Jest to z pewnością jedna z najbardziej oczekiwanych walk przez kibiców, choć trzeba jasno powiedzieć, że również jedno z najbardziej niechcianych starć. Rosyjska strona już zaciera ręce na bratobójczy bój Polaków, a porażka jednego z nich może poważnie zastopować jego karierę. Jest to drugie podejście do walki Grabowskiego z Tyburą, gdyż w marcu tego roku nie doszła ona do skutku ze względu na kontuzję zawodnika z Opola. O tym jak ważny jest ten pojedynek świadczył ówczesny ranking cenionego portalu Sherdog.com, który w marcu umieścił go w czołowej dziesiątce pojedynków na świecie.
[ad=rectangle]
Damian Grabowski to zawodnik uważany za nr 1 polskiego rankingu wagi ciężkiej. Opolanin to niezwykle doświadczony grappler, mający za sobą boje w Bellatorze, MMA Attack i rzecz jasna M-1 Global. "Polish Pitbull" ponad połowę swoich walk kończył przez poddania. Zawodnik od dawna podkreśla, że jego celem jest angaż w UFC. Grabowski już ponad rok temu wspomniał w wywiadach, że miał możliwość przejścia do topowej organizacji, ale wolał zebrać jeszcze więcej doświadczenia i przewalczyć 2013 rok na innych galach. Wtenczas pojawiła się więc oferta ze strony rosyjskiej, na którą trener Lutadores Opole chętnie przystał. Po wygranej walce w Polsce na MMA Attack 3, Grabowski sprawnie uporał się również z Tadasem Rimkeviciusem w swoim debiucie dla M-1.
W związku z odwołaniem październikowej gali MMA Attack 4 w Ergo Arenie, Grabowski przyjął ofertę stoczenia walki o pas wagi ciężkiej M-1 Challenge z Kennym Garnerem. Polak w tamtym pojedynku kompletnie zdominował Amerykanina i odebrał mu pas mistrza. Paradoksalnie ów mistrzowskie trofeum stało się również problemem w ewentualnym przejściu do wymarzonej organizacji UFC. Okazało się, że kontrakt po zdobyciu pasa automatycznie wydłużył się o kolejne walki, które będą miały charakter przymusowej obrony tytułu. Z chwilą, gdy Marcin Tybura wygrał Grand Prix wagi ciężkiej, nikt nie miał wątpliwości, że starcie obydwu Polaków jest nieuniknione. "Polish Pitbull" sam przyznał, że nie jest zadowolony z takiego obrotu spraw, gdyż wolałby, aby jego rywalem był obcokrajowiec. Włodarze M-1 Global zdecydowali jednak inaczej i pomimo odwołania pierwszej walki uparcie dążyli do sfinalizowania tego pojedynku, który dojdzie do skutku 15 sierpnia.
Marcin Tybura jak dotąd jest niepokonany na zawodowej scenie MMA. Zawodnik z Uniejowa to zwycięzca Grand Prix wagi ciężkiej M-1 Global z 2013 roku, choć do owego turnieju dostał się z listy rezerwowej. W półfinale efektownie odprawił Chabana Ka, a w finale poddał znanego z gal KSW, Konstantina Gluhova. Marcin Tybura z czasem stał się jedną z gwiazd rosyjskiej federacji. Na polskiej scenie udało mu się pokonać m.in. Szymona Bajora, znanego choćby z występu na debiutanckiej gali Professional MMA Challenge. Tybura to przede wszystkim bardzo dobry grappler, 40 proc. swoich walk wygrał dotąd przez poddania. Jego pojedynki rzadko kończą się decyzją sędziów punktowych. Z racji odwołania jego marcowej walki z Damianem Grabowskim, "Tybur" otrzymał szansę występu na kwietniowej gali M-1 Challenge 47. 28-latek w 3. rundzie pokonał przez TKO solidnego zawodnika z Chorwacji - Maro Peraka. Teraz Tyburę czeka jednak najcięższe wyzwanie w dotychczasowej karierze. W Sankt Petersburgu będzie musiał udowodnić swoją wyższość nad nr 1 wagi ciężkiej w Polsce.
Z jednej strony szkoda, że do takiej walki dochodzi w Rosji, a przegrana jednego z Polaków znacznie zahamuję jego karierę. Patrząc jednak z innej perspektywy należy stwierdzić, iż to starcie będzie nie lada gratką dla fana europejskiego, a nawet światowego MMA. Kto okażę się zwycięzcą bratobójczej wojny? O tym kibice przekonają się już 15 sierpnia.