Takich scen jeszcze nie było. W półfinałowym pojedynku Artur Walczak mierzył się z Dawidem Zalewskim. Po jednym z ciosów tego drugiego, popularny "Waluś" padł i sytuacja zrobiła się poważna.
Zawodnikowi natychmiast udzielono pomocy, ale to nie wystarczyło i został przetransportowany do szpitala.
Jak wygląda obecnie jego stan zdrowia? - Nie mamy żadnych konkretnych informacji i czekamy na wieści. Nie jesteśmy nikim z rodziny, także ciężko nam się czegoś dowiedzieć, dlatego za chwilę ruszamy do szpitala - przyznaje Jakub Henke.
Dla szefa organizacji to również trudny moment. - Proszę o trochę czasu, bo ciężko to przeżywamy. To jeden z naszych ulubieńców. Prywatnie znamy się ładnych 8-10 lat - dodaje.
W mediach społecznościowych pojawiła się informacja, że Walczak musiał długo czekać na karetkę i transport do szpitala. "Czekam na oficjalne oświadczenie w sprawie mojego bliskiego przyjaciela Artura Walusia, dlaczego nieprzytomny 30 minut czekał za karetką!!!" - napisał Piotr Witczak, znany jako "Bonus BGC".
Henke odparł jednak zarzuty. - To totalna bzdura - mówi wprost. Przyznaje, że impreza była odpowiednio zabezpieczona, a "Waluś" od początku był pod doskonałą kontrolą medyków.
- Byłem akurat przy tym, jak chłopacy go zabezpieczali. Został zniesiony na zaplecze i normalnie się obudził. Rozmawiali z nim, a potem zaczął słabnąć. Wtedy od razu wezwali karetkę i tak naprawdę nie wiemy nic więcej - opisuje sytuację.
- Czekamy na kontakt z kimś bliskim, z jego narzeczoną. Modlimy się o zdrowie - mówi. Henke przyznał też, że gdy tylko uda się zebrać oficjalne i konkretne wiadomości, organizacja wyda oświadczenie.
Zobacz także:
"Bombardier": Jestem u siebie większą gwiazdą niż "Pudzian" w Polsce
Norman Parke się wygadał! Wiemy, ile Fame MMA zapłaciło KSW