- Przez kilka lat nie miałem kontaktu z nikim z kadry, bo grałem we Włoszech. Kiedy wróciłem do ligi brazylijskiej, byłem bliżej kolegów i wtedy wszystko się zaczęło. Spotykaliśmy się na meczach ligowych. Dzięki Bogu, że zdecydowałem się na grę w brazylijskim klubie - mówi dla "Przeglądu Sportowego" Ricardo.
Przed igrzyskami olimpijskimi w Londynie Bernardo Rezende wyciągnął rękę do rozgrywającego. Powołał go ponownie po pięciu latach. - Bernardo jest trenerem o ogromnej charyzmie, z którym przepracowałem wiele lat. Chce mieć w reprezentacji najlepszych zawodników. Dostrzegł moją dobrą grę w lidze brazylijskiej i zaczęliśmy rozmawiać o moim powrocie do kadry - wspomina Ricardo.
- To zmęczenie sobą zdecydowało, że rozstaliśmy się z trenerem, chociaż między nami nie było żadnej wojny. To jak wtedy, kiedy kobieta i mężczyzna są zakochani, ale po pewnym czasie przestają się dogadywać i decydują się na rozstanie. Szkoda tych pięciu lat, ale dobrze że wróciłem - tłumaczy legendarny rozgrywający.
Źródło: Przegląd Sportowy