"Pragniemy poinformować, że w wyniku jednej z walk wczorajszego turnieju PunchDown 5 jeden z jej uczestników, Artur 'Waluś' Walczak, znajduje się obecnie pod opieką medyczną w szpitalu. Jest to bardzo nieszczęśliwe zdarzenie, jedno z tych, których nikt sobie nie życzy, jakkolwiek jest ono wpisane w ryzyko związane z tą dyscypliną sportu" - czytamy w oświadczeniu PunchDown na Facebooku.
W walce półfinałowej PunchDown 5 rywalem Walczaka był Dawid Zalewski. Po jednym z ciosów "Waluś" padł jak rażony piorunem i sytuacja zrobiła się niebezpieczna. Medycy obecni na gali udzielili zawodnikowi pomocy, ale to nie wystarczyło i został przetransportowany do szpitala (więcej TUTAJ).
W sieci pojawiły się głosy m.in. od Piotra Witczaka znanego jako "Bonus BGC", że Walczak nieprzytomny przez 30 minut czekał na karetkę. Organizacja PunchDown nie potwierdziła tych doniesień, ale jednocześnie przyznała się do tego, że na miejscu nie było karetki pogotowia.
W innych niebezpiecznych dyscyplinach sportowych (np. żużel) regulaminy jasno określają, że taka karetka musi być w gotowości na miejscu podczas zawodów.
"Podczas nieszczęśliwego zdarzenia z wczorajszego wieczoru natychmiastowo zareagowali obecni na miejscu ratownicy medyczni, którzy przenieśli Artura w bezpieczne miejsce, w którym mógł otrzymać pomoc doraźną i zostać poddany dalszej ocenie medycznej. Zawodnik zachowywał przytomność, ale zaobserwowane przez ratowników niepokojące symptomy neurologiczne skłoniły ich do wezwania na miejsce pogotowia ratunkowego, co niezwłocznie uczyniono" - podkreślono.
Walczak przebywa w jednym z wrocławskich szpitali. - Modlimy się o zdrowie - powiedział nam szef organizacji Jakub Henke.
Zobacz:
Artur Walczak nie powiedział ostatniego słowa w MMA. Strongman ponownie wejdzie do klatki
ZOBACZ WIDEO: Szef FEN uderza w legendarnego komentatora. "Mówi różne rzeczy, nie zawsze są to trafne uwagi. Ten tekst był nie na miejscu"