Wybitna forma polskich gwiazd. Celem jest złoto

Getty Images / Na zdjęciu: polska sztafeta 4x400 kobiet
Getty Images / Na zdjęciu: polska sztafeta 4x400 kobiet

Tak szybko polskie sprinterki nie biegały jeszcze nigdy w historii. Nasza sztafeta 4x400 m kobiet jest w tym roku piekielnie silna i będzie kandydatem do medalu na Halowych Mistrzostwach Świata w Belgradzie. I to medalu złotego.

Miało być show i było. Finał biegu na 400 metrów kobiet podczas Halowych Mistrzostw Polski nie tylko dostarczył niesamowitych emocji, ale przyniósł rewelacyjne wyniki. Poziom zaprezentowany przez Justynę Święty-Ersetic, Annę Kiełbasińską i Natalię Kaczmarek był wręcz kosmiczny.

- Będzie złoto! - mówiła nam jeszcze niedawno Małgorzata Hołub-Kowalik, oceniając szanse koleżanek w sztafecie 4x400 m na HMŚ w Belgradzie. Nie ma wątpliwości, że Polki będą tam kandydatkami do zwycięstwa.

Kosmiczne trzy biegi

Jeszcze kilka tygodni temu rekord Polski kobiet w biegu na 400 m w hali wynosił 51,34 s. Wynik bardzo dobry w światowej skali. Dziś to już jednak prehistoria. O tym, w jakiej dyspozycji są teraz nasze sprinterki, niech świadczy fakt, że w niedzielnym finale mistrzostw Polski wszystkie trzy medalistki pobiegły szybciej!

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co mu strzeliło do głowy? Szokujące zachowanie piłkarza!

Justyna Święty-Ersetic - 51,04 s. Anna Kiełbasińska - 51,20 s. Natalia Kaczmarek 51,24 s. Te wyniki muszą robić wrażenie nie tylko w Polsce, to wyniki ze światowej czołówki, osiągnięte na mniej niż dwa tygodnie przed najważniejszą imprezą sezonu halowego (18-20 marca). Forma idzie w górę.

A przecież nie jest tak, że w tym roku wszystko było idealnie. Pod koniec stycznia Święty-Ersetic musiała na pewien czas odpuścić treningi, przez fałszywie dodatni wynik testu na koronawirusa, przez co z opóźnieniem weszła w sezon startowy (WIĘCEJ TUTAJ).

Z kolei Kiełbasińska, po rewelacyjnym początku sezonu (w którym jako pierwsza Polka podbiła w tym sezonie halowy rekord kraju), doznała drobnej kontuzji. Też musiała odpocząć od biegania, nie wystartowała choćby w Copernicus Cup. Problemy zdrowotne miała nawet wcześniej, bo na obozie w RPA pod koniec ubiegłego roku.

Finał HMP w Toruniu pokazał jednak dobitnie, że wszystkie trzy reprezentantki Polski są gotowe do biegania poniżej 51 sekund. Przecież Święty-Ersetic biegła całe drugie okrążenie po drugim torze, a Kaczmarek była na siebie zła za błędy taktyczne. Gdyby wszystko wyszło perfekcyjnie, magiczna granica zostałaby złamana już w niedzielę.

Duża zmiana u Święty-Ersetic

- Powtarzałam od początku, że będzie tu trzeba biegać w okolicach rekordu Polski, aby wywalczyć tytuł złotej medalistki. I tak dokładnie było - mówiła złota medalistka, u której widać dużą zmianę w bieganiu względem lat poprzednich.

Święty-Ersetic dotąd była znana przede wszystkim z piekielnego finiszu, którym nokautuje rywalki. I to funkcjonuje nadal, jednak sprinterka z Raciborza znacznie szybciej rozpoczyna swoje biegi, co w hali jest szczególnie ważne. Pozostanie z tyłu po pierwszym okrążeniu może skutkować utratą szans na dobre miejsce, bo o wyprzedzanie jest znacznie trudniej niż na otwartym stadionie.

Dwukrotna medalistka olimpijska z Tokio była na mecie przeszczęśliwa, a jej okrzyk radości po ukazaniu się wyników było chyba słychać nawet poza toruńską halą. W jej wypowiedziach czuć też było ogromną pewność siebie.

- Nigdy nie było tak piekielnie mocnej sztafety. Mogę powiedzieć wprost - w Belgradzie będziemy walczyły o złoto, na równi z Amerykankami - zapowiedziała znakomita sprinterka, jednak sztafeta nie musi być jej jedyną szansą na medal w Serbii.

- Każda z nas w Belgradzie może stanąć na podium także w biegu indywidualnym - przekonywała Kiełbasińska. I miała rację - najlepsze wyniki Polek w tym sezonie plasują je na miejscach numer pięć, sześć i siedem w światowym rankingu. A różnice między zawodniczkami są minimalne, choć bezwzględną faworytką do złota będzie Holenderka Femke Bol.

Pora na złoto

- Ja jestem przekonana, że wygrają. A jak ja mówię, to wiem! - zapowiadała w lutym na naszych łamach Małgorzata Hołub-Kowalik (WIĘCEJ TUTAJ), która w Belgradzie nie wystartuje w sztafecie z powodu kontuzji.

Skład sztafety 4x400 uzupełni zapewne Iga Baumgart-Witan, której forma też idzie w górę, choć przez tak rewelacyjne wyniki koleżanek znajduje się w tym sezonie w ich cieniu. W Toruniu uzyskała wynik 52,10 s niewiele gorszy od jej rekordu życiowego (51,91 s).

W ostatnich latach "Aniołki Matusińskiego" przyzwyczaiły kibiców do sukcesów i medali, mają też w dorobku podium Halowych Mistrzostw Świata. W 2016 roku w Portland zdobyły brąz, dwa lata później w Birmingham już srebro. Pora na złoto?

Komentarze (0)