Wstrząsające słowa Lewandowskiego. "Wtedy bym umarł"

Marcin Lewandowski podczas igrzysk w Tokio odpadł w półfinale z powodu kontuzji. Okazało się, że biegał pomimo zakrzepicy i w każdym momencie groziła mu śmierć. - Wygrałem życie - powiedział w rozmowie ze sport.pl.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
Marcin Lewandowski Getty Images / Na zdjęciu: Marcin Lewandowski
Przed igrzyskami olimpijskimi w Tokio Marcin Lewandowski zapowiadał walkę o medal na dystansie 1 500 metrów. Z rywalizacji odpadł już w półfinale, a wszystko z powodu kontuzji. Polak nagle zszedł z trasy i złapał się za łydkę. Po badaniach okazało się, że nie tylko zerwał w niej przyczep.

Po biegu, gdy rozmawiał z dziennikarzami mówił, że to nie był pech, bo pecha mają ci, którzy tracą życie i zdrowie. Nie czuł się rozczarowany, co spotkało się ze zdziwieniem reporterów obsługujących igrzyska.

Po czasie Lewandowski może dziękować Bogu za tę kontuzję. - Okazało się, że w tej łydce, w której zerwałem przyczep, mam zakrzepicę. Skrzep był bardzo duży i mógł się w każdej chwili oderwać. Wtedy bym umarł - powiedział polski średniodystansowiec.

- Nie wygrałem w Tokio medalu, na który ciężko pracowałem, ale bardzo możliwe, że wygrałem życie. Dzięki kontuzji w półfinale nie biegłem dalej, będąc w stanie dużego zagrożenia, o czym wtedy nie wiedziałem. Teraz widać sens tej wiary, że może ja nie wiem, ale "Pasterz wie" - dodał Lewandowski.

Udało mu się uniknąć operacji, ale leczenie trwało kilka miesięcy. Brał zastrzyki, dzięki którym uporał się ze zdrowotnymi problemami. Teraz już trenuje, a wkrótce rusza na zgrupowanie do RPA, gdzie będzie szlifował formę.

Czytaj także:
Tragiczna śmierć medalisty olimpijskiego. 29-latek wracał do domu z treningu
Wielokrotny reprezentant Polski bezlitosny dla Fajdka. "Bal wyraźnie za mocno mu wszedł"

ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×