"Dla obserwatora z boku jest to niepojęte" - przekazał Klub Sportowy Stal Ostrów. "Każdy postrzegał go jako wybitnego sportowca, sprawnego przedsiębiorcę i człowieka otwartego - lubiącego godzinami opowiadać. Nie każdy zna tę drugą stronę…" - pisano dalej.
Jego tragedia rozegrała się w późne niedzielne popołudnie, 5 grudnia. Sławomir Majusiak spadł na popularny w mieście deptak z dachu domu towarowego, którego był właścicielem. Zmagał się z depresją, co potwierdziła jego córka, Julia Dutkiewicz.
"Jestem jego córką i cały rok przy nim byłam, gdy problemy były, do ostatniego dnia walczyłam, aby mu pomóc… Nie zostawiłam go z tymi problemami, ale depresja to straszna choroba" - napisała w mediach społecznościowych.
Przez lata był jednym z czołowych polskich lekkoatletów, a swój największy sukces odniósł w 1990 roku, kiedy został brązowym medalistą mistrzostw Europy w biegu na 5000 metrów.
Biegał jak chłopak z Afryki
To właśnie przy okazji mistrzostw w Splicie skrzyżowały się drogi Sławomira Majusiaka i Roberta Korzeniowskiego. Późniejszy czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie wspominał, że Majusiak był tym starszym, bardziej doświadczonym kolegą, a on dopiero miał zadziwić świat lekkoatletyki w przyszłości.
- Pamiętam, że Sławka nazywaliśmy wtedy Kenijczykiem - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty. - Był tak szczupły i miał tak ciemną karnację, że biegał te dłuższe dystanse jak chłopak z Afryki - dodał.
Sukces Majusiaka został w Polsce bardzo dobrze odebrany. To były czasy, kiedy lekkoatletyka w naszym kraju przeżywała duży kryzys. Od słynnych mistrzostw świata w Helsinkach w 1983 roku i medali Sarula, Hoffmanna, Mamińskiego i Kwaśnego, Biało-Czerwoni nie osiągali sukcesów.
- Na igrzyskach w Seulu w 1988 roku reprezentacja zdobyła jeden punkt w sztafecie żeńskiej 4x100 metrów i potem było długo, długo nic. Ten 1990 rok był jakimś maleńkim przełomem. Byliśmy w ogromnej rozsypce organizacyjnej - tłumaczył Korzeniowski.
Medal wbrew wszystkiemu
Reprezentacja Polski pojechała do Splitu po dużym skandalu. Podczas zgrupowania w Wałczu większość zawodników zakaziła się salmonellą. W Chorwacji zaprezentowali się ci, którzy wyzdrowieli i byli w stanie rywalizować.
- Wtedy nie mieliśmy wrażenia, żebyśmy byli dla kogokolwiek ważni. Nie było wtedy przygotowań wysokogórskich, klimatycznych. Byliśmy na krótkim zgrupowaniu w Pirenejach. Zafundował nam to rząd francuski, a nie PZLA. To były bardzo trudne czasy i te medale (brąz na 800 metrów zdobył tam jeszcze Piekarski - dop. MK) były zdobyte wbrew wszystkiemu - mówił Robert Korzeniowski.
Później drogi Majusiaka i Korzeniowskiego krzyżowały się nie tylko podczas zawodów sportowych. Obaj mieli tego samego menadżera - Portugalczyka Antonio Aghostino. Mieszkali także przez jakiś czas we Francji.
- To było zdecydowanie coś więcej niż znajomość. Przez wiele lat byliśmy sobie bardzo bliscy. W klubie we Francji praktycznie wszedłem w miejsce Sławka, bo on już rozstawał się z wyczynową lekkoatletyką - powiedział nasz rozmówca.
Najlepszy zawodnik w historii Ostrowa
- Robił wszystko, biegał w hali, przełajach, na stadionie i w biegach ulicznych - wspominał go prezes i trener KS Stal Ostrów, Marek Walczak. - Odnosił ogromne sukcesy w biegach ulicznych i startował w najbardziej prestiżowych imprezach, gdzie pokonywał medalistów mistrzostw świata i Europy - dodał.
Jego pierwszym trenerem był Bernard Woźniak, a Majusiak już od początku kariery pokazywał, że dysponuje dużym talentem. - To najlepszy zawodnik w historii Ostrowa, zdobył 16 medali będąc reprezentantem klubu Stal. Na mistrzostwach świata w Tokio (1991) zabrakło mu kilku setnych, aby wejść do finału - mówił Walczak.
Karierę kontynuował do przełomu 1993 i 1994 roku. Później zajął się biznesem - stworzył m.in. hurtownię napojów, był właścicielem "Gazety Ostrowskiej". Wciąż jednak chętnie przyjeżdżał do Francji.
- Przez pewien czas mieszkałem w jego mieszkaniu, a potem, jak już podpisałem kontrakt z klubem i dostałem swoje, to on ze swojego zrezygnował i pomieszkiwał w moim. Potem miał zawsze drzwi otwarte, po prostu miał drugi klucz do mojego mieszkania - wspominał Robert Korzeniowski.
Potrafił spać na zapleczu biurowym
Korzeniowski zapamiętał go jako bardzo zapracowanego człowieka, który z radością znajdował chwilę na to, aby pobiegać, choć było to dla niego trudne. Jak powiedział nam czterokrotny mistrz olimpijski, Majusiak potrafił całymi dniami, a nawet tygodniami przebywać w firmie i spać na zapleczu biurowym.
- Choć biznes rozwijał się świetnie, to on jednak w pewnym momencie miał chyba bardzo niewiele radości z tego wszystkiego - mówił Korzeniowski.
Pozostawał przy tym jednak bardzo pomocny i opiekuńczy. Potrafił przejechać nawet setki kilometrów, aby pomóc. Był też człowiekiem zaradnym, potrafiącym zrobić coś z niczego. - Był też zamyślony i zabiegany. Pamiętam, że kiedyś w dyskoncie odzieżowym potrafił zostawić wśród skarpetek saszetkę z 30 tys. franków w gotówce. Obecnie to około 5 tys. euro. I po prostu tak miał, że sobie zapomniał i tyle - tłumaczył nasz rozmówca.
Lokalny bohater
- Po raz pierwszy usłyszałem o nim jako nastolatek, kiedy ten wybitny lekkoatleta zdobył brązowy medal ME. Byłem dumny, że Ostrów ma takiego świetnego sportowca. Kiedy prawie 25 lat temu rozpoczynałem przygodę z dziennikarstwem był już jedną z legend ostrowskiej królowej sportu - powiedział Maciej Kmiecik, dziennikarz WP SportoweFakty i "Kuriera Ostrowskiego".
Z Majusiakiem miał okazję współpracować w "Gazecie Ostrowskiej". Zapamięta go jako bardzo serdecznego i ciepłego człowieka. Wielokrotnie pojawiał się także na zawodach lekkoatletycznych czy Biegu Republiki Ostrowskiej.
- Nieco ponad miesiąc temu miałem okazję prowadzić właśnie tę imprezę, która w tym roku przeszła do historii. Całe podium zajęli zawodnicy Stali Ostrów. 31 lat czekaliśmy na triumf kolejnego zawodnika Stali w tym biegu. Wcześniej bowiem, trzy razy z rzędu, wygrywał Sławomir Majusiak, który wiele razy był witany podczas tego biegu jako gość honorowy. Teraz nie pozostaje nic innego jak uczcić jego pamięć minutą ciszy, czy może w inny sposób upamiętnić tę wybitną postać ostrowskiej królowej sportu - mówił Kmiecik.
W podobnym tonie wypowiada się o nim także Marek Walczak. Choć ostrowska lekkoatletyka przeżywa obecnie najlepszy okres w historii - zawodnicy tego klubu zdobyli w ostatnim roku 25 medali mistrzostw Polski - to Majusiak wciąż pozostaje najbardziej utytułowanym lekkoatletą w tym mieście.
Pożegnanie
- Tak jak w życiu sportowym i biznesowym odniósł ogromne sukcesy i miał wszystko poukładane, tak w życiu prywatnym miał problemy - powiedział Marek Walczak.
Jednym z tych problemów była depresja, o której otwarcie powiedziała jego córka. Na dziesięć dni przed śmiercią Majusiak spotkał się z trenerem Walczakiem. - Dał mi gazety z wycinkami w różnych językach. Opowiadał mi, jak wygrywał samochód we Francji. Był wtedy olbrzymią gwiazdą w biegach ulicznych - mówił.
Jego śmierć była szokiem. Z niedowierzaniem informację przyjął starosta ostrowski Paweł Rajski. "Wciąż interesował się lokalnym sportem, kibicował sportowcom, nie tylko z rodzinnych powodów. Trudno uwierzyć, że od dziś mówimy o nim w czasie przeszłym. Ta śmierć przyszła zdecydowanie za wcześnie... Spoczywaj w pokoju!" - pisał na Facebooku.
Kondolencje najbliższym Majusiaka złożyła także prezydent Ostrowa Beata Klimek. "Kochał sport i nieustannie kibicował ostrowskim lekkoatletom. Rodzinie i bliskim, których dotknęła ta śmierć, składam serdeczne wyrazy współczucia. Cześć jego pamięci!" - napisała.
Sławomir Majusiak miał 57 lat.
***
Gdzie szukać pomocy?
Jeśli znajdujesz się w trudnej sytuacji i chcesz porozmawiać z psychologiem, dzwoń pod bezpłatny numer 800 70 2222 całodobowego Centrum Wsparcia dla osób w kryzysie. Możesz też napisać maila lub skorzystać z czatu, a listę miejsc, w których możesz szukać pomocy, znajdziesz TUTAJ.
Czytaj także:
- "Najwybitniejszy syn kraju". Prezydent opłakuje śmierć skazanego działacza
- Kolejni sportowcy na granicy polsko-białoruskiej. Znamy nazwiska