Alonso: To był bardzo dziwny wyścig

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Fernando Alonso może być zadowolony z pierwszego wyścigu sezonu. Dwukrotny mistrz świata zajął bardzo dobre czwarte miejsce, w końcówce wyprzedzając Kovalainena. W nienajlepszym nastroju był za to Nelson Piquet, który nie dojechał w Melbourne do mety.

Dla Alonso był to pierwszy wyścig w bolidzie Renault po rocznej przerwie na występy w McLarenie. Hiszpan mógł być ze swojej postawy zadowolony. Po dyskwalifikacji Barrichello zajął czwarte miejsce, co po nie najlepszych kwalifikacjach (był jedenasty) jest sporym progresem. - To był bardzo dziwny wyścig z dużą ilością wyprzedzania, wypadków i usterek technicznych. Udało nam się wykorzystać większość danych nam szans i finiszowaliśmy w pierwszym wyścigu na dobrej pozycji. Zespołowi da to więcej energii do pracy, a także pewności na pozostałą część sezonu. Musimy jednak w dalszym ciągu kontynuować pracę nad poprawą naszych osiągnięć w kwalifikacjach oraz w wyścigu. Dzisiejszy rezultat jest dla nas bardzo ważny. - powiedział po wyścigu Alonso.

Dobrego humoru nie miał za to Nelson Piquet. Młody Brazylijczyk, który debiutuje w gronie kierowców F1, w wyniku uszkodzeń po kolizji nie dojechał do mety. - Wystartowałem dobrze i udało mi się odrobić kilka pozycji na pierwszym okrążeniu, które było dość szalone. Niestety tuż po starcie zostałem uderzony, co uszkodziło mój samochód i nie udało mi się dojechać do mety w moim pierwszym starcie w Grand Prix. Jestem zawiedziony, ale wiele też nauczyłem się podczas tego weekendu. Nie mogę już się doczekać wyścigu w Malezji i mam nadzieję na lepszy rezultat. Tor Sepang znam, więc powinno być łatwiej. - powiedział z nadzieją Piquet. Na pocieszenie należy przypomnieć, że trzydzieści lat temu jego ojciec (trzykrotny mistrz świata) zadebiutował w identyczny sposób. Do pierwszego wyścigu przystąpił również z 21. pozycji i podobnie jak jego syn na 31 okrążeniu wycofał się z wyścigu. Może przed Piquetem juniorem równie świetlana kariera jak przed jego ojcem?

Źródło artykułu:
Komentarze (0)