COMS bada sportowców po koronawirusie. Jarosław Krzywański: Póki co sygnały są optymistyczne

- Mieliśmy przypadek zawodniczek z utratą węchu i smaku utrzymującą się 60 dni. Mamy też łyżwiarzy, którzy zachorowali kilka miesięcy temu i wciąż nie odbudowali wydolności - mówi dr Jarosław Krzywański z Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Jarosław Krzywański Newspix / MAREK BICZYK / Na zdjęciu: Jarosław Krzywański
Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: W Centralnym Ośrodku Medycyny Sportowej badacie wpływ koronawirusa na zdrowie sportowców. Na czym polegają te badania?

Jarosław Krzywański, kierownik warszawskiej filii Centralnego Ośrodka Medycyny Sportowej: Zbieramy dokładny wywiad od zawodników i zawodniczek, którzy przeszli COVID-19. Jak długo trwało zakażenie, jakie były objawy, czy były uciążliwe, czy byli na izolacji. Na tej podstawie decydujemy, jakie dodatkowe badania należy przeprowadzić. Każdy ma wykonywane EKG serca i rozszerzone badanie krwi, w tym markery typowe dla uszkodzenia mięśnia serca. Osobom, które zgłaszają duszność czy kaszel, robimy też badanie płuc. Sprawdzamy też przeciwciała przeciwko SARS-CoV-2, żeby upewnić się, że ktoś faktycznie chorobę przeszedł oraz czy jego organizm wytworzył odporność. Oceniamy w ten sposób tzw. też seroprewalencję w populacji sportowców, czyli to, jak duża grupa uodporniła się na wirusa poprzez kontakt z nim. W zawodowym sporcie wciąż jest to niewiele, około jednego procenta. Cała procedura jest krótka, trwa nie więcej niż godzinę.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: niewiarygodna wymiana! Wybiegł poza kort, wrócił i... Zobacz koniecznie

Od kiedy działacie w taki sposób i ile osób do tej pory przebadaliście?

Od września. W sumie już ponad 50 sportowców przeszło ocenę lekarską po przebyciu COVID-19. Bardzo dokładnie udało się przebadać 27 osób z trzech ognisk wykrytych na przełomie lipca i sierpnia - lekkoatletów z Cetniewa, szermierzy z Zakopanego i zapaśniczki, również z Cetniewa. Potem doszły nam jeszcze duże ogniska w kadrze judo, która trenowała w Zakopanem, i w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Płocku, gdzie chorowali piłkarze i piłkarki ręczne. Te grupy właśnie kończymy badać.

Jakie są wasze dotychczasowe wnioski i obserwacje?

Akurat te 27 osób, o których wspomniałem, zbadaliśmy w ramach projektu, który prowadziliśmy razem z Instytutem Kardiologii. Latem w Stanach Zjednoczonych ukazały się analizy, z których wynikało, że prawie 70 procent młodych, aktywnych osób po przejściu koronawirusa ma zmiany w mięśniu serca. Chcieliśmy sprawdzić, czy u naszych zawodników też zaszły takie zmiany. Jednak tylko u jednego badanego, siatkarza, wykryto zapalenie mięśnia sercowego.

Na razie wniosek jest taki, że większość sportowców przechodzi COVID-19 w sposób łagodny albo bezobjawowy, ale nie wszyscy. Wśród przebadanych mamy takich, którzy chorowali nawet do 14 dni, którzy wciąż skarżą się na duże osłabienie oraz mają znaczne pogorszenie tolerancji wysiłku. U dwóch zawodniczek utrata węchu i smaku utrzymuje się po 60 dni.

Może wyjaśni pan, co wywołuje tak nietypowy objaw, jak utrata węchu i smaku?

Ona wynika z tak zwanego neurotropizmu. SARS-CoV-2 jest wirusem neurotropowym, co oznacza, że poza uszkadzaniem tkanek płuc czy serca atakuje też komórki nerwowe. Receptory węchowe i smakowe są właśnie komórkami nerwowymi. Koronawirus uszkadza je i dlatego chorzy tracą wymienione zmysły.

Kilka dni temu rozmawiałem z włoskim biegaczem, który opowiadał, że zanim był w stanie trenować na poziomie sprzed zachorowania na COVID-19, minęło prawie pół roku. To częste zjawisko wśród sportowców?

Jeśli tak było, to prawdopodobnie u osoby, o której pan mówi, doszło do zajęcia płuc (to prawda, Eduardo Melloni, o którym mowa, koronawirusa przeszedł razem z zapaleniem płuc - przyp. WP SportoweFakty). A to jest ciężkie powikłanie, w przypadku zawodnika uprawiającego konkurencję wytrzymałościową, które wiąże się z bardzo długim okresem, w którym zdolność do wysiłku jest wyraźnie mniejsza, niż przed chorobą. My też mamy przykład łyżwiarzy, którzy zachorowali kilka miesięcy temu i wciąż nie odbudowali wydolności.

Sportowcy twierdzą też, że po koronawirusie dużo trudniej wraca się do treningów niż na przykład po grypie.

Faktycznie, obserwujemy, że tak jest, choć 90 procent osób, które są pod naszym nadzorem, jest w stanie trenować z pełnym obciążeniem po dwóch tygodniach od wznowienia treningów. Pozostałe 10 procent po powrocie wciąż zgłasza jakieś dolegliwości.

Wróćmy do wniosków z waszych badań. Z tego co mówił pan wcześniej wynika, że są dość optymistyczne.

Na razie nie mówiłbym jeszcze o wnioskach, a o optymistycznych sygnałach. Póki co są one takie, że koronawirus nie powoduje u sportowców poważnych konsekwencji zdrowotnych. Nie spotkałem się jeszcze osobiście z przykładem zawodnika lub zawodniczki, u których COVID-19 spowodowałby uszczerbek na zdrowiu zapowiadający się na trwały. Wygląda na to, że to czego się boimy, czyli uszkodzenie serca, po koronawirusie występuje u sportowców rzadko. U nas to jedna osoba na 27. Mamy też raport Amerykanów, którzy przebadali 22 osoby - u nich problemy z sercem wystąpiły u dziewięciu procent badanych, czyli u dwóch osób.

Trzeba jednak pamiętać, że mówimy o dwóch małych grupach. Żeby te sygnały nazwać wnioskami, trzeba jeszcze poczekać i przebadać większą liczbę sportowców. Gdybyśmy przebadali ich tysiąc, albo chociaż sto, bylibyśmy dużo mądrzejsi. Do tej drugiej liczby powoli się zbliżamy.

Ilu sportowców chcecie jeszcze przebadać?

Wszystkich, którzy przeszli chorobę i będą tego chcieli.

Łagodna postać choroby u większości sportowców dowodzi, że jeśli ktoś jest aktywny fizycznie, lepiej zniesie COVID-19 i ryzyko powikłań jest u niego mniejsze?

Generalnie sytuacja wygląda tak: ciężki, długotrwały trening, z jakim mamy do czynienia w sporcie, działa immunosupresyjnie. Obniża odporność i zwiększa podatność na infekcje. I takich sytuacji się boimy - że COVID-19 spotka sportowca, który po dużej jednostce treningowej na około 24 godziny ma obniżoną odporność.

Natomiast jeśli chodzi o umiarkowaną aktywność fizyczną - ona poprawia funkcje układu immunologicznego i działa immunostymulująco. Z punktu widzenia całej populacji, w okresie pandemii trzeba taką aktywność zalecać. Bezpiecznie, w odosobnieniu, na powietrzu, ale należy być aktywnym. Dzięki temu nasz ogólny stan zdrowia będzie lepszy i łatwiej nam będzie zwalczyć wirusa. Jako lekarz sportowy boleję nad zamknięciem siłowni i klubów fitness, ale wciąż można przecież maszerować, truchtać, jeździć na rowerze. To są formy aktywności, które w okresie pandemii zalecam wszystkim.

Czytaj także:
Obowiązkowe maseczki podczas uprawiania sportu. Pojawiły się przełomowe wyniki badań
PKO Ekstraklasa. Legia Warszawa - Lech Poznań. Bartosz Kapustka zdradza jak przeszedł COVID-19

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×