Andżelika Wójcik w tym sezonie zachwyca wynikami. Polka zadomowiła się w czołówce Pucharu Świata, a w grudniu dokonała historycznej rzeczy. Nasza reprezentantka wygrała wyścig Pucharu Świata. Okazała się najlepsza na 500 metrów w Salt Lake City. Wynikiem 36,77 ustanowiła wyborny rekord Polski.
Nie był to jednak jednorazowy wystrzał. Wójcik regularnie plasuje się w czołówce Pucharu Świata i na 500 metrów zajmuje piąte miejsce w klasyfikacji generalnej. W rozmowie z WP SportoweFakty opowiada o tym, co jej dało zwycięstwo w PŚ, o rywalizacji w kadrze oraz nadchodzących IO w Pekinie.
Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Czy można powiedzieć, że ten zakończony rok był przełomowy w pani karierze?
Andżelika Wójcik, polska łyżwiarka specjalizująca się w biegach na 500 i 1000m, zwyciężczyni Pucharu Świata w Salt Lake City: Może nie był przełomowym, ale na pewno najlepszym z całej dotychczasowej kariery. W cyklu czteroletnim w odpowiednim sezonie nastąpił pik formy, bo to w końcu rok olimpijski i mam nadzieję, że dalej będzie szło mi jeszcze lepiej.
ZOBACZ WIDEO: 17-latek stracił rękę. To, co zrobił, zszokowało cały świat
Jak duży wpływ na znakomite wyniki kadry w tym sezonie ma trener Tuomas Nieminen?
Jak widać, kadra sprinterska prezentuje się najlepiej z całej reprezentacji Polski. Myślę, że w dalszej części sezonu jeszcze zaskoczymy wynikami. Duet Tuomas Nieminen oraz Artur Waś, który dotychczas z nami współpracował, to coś, co przyniosło bardzo dobre efekty.
W kadrze rywalizuje pani z Kają Ziomek oraz Karoliną Bosiek, dwiema bardzo dobrymi sprinterkami. To mocno pomaga w poprawianiu swoich wyników?
Jak najbardziej. Wewnętrzna rywalizacja pomiędzy reprezentantkami kraju jest bardzo pozytywna, ponieważ dodaje to energii, by pracować jeszcze ciężej, co przekłada się na lepsze wyniki.
Aż żal, że na igrzyskach w Pekinie nie ma sprintu drużynowego, bowiem w tej konkurencji jesteście mocne, o czym świadczy chociażby brąz ubiegłorocznych mistrzostw świata.
Dokładnie. Oprócz brązu mistrzostw świata mamy na swoim koncie także brązowy medal mistrzostw Europy. Z tego sezonu mamy na swoim koncie złoto Pucharu Świata w Stavanger, więc ubolewam nad tym. Unia łyżwiarska wprowadza nowe konkurencje. Bieg masowy jest fascynujący, a jego debiut na igrzyskach miał miejsce dopiero w Pjongczang. Miło by było, jeśli kiedyś sprint drużynowy zostałby wprowadzony do programu igrzysk, bo jesteśmy pretendentkami do zdobycia medalu. Jeśli tak by się stało to miałybyśmy wysoką szansę, by taką pamiątkę przywieźć sobie z igrzysk.
Na początku swojej kariery była pani rzucana pomiędzy sprintami i dłuższymi dystansami. Co sprawiło, że postawiła ostatecznie pani na sprint?
W zasadzie tak podpowiadały moje predyspozycje. Za dużo nie mogłabym ugrać na dystansach większych niż 1000 metrów. To jednak moja opinia na teraz, jeszcze nastroje i warunki mogą się zmienić w dalszej części mojej kariery. Nie można być we wszystkim najlepszym, więc zdrowe podejście do tego, jakie możliwości ma nam do zaoferowania własny organizm, jest kluczowe, by móc osiągać sukcesy i być najlepszym.
Zaczynała pani sezon od startów w dywizji B. Spodziewała się pani, że ten sezon może się tak dobrze rozwinąć i że będzie pani regularnie zajmować miejsca w czołówce Pucharu Świata?
Ja już siebie w czołówce widziałam co najmniej od poprzedniego sezonu. Zajęłam 9. miejsce na mistrzostwach świata i 7. lokatę w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata na 500 metrów. Jednak ze względów organizacyjnych i wypadkowej, która wyniknęła z lokaty uzyskanej na mistrzostwach Polski, zaczynałam od grupy B. Nie oceniam tego, jako mocno przykrego doświadczenia, ponieważ szybko wróciłam do gry i było to też całkiem przyjemne, by wygrać wyścig w dywizji B.
A jakie myśli były w pani głowie po zwycięstwie w Salt Lake City? Jest pani drugą Polką po Erwinie Ryś-Ferens, która wygrała zawody Pucharu Świata.
Jest to niesamowite i cieszę się, że mogę być częścią historii. Uparte dążenie do celu i konsekwencja w swoich działaniach przynoszą efekty i właśnie to nastało teraz.
A ta wygrana podbiła pani pewność siebie w kontekście rywalizacji o czołową trójkę na najważniejszych zawodach?
Na pewno. Poza mną na podium były dwie utytułowane zawodniczki z Rosji (Angelina Golikowa i Olga Fatkulina – przyp. red.), które są zdecydowanie bardziej doświadczone niż ja. Cieszę się, że mogę konkurować z najlepszymi.
Ten poziom z zawodów w Salt Lake City oraz w Calgary jest tym, który chciałaby pani prezentować podczas igrzysk w Pekinie?
Jeszcze troszkę czasu do igrzysk zostało. Nie jestem w stanie powiedzieć, jak to się wszystko ułoży za niespełna 40 dni. Cieszę się, że to zwycięstwo w PŚ się pojawiło. Daje to mi więcej spokoju i perspektyw, że zwycięstwo jest możliwe.
W jednej z rozmów wspomniała pani, że ten przejazd na rekord kraju na 500 metrów z Salt Lake City nie był idealny.
Oczywiście, że nie był perfekcyjny. Dlatego tym bardziej podchodzę z dystansem do tego, w jaki sposób sięga się po złoto, ponieważ wiem, że przejazd nie musi być idealny, lecz po prostu wystarczający. Jednak to, jaki poziom wypracuję, żeby taki nieperfekcyjny przejazd dawał dobre wyniki, już zależy ode mnie.
W przypadku łyżwiarskiego sprintu jest bardzo dużo zmiennych, istnieje wysokie prawdopodobieństwo popełnienia błędu, a jeśli ta pomyłka się przydarzy, to do czasu dodaje się sobie kilka dziesiątych i wynik nie będzie już na dobrym poziomie. Mam duży zapas, jeśli chodzi o technikę jazdy oraz kondycję fizyczną, więc dużo pracy jeszcze przede mną.
A jakie plany przed igrzyskami ma kadra?
Czeka nas jeszcze okres treningowy. Nie zamierzamy obcinać objętości wysiłkowej. Weźmiemy także udział w mistrzostwach Europy, które odbędą się w dniach 7-9 stycznia, a później wystartujemy w mistrzostwach Polski w wieloboju sprinterskim. Następnie już czekają nas igrzyska w Pekinie.
Przed kilkoma dniami rozmawiałem z Markiem Kanią, który nie nastawia się na konkretny wynik, tylko chce pojechać na dobrym poziomie na IO w Pekinie. Takie myślenie jest pani bliskie czy może jakaś presja wynikowa się pojawiła?
U mnie nie ma żadnej presji. Dobrze by było zająć wysokie miejsce. Jednak jeszcze wiele rzeczy może się zdarzyć, różne wypadki losowe chodzą po ludziach, które mogą na nas wpłynąć pozytywnie albo negatywnie. Często życie bywa przewrotne. Postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy, by moje doświadczenie olimpijskie było jak najbardziej pozytywne i by na igrzyskach wszystko zagrało.
Czytaj więcej:
"To mogło się skończyć bardzo źle". Kontrowersje w skokach wokół nowości sprzętowej
Polski skoczek latał z tacą. "Nie pracował z przymusu"