Miliarder zginął na torze wyścigowym. W swoje urodziny

Getty Images / Jared Siskin/Patrick McMullan / Na zdjęciu: James Crown
Getty Images / Jared Siskin/Patrick McMullan / Na zdjęciu: James Crown

James Crown, którego rodzinny majątek szacowany jest na ponad 10 mld dolarów, zginął w wypadku na torze wyścigowym Aspen Motorsports Park. 70-latek wybrał się tam, by świętować urodziny. Kondolencje rodzinie biznesmena złożył już prezydent Joe Biden.

W tym artykule dowiesz się o:

James Crown w ostatnią niedzielę świętował 70. urodziny. Z tej okazji miliarder postanowił wybrać się na tor wyścigowy Aspen Motorsports Park w Woody Creek w Kolorado. W trakcie jazdy po torze najprawdopodobniej popełnił błąd, który poskutkował wypadnięciem z trasy i uderzeniem w bandę ochronną przy dużej prędkości - poinformował po kilkunastu godzinach od zdarzenia "The Colorado Sun".

Crown był m.in. prezesem i dyrektorem generalnym swojej rodzinnej firmy, Henry Crown and Company. Zasiadał w zarządzie JPMorgan, był też prezesem zarządu w General Dynamics. "Forbes" w 2020 roku majątek jego rodziny szacował na 10,2 mld dolarów.

Lokalne władze bają obecnie okoliczności wypadku na torze w Woody Creek. "Oficjalna przyczyna śmierci będzie znana po sekcji zwłok, chociaż ewidentne jest, że doszło do urazu wskutek wielokrotnego uderzenia tępym narzędziem" - poinformowało biuro koronera hrabstwa Pitkin w komunikacie prasowym.

"Składamy kondolencje rodzinie i bliskim Jamesa w tym niezwykle trudnym czasie. Nasze myśli są również z wami wszystkimi, którzy znali i kochali go tak samo jak ja. Był integralną częścią JPMorgan Chase i naszego życia. Będzie nam go bardzo mocno brakować" - przekazał w oświadczeniu Jamie Dimon, dyrektor generalny JPMorgan Chase.

Na pożegnanie cenionego miliardera zdecydował się też prezydent Joe Biden, który w specjalnym oświadczeniu nazwał go "dobrym człowiekiem, bliskim przyjacielem i świetnym Amerykaninem". "Żył historią Chicago. Tą, którą powiązała pracowitą przeszłość naszego narodu z zawsze pełną nadziei przyszłości" - napisał prezydent Stanów Zjednoczonych.

"Rodzina Crownów jest głęboko zasmucona nagłym odejście Jamesa. Równocześnie prosimy o uszanowanie jej prawa do prywatności w tym trudnym czasie" - napisano w oświadczeniu bliskich tragicznie zmarłego miliardera.

James Crown mieszkał na co dzień w Chicago, ale często podróżował do Kolorado ze względu na pracę w zarządzie kilku firm w tym stanie. Pracował m.in. w Instytucie Aspen, pomagał też Muzeum Nauki i Przemysłu, jak i Uniwersytetowi w Chicago.

Czytaj także:
- Kazachski miliarder w F1? Może być tylko "słupem"
- Ryan Reynolds zainwestował w zespół F1. Transakcja warta 200 mln euro

Komentarze (0)