Sebastian Przybysz na gali XTB KSW 107 ma zawalczyć w co-main evencie z Jakubem Wikłaczem. Popularny "Sebić" będzie walczyć o obronę tytułu mistrzowskiego. Wydarzenie zostało zaplanowane na 14 czerwca.
Doszło jednak do konfliktu pomiędzy obozem Przybysza, a KSW. W rozmowie z Patrykiem Prolukskim dyrektor sportowy organizacji Wojsław Rysiewski przyznał, że wciąż nie ma kompromisu pomiędzy organizacją, a Przybyszem. W odpowiedzi menadżer Przybysza wystosował poważne zarzuty.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie Karolina Kowalkiewicz nie kryła entuzjazmu. "Odkryłam nową pasję!"
"Potwierdzam. Wraz z Sebastianem czujemy się zdegustowani formą negocjacji, wprowadzeni w błąd i zszokowani propozycjami drugiej strony. Powiem wprost - wygląda na to, że KSW chce zrezygnować z kat. koguciej, zaczynając od zniechęcenia/świadomego położenia rozmów z mistrzem" - napisał menadżer zawodnika Artur Ostaszewski na portalu społecznościowym X.
Oburzenie wyraził także sam zawodnik. "Po dzisiejszej informacji o zmianie rywala na pojedynek, oraz całym przebiegu negocjacji mam tylko pytanie: o co Wam chodzi? Co wy do mnie macie?" - zapytał się na portalu społecznościowym X Sebastian Przybysz.
Dyrektor sportowy KSW Wojsław Rysiewski w wywiadzie z Patrykiem Prolukskim przyznał, że nie ma obecnie kompromisu między federacją a obozem Przybysza. Rysiewski podkreślił, że Przybysz jest dla organizacji bardziej atrakcyjnym mistrzem niż Jakub Wikłacz. Dodatkowo, jego wymagania dotyczące podwyżki także mają nie być zbyt wygórowane.
To nie pierwsza afera z udziałem Rysiewskiego w ostatnich dniach. Po sobotniej gali KSW, na której Mariusz Pudzianowski przegrał Eddiem Hallem w 31 sekund, dyrektor sportowy ostro skrytykował byłego strongmana.
- Czy widziałeś, żeby na przykład Mamed kiedyś klepał ciosy albo Michał Materla? Lub Adrian Bartosiński? Prawdziwi fighterzy nie klepią ciosów, taka jest prawda - powiedział Rysiewski na kanale "MMA - bądź na bieżąco".
Pudzian, który zarobił za walkę ok. 1,5 miliona złotych, w ostrych słowach skrytykował Rysiewskiego we wpisie na Facebooku.
"Może za podpisanie lukratywnego kontraktu mam sobie dać łeb rozbić? To się chyba Wam w du***ch poprzewracało! Ja wiem, gdzie są moje granice, a jak szukacie mięsa armatniego głupiego, to nie ten adres. Ja mam swoje granice. Wejdź choć raz do klatki i wtedy zabierz głos, bo teoria a praktyka to dwa różne pojęcia. Moje zdrowie jest ważniejsze niż struganie bohatera, że nie odklepię. MMA to mały epizod w moim życiu, który i tak długo trwa. A mam jeszcze wiele do zrobienia pożytecznego poza sportem". - stwierdził (więcej TUTAJ).