Arkadiusz Pawłowski: Jak zainteresowałeś się mieszanymi sztukami walki?
James Vick: - Oglądałem UFC gdy byłem młodszy i niesamowicie mi się to podobało.
Jak wyglądają twoje przygotowania do walki?
- Wszystko idzie w dobrym kierunku, obóz jest skuteczny i czuję, że jestem przygotowany na walkę zarówno pod względem fizycznym jak i mentalnym.
Obecnie jesteś zawodnikiem UFC. Co oznacza dla ciebie bycie częścią największej federacji na świecie?
- Bycie w UFC jest dla mnie naprawdę bardzo ważne. To najlepszy dowód na to, że cała moja ciężka praca i wszystkie poświęcenia naprawdę coś znaczą. Marzenia się spełniają!
Twoim najbliższym przeciwnikiem jest Ramsey Nijem. Jaki jest twój gameplan na tę walkę?
- Najbardziej oczywistym gameplanem wydaje się ten, w którym staję naprzeciw niego i walczę w stójce, ale w przypadku zejścia do parteru jestem gotowy wykończyć przeciwnika i w tej płaszczyźnie.
Kto okazał się dla ciebie najcięższym wyzwaniem?
- To bardzo ciężkie pytanie. Walczyłem z paroma twardzielami w amatorskim boksie i MMA, kiedy przeszedłem na zawodowstwo też nie było mi lekko.
Jesteś niepokonany w zawodowym MMA. Czujesz coraz większą presję z każdą walką?
- Zawsze czuję presję, żeby dobrze wypaść w walce. Stawiam sobie poprzeczkę naprawdę wysoko. Poza tym w UFC walczysz o utrzymanie pracy, więc musisz sobie radzić i wygrywać, jeśli chcesz zachować pozycję w federacji.
Jaki jest twój ulubiony sposób na kończenie walk?
- W idealnym świecie byłby to nokaut z okazji kopniaka w głowę, ale wiele sukcesów przyniósł mi też mój prawy prosty, więc to są moje ulubione sposoby.
Kto jest według ciebie najlepszym zawodnikiem na świecie w twojej kategorii wagowej?
- Zdecydowanie musiałby to być mistrz federacji, Ben Henderson. Jest niesamowicie uniwersalnie uzdolniony i silny psychicznie.