Jedenaście lat temu Dane Sayers był bliski spełnienia wielkiego marzenia. Dostał się do dwunastej edycji telewizyjnego show The Ultimate Fighters, w którym nagrodą była przepustka do organizacji UFC. Ostatecznie się nie udało, bo choć dostał się do finału, to przegrał w pierwszej walce.
Teraz w Stanach Zjednoczonych znowu jest o nim głośno. Niestety, wieści są tragiczne. 33-latek nie żyje. Wszystko wskazuje na to, że był to tragiczny wypadek.
Początkowo radio AM 1100 The Flag WZFG informowało jedynie, że ciało Sayersa wyłowiono z rzeki Red River. Więcej informacji na temat okoliczności śmierci miała dać sekcja zwłok.
Wyniki sekcji nie zostały podane do wiadomości publicznej. Rodzina wojownika MMA jednak zdradziła, że policja ustaliła, iż było to przypadkowe utonięcie. Matka dodała, że Dane często chodził nad brzegiem rzeki w poszukiwaniu drewna, które wykorzystywano do tworzenia rzeźb i ozdób.
33-latek nosił pseudonim "Czerwony koń". W zawodowym MMA stoczył szesnaście pojedynków i dwanaście z nich wygrał. Ostatni raz bił się w klatce w 2018 roku i wówczas przegrał na gali LFA 38 z Tatem Romero.
MMA było jego pasją. Na co dzień pracował w branży IT, a przez pewien czas był pracownikiem Microsoftu.
"Mnóstwo wyrzeczeń". Pudzianowski wie, ile kosztowała go walka z "Jurasem" >>
KSW 61. Fantastyczne słowa "Jurasa" po porażce z Mariuszem Pudzianowskim >>