Tego jeszcze nie było: trzech wielkich mistrzów powalczy o rekord świata

Newspix / ZUMA / Na zdjęciu: Kenenisa Bekele i Eliud Kipchoge
Newspix / ZUMA / Na zdjęciu: Kenenisa Bekele i Eliud Kipchoge

Do dwóch Kenijczyków, Eliuda Kipchoge i Wilsona Kipsanga dołączyła wielka gwiazda z Etiopii Kenenisa Bekele. Trzy największe postaci maratonu postarają się 24 września w Berlinie rozprawić z rekordem świata. Biegacze są wręcz pewni, że im się to uda.

6 maja 2017 r. kibice byli świadkami niecodziennego projektu pod nazwą Breaking2, za którym stała firma Nike. Trzech zawodników - Eliud Kipchoge, Zersenay Tadese i Lelisa Desisa - próbowało uporać się z granicą dwóch godzin w biegu maratońskim (42,195 km). Robili to w "laboratoryjnych" warunkach, na płaskim jak stół torze Monza pod Mediolanem, przy optymalnej pogodzie i z "armią" osiemnastu pacemakerów, którzy co jakiś czas się zmieniali. Dwóch godzin złamać się nie udało, ale wynik, jaki osiągnął Kipchoge - 2:00:25 - i tak robił wrażenie.

Nawet gdyby padła magiczna granica, wynik i tak nie zostałby uznany jako oficjalny rekord świata w maratonie. Był to bowiem projekt komercyjny, w którym nie dopełniono kilku wymogów IAAF (m.in. pacemakerzy - maksymalnie trzech, a nie... osiemnastu - musieliby biec z trójką śmiałków od początku do końca, tymczasem na Monzy panowała nieustanna rotacja).

Walka ich "nakręci"

Choć wyniku z "jedynką" z przodu nie było, to świat przekonał się, że człowiek jest bliżej wspomnianej granicy, niż wielu mogłoby sądzić. Zapytaliśmy wówczas Henryka Szosta, czołowego polskiego maratończyka, co musiałoby się stać, żeby atak na "dwójkę" się powiódł.

Szost wskazał pewną opcję. - Gdyby wszyscy najlepsi na świecie maratończycy - będąc w szczycie formy - stanęli do takiego wyścigu i wspólnie się "nakręcali". Nie zawsze bowiem praca pacemakera daje taką motywację dla zawodnika, jak to, gdy rywalizuje z innym zawodnikiem na tym samym, wysokim poziomie. Chęć wygrania z takim przeciwnikiem stwarza nadzieję na urwanie tych brakujących sekund - podkreślił w rozmowie z WP SportoweFakty trzykrotny mistrz Polski w maratonie i rekordzista kraju na tym dystansie.

ZOBACZ WIDEO: #dziedobryLatoWP. Lićwinko i Baumgart o MŚ w Londynie: Wzajemnie się wspierałyśmy

Nie przypuszczał pewnie, że wkrótce taki bieg stanie się faktem. Nie chodzi jednak o kolejną próbę Breaking2, lecz o próbę pobicia oficjalnego rekordu świata w maratonie, który wynosi 2:02:57. Ustanowił go Dennis Kimetto, w 2014 r. w Berlinie.

Bekele wkracza do gry!

24 września w stolicy Niemiec spełnione zostaną warunki, o których mówił nam Henryk Szost. Już wcześniej było wiadomo, że w 44. edycji maratonu berlińskiego zobaczymy dominatora na tym dystansie, Kenijczyka Eliuda Kipchoge (jego najlepszy wynik, poza komercyjnym Breaking2, to 2:03:05). Dołączył do niego także jego rodak, były rekordzista świata Wilson Kipsang (rekord życiowy - 2:03:13).

Kilka dni temu wybuchła bomba. Z Kenijczykami na berlińskiej trasie powalczy wielka gwiazda z Etiopii Kenenisa Bekele. 35-latek już przed rokiem był bliski poprawienia rekordu świata Kimetto. Wygrał w Berlinie z czasem 2:03:03, wyprzedzając o 10 sekund Kipsanga.

- Bekele już zbliżył się do granicy rekordu świata. Wielki zawodnik, wielkie nazwisko. Nie pojawił się nagle, tylko jest to sprawdzona firma - zauważył Henryk Szost.

Marzenie o dwóch godzinach? Raczej nie teraz

- To wymarzony układ. Nieczęsto się zdarza, że trzech najsilniejszych maratończyków na świecie wystartuje w tym samym biegu. Jako organizatorzy trzymamy kciuki za dobrą pogodę i porywającą rywalizację - cieszy się dyrektor maratonu w Berlinie Mark Milde.

W stolicy Niemiec panują idealne warunki dla biegaczy. Trasa jest bardzo płaska, temperatura zazwyczaj sprzyja osiąganiu doskonałych rezultatów. Wystarczy powiedzieć, że od 2003 r. rekordy świata w maratonie mężczyzn padały tylko i wyłącznie w Berlinie. I to aż sześciokrotnie.

Na jaki wynik stać Kipchoge, Kipsanga i Bekele? Organizatorzy maratonu zamieścili w sieci reklamę pod hasłem "Three champions, two hours, one dream" ("Trzech mistrzów, dwie godziny, jedno marzenie"). Dwóch godzin Afrykańczycy zapewne nie złamią, ale rekord świata Dennisa Kimetto wisi na włosku.

- Na Monzy byłem bliski złamania bariery dwóch godzin. Teraz wierzę, że Berlin to idealne miejsce do zaatakowania oficjalnego rekordu świata - zapowiada Kipchoge, który będzie faworytem zawodów.

Plany pokrzyżować zamierza mu Kipsang, który twierdzi, że tak mocny jeszcze nigdy nie był. - Jestem bardzo zmotywowany, a moje przygotowania były bardziej skrupulatne niż kiedykolwiek - powiedział Kipsang, który rok temu w Berlinie ustanowił "życiówkę", a w tym roku zwyciężył w maratonie w Tokio. 35-latek podaje prosty przepis na rekord świata. Wierzy, że jeśli okaże się lepszy na trasie od Kipchoge i Bekele, to rekord "będzie po prostu musiał paść przy okazji".

- Każdy z nas ma potencjał, by pobić rekord świata. Musimy tylko odpowiednio współpracować podczas biegu - zaznaczył Kipsang.

Urwą ok. 90 sekund?

Zagadkę stanowi Etiopczyk. Niegdyś wielka gwiazda na bieżni, trzykrotny mistrz olimpijski i pięciokrotny mistrz świata na 5000 i 10000 m, rekordzista świata na obu dystansach. Od 2014 r. startuje w maratonach, zdarzają mu się występy lepsze (wygrana w debiucie w Paryżu czy sukces przed rokiem w Berlinie) i gorsze (dwa razy wycofywał się z maratonu w Dubaju).

Ale to właśnie Bekele podał precyzyjny wynik, który - jego zdaniem - może osiągnąć w Berlinie. - Zanim przejdę na emeryturę, wierzę, że stać mnie na wynik w okolicach 2:01:30 (czyli niespełna 90 sekund mniej od obecnego rekordu - przyp. red.). Miałem dobry okres przygotowawczy. Jestem zdrowy i pewny siebie - zapowiada.

Jedno jest pewne: 24 września nie polecamy odchodzić od telewizorów choćby na moment. Będzie się działo!

Komentarze (0)