Po inauguracyjnym zwycięstwie reprezentacji Polski w igrzyskach olimpijskich, w kraju nad Wisłą zapanowała prawdziwa euforia. - Wrażenia mogą być tylko pozytywne - przyznał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Piotr Gacek. - Przed meczem mówiło się, że on ma swoje podteksty: Włosi będą chcieli się zrewanżować za porażkę w Pucharze Świata, a Polacy za pamiętne wyeliminowanie w Pekinie. Biało-czerwoni wyszli naprawdę zmotywowani, widać było od początku pierwszej partii, że bardzo szybko chcieli zdobyć przewagę, później parę punktów uciekło, wkradła się nerwowość, ale nasz zespół pokazał już w Lidze Światowej, że zaczynając mecz słabo potrafi obrócić swoją grę o 180 proc. i zagrać rewelacyjnie kolejne trzy partie - tak właśnie było z włoską reprezentacją. Myślę, że wiele osób przed telewizorami, w tym również ja, z dumą przecierało oczy ze zdziwienia, że nasza reprezentacja rozgromiła Włochów - nie ukrywał nasz ekspert.
- Nadeszły takie czasy, że każdy się z naszą reprezentacją liczy - z radością w głosie mówił były reprezentacyjny libero. - Widać było, jak Włosi się cieszyli po pierwszym, wygranym secie. Przede wszystkim przewagą naszego zespołu było to, że praktycznie cały czas gramy jednym składem. Są oczywiście kosmetyczne zmiany i są to zmiany dobre, które coś wnoszą, ale szkielet drużyny jest właściwie niezmienny od Ligi Światowej i zaczynają się tego efekty. Włosi nieco odpuścili rozgrywki światówki, przygotowując się do olimpiady, jednak kiedy zespół gra razem dłużej, to rezultaty są widoczne - ocenił Gacek.
Czy w kontekście takiego turnieju, jakim są igrzyska olimpijskie, granie jednym składem nie jest zbyt dużym obciążeniem? - Trener Anastasi zdaje sobie sprawę z tego, że ma dwunastu naprawdę wyrównanych graczy. Wydaje mi się, że tutaj nie ma problemu, bo ktokolwiek by wszedł na boisko, nie obniża poziomu sportowego gry - wręcz przeciwnie, podnosi go i dąży z zespołem do zwycięstwa. Nie zdarzyło się, żeby zmiana nie przyniosła efektów - przynajmniej z tego, co kojarzę i pamiętam z Ligi Światowej. Mamy bardzo wyrównany zespół i to jest naszym największym atutem. Tworzymy grupę, która zagraża wszystkim na olimpiadzie - chwalił kolegów zawodnik ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Wreszcie śmiało można mówić, że to Polacy w rozgrywkach międzynarodowych tworzą tzw. grupę śmierci. Obecnie to pozostałe drużyny muszą się liczyć z biało-czerwonymi. - Długo się pracowało na te czasy, to nie jest tak, że wszystko powstało wczoraj, czy pół roku temu - mówił Gacek. - To jest mozolna, kilkuletnia praca. Trener Anastasi jest wspaniałym fachowcem i bardzo fajnie poskładał zespół, zmotywował chłopaków i niesamowicie ich ukształtował, jeśli chodzi o walkę i to widać na boisku. Należy też wspomnieć o pracy Raula Lozano, który już w swoich szeregach miał Bartka Kurka i Zbyszka Bartmana - o tych wszystkich młodych zawodnikach, przecież Piotrek Nowakowski też trenował z nami już przy Raulu. Później Daniel Castellani dołożył swoją cegiełkę - on nimi grał całą Ligę Światową, odpuszczając starszych zawodników i dając młodym szansę na ogranie się. Kiedy to musiało eksplodować i stało się tak akurat teraz. Andrea Anastasi znalazł się w odpowiednim miejscu i czasie, żeby wszystko poskładać do kupy i mamy tego efekt - analizował Piotr Gacek.
Po zwycięstwie nad reprezentacją Włoch apetyty sympatyków siatkówki zostały zaostrzone. Czy według naszego eksperta, podobnego poziomu gry możemy się spodziewać w spotkaniu z Bułgarią? - To jest olimpiada i tutaj należy spodziewać się wszystkiego. Wierzę, że prezentując taki poziom gry, jaki prezentujemy, jesteśmy w stanie wygrać z każdym. Ale trzeba pamiętać, że to jest tylko sport: może być słabszy dzień, a drużyna przeciwna może mieć dzień konia i czasem role się odwracają. Dajmy spokojnie grać chłopakom, nie pompujmy tego balonu, który i tak już jest napompowany do tego stopnia, że aż czuć w powietrzu atmosferę, że jeśli chłopaki nie przyjadą z Londynu ze złotem, to będzie to porażka. Niech oni myślą o każdym kolejnym meczu, a nie już o złocie, bo to może trochę podciąć skrzydła, jeśli przytrafi się jakaś nerwowa sytuacja. Aczkolwiek wydaje mi się, że z takim poziomem gry możemy być spokojni i po tych igrzyskach będziemy się bardzo cieszyć - reasumował nasz ekspert.
Pierwsze spotkania siatkarskiego turnieju olimpijskiego nie przyniosły niespodzianek, chociaż - według Piotra Gacka - w jednym meczu było blisko. - Niespodzianką był ostatni set w meczu Wielka Brytania - Bułgaria. O mały włos a zespół gospodarzy urwałby seta rywalom i kto wie, jak dalej potoczyłaby się rywalizacja? To tylko pokazuje, że na wszystkie zespoły trzeba uważać, nawet te najsłabsze, czy potencjalnie słabsze - zakończył zawodnik.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)