Argentyński atak czy brazylijska obrona - zapowiedź meczu Brazylia-Argentyna

Już w ćwierćfinale los zetknął ze sobą argentyński atak i brazylijską obronę - większych emocji w Ameryce Południowej podczas turnieju olimpijskiego niż w ćwierćfinale nie będzie.

Jeszcze kilka lat temu ta rywalizacja nie byłaby w żaden sposób wyrównaną - Argentyńczycy należeli do ścisłej czołówki na świecie, a Brazylijczycy miewali jedynie pojedyncze wyskoki skutecznej gry. Obecnie nad ekipą Julio Lamasa zbierają się coraz ciemniejsze chmury z powodu wieku. Londyńska impreza wydaje się być ostatnią, w której Argentyna gra wielką koszykówkę - aż ośmiu z 12 zawodników przekroczyło 30. rok życia i trudno wierzyć by pojawili się na kolejnym turnieju. A następców na odpowiednio wysokim poziomie próżno szukać...

Tymczasem w kraju wschodnich sąsiadów wiele się zmieniło w ostatnich latach. Przede wszystkim, Brazylia doczekała się rozgrywającego na miarę światowej klasy - Marcelinho Huertas, bo o nim mowa, jeszcze cztery lata temu grał w hiszpańskim Bilbao, obecnie nadaje ton w wielkim Regalu FC Barcelona. Dzięki rozwojowi 29-latka zyskała cała drużyna Brazylii - w końcu drużyna ma zawodnika, który idealnie potrafi podać piłkę do kapitalnie biegających do kontry wysokich graczy: Andersona Varejao Tiago Splittera. Dzięki tej współpracy duet wysokich rzuca w każdym meczu około 20 punktów, a rozgrywający notuje 6,2 asysty.

Huertas z pewnością będzie zdecydowanie za szybkim koszykarzem dla jego rywala po argentyńskiej stronie - Pablo Prigioniego, który nigdy nie był szybkim atletą i z pewnością nie jest nim w wieku 35 lat. A że jego zmiennikiem jest chimeryczny i niedoświadczony, 21-letni Facundo Campazzo, po obu stronach parkietu będzie musiał harować Manu Ginobili, co nie jest dobrą wiadomością dla Argentyny. Zdecydowanie lepiej byłoby, gdyby najlepszy obrońca igrzysk mógł skoncentrować się na zdobywaniu punktów na skuteczności 55 procent za dwa i 46 za trzy, a także akcjach z Luisem Scolą.

Nowy kolega z zespołu Marcina Gortata to druga najważniejsza postać zespołu. Skrzydłowy w każdy meczu zdobywa ponad 20 punktów, a także bardzo dobrze współpracuje z Andresem Nocionim. Problemy mogą zacząć się w momencie, w którym Scola będzie musiał zagrać jako środkowy, a Nocioni jako silny skrzydłowy, a z takiego ustawienia trener Lamas korzystał dość często w poprzednich meczach. Przeciwko duetowi Splitter-Varejao może to być złe rozwiązanie, choć Argentyńczyków z pewnością ucieszy informacja, że trzeci wysoki w zespole Brazylii, Nene Hilario, prawdopodobnie opuści ćwierćfinał z powodu kontuzji.

Gdzieś na drugim planie rozegra się pojedynek między strzelcami, którzy najlepsze dni mają już za sobą, choć dopiero dobijają do trzydziestki: Carlose Delfinom i Leandro Barbosą. Średnia punktowa obu graczy na londyńskim turnieju oscyluje co prawda wokół 15 oczek w meczu, ale ich gra pozostawia wiele do życzenia - chociażby celne trójki trafiane z częstotliwością tylko jedna na trzy. Wszystko wskazuje jednak, że w przypadku klinczu pod koszem, losy meczu rozstrzygną się na dystansie.

Oba zespoły mają w swoich ekipach indywidualności, które umieją przechylić szalę zwycięstwa nawet w obliczu praktycznie przegranego meczu (Huertas, Ginobili). W obu są kreatywni skrzydłowi (Splitter, Scola), ale silniejszą ławką rezerwowych dysponuje Brazylia. No chyba, że na wagę awansu do półfinału okaże się doświadczenie z gry o stawkę w wielkich turniejach, którego Argentyna ma akurat najwięcej z całej stawki.

Mecz Brazylia-Argentyna odbędzie się w środę, o godz. 20.00 czasu warszawskiego.

Komentarze (0)