to kontrowersyjna opinia, ale jestem zwolennikiem likwidacji resortu i innej jurysdykcji. Nie czuję więc przerażenia, a mogło być naprawdę gorzej, gdyby ministerstwo sportu trafiło w ręce Zbigniewa Ziobry czy Jarosława Gowina, którzy są politykami totalnie bezpłciowym i nic nie udałoby się wtedy zrobić - dodaje Ziółkowski, nie ukrywając niezadowolenia z działań obecnej minister sportu, Danuty Dmowskiej-Andrzejuk.

- Przez ostatnie 10 miesięcy nie wykazała się niczym pozytywnym. Ostatnia lista inwestycji sportowych o znaczeniu strategicznym wyglądała tak, że ręce mi opadły. Powiem tak - poziom kreta na Żuławach to przy tym poziom wybitny. Gorzej więc już być nie może.

Ziółkowski przekonuje, że znacznie wyżej ceni kadencję Witold Bańki, który na początku roku musiał zrezygnować ze stanowiska po przejęciu kierownictwa Światową Agencją Antydopingową (WADA).

- Przy obecnej minister Witold Bańka to był orzeł. Wielokrotnie krytycznie go oceniałem, jednak trzeba go docenić. Miał kilka autorskich pomysłów. Team100? Tak, jednak trzeba pamiętać, że to był po prostu program Talent, który pojawił się już wcześniej. Został tylko przekształcony i nie był finansowany ze źródeł ministerstwa. Pojawiły się też takie rozwiązania, że minister mógł wszystko przypisać sobie.

Były mistrz powtarza, że jest optymistą, ale warunkiem jest mądrość wicepremiera i słuchanie ludzi, mających w temacie znacznie większą wiedzę od niego.

- Tam są fachowcy, których trzeba słuchać. Nawet jeśli ktoś jest po innej stronie politycznej barykady, nie powinien na to patrzeć. Mieszanie polityki ze sportem nigdy nie było, nie jest i nie będzie dobre. Sport powinien być ponad to - przekonuje.

Każdy wie, że sukces sportowca jest dla polityków świetną okazją do przypisania sobie zasług. Dzieje się tak od lat bez względu na to, kto wygrywa wybory. Ziółkowski też zwraca na to uwagę.

- Tak naprawdę sport i kultura mają wiele wspólnego. W obu dziedzinach, żeby osiągnąć sukces, trzeba lat, a nawet dekad pracy. Trochę prowokacyjnie powiem, że przecież wielu z tych zawodników, którzy teraz zdobywają medale, rozpoczynało swoje kariery za rządów SLD. Może więc im trzeba podziękować? To tylko przykład, który pokazuje, że nie można sobie przypisywać wszystkich zasług i oddzielić sport od polityki.

Nie ma wątpliwości, że to wielkie sukcesy Ziółkowskiego w 2000 i 2001 roku (złoty medal na igrzyskach w Sydney i mistrzostwach świata w Edmonton) były kamieniami węgielnymi dla polskiego rzutu młotem i miały większy wpływ na obecne sukcesy Pawła Fajdka czy Wojciecha Nowickiego niż lata rządów polityków.

- Może to zabrzmi nieskromnie, ale to, że jesteśmy teraz potęgą w rzucie młotem, to także zasługa Kamili Skolimowskiej i moja. Właśnie po naszych sukcesach powstała pełna infrastruktura, przez co kolejni zawodnicy mieli łatwiej. To wszystko są naczynia połączone i nie można o tym zapominać - podsumowuje.

Marzenia runęły w ułamku sekundy. 20 lat od wielkiego pecha Polaków na IO--->>>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×