Tylko dwa medale zdobyła nasza 24-osobowa kadra lekkoatletów w zakończonych niedawno halowych mistrzostwach świata. Okazało się też, że w kilku konkurencjach nasi zawodnicy mają coraz większą stratę do światowej czołówki.
Ostatnie lata należą być może do najlepszych sezonów w historii całej polskiej lekkiej atletyki. Szczytowym okresem potęgi polskich sportowców były ostatnie igrzyska olimpijskie w Tokio, na których nasi lekkoatleci zdobyli aż dziewięć medali. Całkiem jednak możliwe, że ostatnie sukcesy nie pokazują rzeczywistej kondycji tej dyscypliny.
Na halowych mistrzostwach świata nasi zawodnicy mieli olbrzymie problemy, by dorównać rywalom nie tylko na bieżni, ale także w pozostałych konkurencjach. Mowa choćby o pchnięciu kulą, czy skoku o tyczce, w których jeszcze nie tak dawno regularnie osiągaliśmy sukcesy.
ZOBACZ WIDEO: "Trafiony, zatopiony". Nieprawdopodobna skuteczność mistrzyni olimpijskiej
- Faktycznie, ostatnio rozpieścili kibiców, bo niemal na wszystkich ważniejszych zawodach zdobywaliśmy więcej medali niż normalnie, a nawet więcej niż powinniśmy. Wystarczyło, że raz osiągnęliśmy wynik na miarę przygotowań, a od razu pojawiają się głosy niezadowolenia - przekonuje wiceprezes PZLA, Tomasz Majewski.
Największym rozczarowaniem w Belgradzie zakończył się konkurs pchnięcia kulą, bo do ścisłego finału nie udało się zakwalifikować żadnemu z naszych reprezentantów, a przecież Konrad Bukowiecki i Michał Haratyk jechali na zawody z wielkimi ambicjami.
- Obecnie poziom pchnięcia kulą jest najwyższy w historii dyscypliny, więc nieco gorsze wyniki nie są powodem do wstydu. Wiadomo jednak, że aby liczyć się w walce o medale, trzeba bić życiówki. Kto ich nie poprawia, ten nie ma co marzyć o sukcesie - dodaje Majewski.
Wymiernym efektem znakomitych wyników minionego lata jest zwiększenie finansowania lekkoatletów z budżetu państwa. Dodatkowe fundusze będą jednak w rzeczywistości mniej okazałe ze względu na inflację.
- Jako związek dysponujemy większą kwotą, ale niestety nie jest tak rewelacyjnie, jak myśleliśmy, bo sporą część funduszy zostanie "zjedzonych" przez inflację. Przygotowania do sezonu letniego będą jednak jak najlepsze i liczymy, że znów uda się powalczyć o medale na najważniejszych zawodach - dodaje Majewski.
W tym roku naszych sportowców czekają jeszcze mistrzostwa Europy i mistrzostwa świata.
Czytaj więcej:
Odradza powrót. "Najgorsze przed nami"
Para Ukraińców wreszcie razem w Polsce