Stipe Miocic: strażak, który został mistrzem UFC. I nadal zamierza gasić pożary!
Wydawać by się mogło, że po tak olbrzymim sukcesie postawi tylko na MMA. Nic z tego. Twierdzi, że ma wyrozumiałych szefów, a przede wszystkim kocha tę robotę. Jego zaś kochają kibice z Cleveland.
"Cleveland sports curse", czyli "sportowa klątwa Cleveland" - ten termin od wielu lat funkcjonował w amerykańskim sporcie. Dotyczy on zawodowych zespołów z miasta w stanie Ohio. Cleveland Cavaliers nigdy nie wygrali NBA, Cleveland Indians nie zdołali zwyciężyć w lidze baseballowej MLB od 1948 r. Natomiast futboliści Cleveland Browns nie potrafili powtórzyć sukcesu z 1964 r. w lidze NFL. Klątwa trwała więc ponad pół wieku.
W sobotę, 14 maja, stacja ESPN wyemitowała film dokumentalny pt. "Believeland" (gra słów, połączenie "Cleveland" i "believe", czyli "wierzyć), traktujący właśnie o braku sukcesów Cavs, Indians i Browns. Kilka godzin później miasto w końcu jednak doczekało się mistrza w zawodowym sporcie. Tyle że nie na boisku czy parkiecie, lecz w oktagonie.
33-letni Stipe Miocic (z prawej) sprawił niespodziankę, nokautując na gali UFC 198 w brazylijskiej Kurytybie mistrza wagi ciężkiej, miejscowego faworyta Fabricio Werduma. - Wprawdzie nie niosłem na swoich barkach ciężaru całego Cleveland, ale faktycznie chciałem zakończyć tę klątwę - przyznał Miocic.
Amerykanin o chorwackich korzeniach osiągnął Himalaje MMA, choć dla wielu kibiców pozostaje postacią mało znaną. Warto to zmienić, bo nowy mistrz jest postacią nietuzinkową, z ciekawym życiorysem.