Czołowy polski "średni" był bezlitosny przez piętnaście minut i przez większość czasu rozbijał swojego przeciwnika w parterze. Zawodnik American Top Team był na to przygotowany.
Zobacz także: UFC Sankt Petersburg: Michał Oleksiejczuk łowcą nokautów! Błyskawiczny triumf w Rosji (wideo)
- Wiedziałem, że Alen nie ma ze mną szans w parterze, jest o dwa poziomy niżej. I jeżeli poradziłem sobie z Thalesem Leitesem, mistrzem jiu-jitsu, to z nim też nie będę miał problemów - przyznał pewny siebie Krzysztof Jotko w rozmowie z inthecage.pl.
29-latek z Ornety opowiedział jednak, że na kilka dni przed starciem konfrontacja wisiała na włosku. Na przeszkodzie stanęło przeziębienie.
ZOBACZ WIDEO: Serie A: Znaczące potknięcie AC Milan. Piątek centymetry od asysty [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
- Wcześniej o tym nie mówiłem, ale przez dwa tygodnie byłem chory. Nawet już podczas pobytu w Rosji. Kupowałem jakieś leki. Myślałem nawet, że będę musiał odwołać walkę. Powiedziałem sobie jednak, że to mnie nie zatrzyma i wyjdę do oktagonu, żeby go zdominować. Taki miałem plan, zrealizowałem to - dodał.
Po trzech porażkach z rzędu, Jotko w końcu zwyciężył. Jego dotychczasowa umowa z najlepszą organizacją MMA na świecie wygasła. Reprezentant Polski ma jednak nadzieję, że kontrakt zostanie przedłużony.
Zobacz także: Przemysław Runowski zdeklasowany. Polak bez szans w starciu z brytyjską nadzieją
- Mam nadzieję, że UFC mnie doceni i dostanę kolejny kontrakt. To był już mój trzeci. Mam za sobą jedenaście walk, z czego tylko cztery przegrane. UFC to mój dom. Wszystko zrobiłem w swoim życiu, żeby tu się znaleźć i tutaj zostać. Gdy wchodziłem do oktagonu, to pomyślałem sobie, że tyle osób we mnie wierzy i nie mogę tego spierdzielić. Musiałem w końcu wygrać - zakończył.