Cztery dublety Red Bulla
Zespół Red Bull Racing bardzo pechowo zainaugurował nowy rok startów. Punktem zwrotnym dla stajni z Milton Keynes okazał się kwietniowy wyścig o Grand Prix Chin. Po wywalczeniu pole position, Sebastian Vettel nie miał sobie równych także w niedzielę. Podobnie jak podczas ubiegłorocznej wygranej na legendarnym torze Monza, "baby Schumi" udowodnił, że doskonale radzi sobie w trudnych warunkach. Jako drugi na mecie zameldował się Mark Webber, a brytyjski zespół przerwał hegemonię Brawn GP, notując pierwszy w historii dublet. Red Bull odnosił jeszcze podwójne zwycięstwa w Wielkiej Brytanii, Niemczech, oraz na ukoronowanie niezwykle udanego sezonu - w Abu Zabi.
Pech Massy
Po przegranej walce o mistrzostwo świata w 2008 roku, Felipe Massa zapowiadał, że nie podda się i powalczy o tytuł w tym sezonie. Jednak Brazylijczyk nie spodziewał się, że jego zespół przygotuje tak nieudany bolid (Ferrari zajęło dopiero 4. miejsce w klasyfikacji konstruktorów). Po wyścigach w Wielkiej Brytanii i Niemczech wydawało się, że 28-letni kierowca z Sao Paulo powraca do swojej formy. Dobrą dyspozycję Massy przerwał tragiczny wypadek podczas kwalifikacji przed GP Węgier. Brazylijski kierowca z poważnymi obrażeniami lewego oka musiał poddać się kilku operacjom. Na szczęście były wicemistrz świata szybko wraca do zdrowia i na pewno zobaczymy go w przyszłym roku za sterami Ferrari.
Pierwsze podium Force India
Ten sezon, a dokładnie weekend w Spa na długo zapadnie w pamięci sympatyków zespołu Force India. To właśnie podczas Grand Prix Belgii ekipa z siedzibą w Silverstone wywalczyła swoje pierwsze pole position. W dodatku, Giancarlo Fisichella wykorzystał znakomity wynik z kwalifikacji i zajął drugie miejsce ustępując jedynie Kimi Raikkonenowi. Nie możemy jednak zapomnieć o wyścigu we Włoszech, gdzie Adrian Sutil zdobył dla swojego teamu pięć punktów. Z zespołem, którego właścicielem jest Vijay Mallya 3 września rozstał się "Fisico". Włoch odszedł do Ferrari, zastępując nieradzącego sobie w Formule 1 Lucę Badoera.
Afera "crash-gate"
We wrześniu światem Formuły 1 wstrząsnęła afera związana z ustawionym wypadkiem Nelsona Piqueta podczas ubiegłorocznego wyścigu o Grand Prix Singapuru. Dzięki dochodzeniu FIA ustalono, że szefostwo Renault zmusiło młodego Brazylijczyka do rozbicia swojego samochodu, aby mógł zwyciężyć Fernando Alonso. Mimo iż Flavio Briatore oraz Pat Symonds zostali surowo ukarani, wizerunek francuskiej stajni został mocno nadszarpnięty. Nadal nie wiadomo czy ekipa z Enstone wystartuje w przyszłym sezonie.
Cichy bohater sezonu
Pięć długich lat musiał czekać Rubens Barrichello na dziesiąte zwycięstwo w Formule 1. W sezonie 2009 doświadczony zawodnik zajął miejsce w kokpicie bolidu Brawn GP. Dzięki zastosowaniu podwójnych dyfuzorów, zespół powstały na gruzach Hondy zdominował początek rywalizacji, a Brazylijczyk wygrał wyścig o Grand Prix Europy. Wcześniej jednak Barrichello stał się nieświadomym uczestnikiem dramatycznego wypadku Felipe Massy podczas kwalifikacji przed GP Węgier. To właśnie z jego bolidu oderwała się sprężyna, trafiając w kask zawodnika Ferrari. Po feralnym wydarzeniu 37-letni kierowca odniósł jeszcze zwycięstwo na torze Monza, łącznie notując sześć miejsc na podium w siedemnastu występach. Do kolejnego roku startów brazylijski weteran Formuły 1 przystąpi w barwach Williamsa.
Koniec transferowej sagi Alonso
Nie był to z pewnością udany sezon w wykonaniu Fernando Alonso. Dwukrotny mistrz świata zaledwie raz stanął na podium i to na najniższym jego stopniu, podczas Grand Prix Singapuru. Realna szansa odniesienia zwycięstwa pojawiła się na Węgrzech, jednak oderwane koło na 13. okrążeniu wyścigu pozbawiło kierowcę Renault szans walki o czołowe lokaty. Ta niebezpieczna sytuacja przywołała wspomnienie tragicznego wypadku Henry Surteesa, który poniósł śmierć w podobnych okolicznościach zaledwie tydzień wcześniej, podczas zawodów Formuły 2. Już przed rozpoczęciem sezonu rozgorzała dyskusja na temat przejścia Alonso do ekipy Ferrari. Ostatecznie, 30 września Hiszpan związał się ze stajnią z Maranello trzyletnią umową.
Ostatni sezon z BMW Sauber
Po niezwykle udanym modelu F1.08 fani Roberta Kubicy z pewnością nie spodziewali się, że tegoroczny bolid będzie tak marną konstrukcją. Polski jedynak w Formule 1 zajął w tym sezonie dopiero 14. miejsce z dorobkiem siedemnastu punktów. Krakowianin mimo wielkiego talentu nie potrafił poradzić sobie ze słabymi osiągami jego samochodu. Wyjątkiem był wyścig na Interlagos, gdzie Kubica zajął drugie miejsce, nie zważając na przegrzewający się silnik. Warty uwagi jest również świetny atak polskiego kierowcy na Nico Rosbergu tuż po wznowieniu wyścigu. W przyszłym roku Kubica będzie reprezentował barwy zespołu Renault.
Jenson Button - "We are the champions"
Tegorocznym mistrzem świata Formuły 1 został Jenson Button. Przed sezonem mało kto zdecydowałby się postawić na Brytyjczyka jakiekolwiek pieniądze. Wszyscy spodziewali się, że walka o mistrzostwo rozstrzygnie się między kierowcami Ferrari, McLarena lub BMW Sauber. Po raz kolejny przekonaliśmy się, że sport jest nieprzewidywalny. Brytyjski kierowca w stu procentach zasłużył na swój mistrzowski tytuł. Button miał fenomenalny początek sezonu - wygrał aż sześć z siedmiu wyścigów! Zawodnik Brawn GP podobnie jak w minionym roku Lewis Hamilton zajmując piąte miejsce w wyścigu na Interlagos mógł cieszyć się z tytułu najlepszego kierowcy globu.
Kuriozalna pomyłka
W Formule 1 błędy popełniane przez mechaników, strategów oraz w końcu samych kierowców nie powinny specjalnie dziwić. Sytuacja podobna do tej z 20. okrążenia wyścigu o Grand Prix Abu Zabi nie zdarza się jednak zbyt często. Sprawcą całego zamieszania był Jaime Alguersuari. 19-letni Hiszpan zjeżdżając do alei serwisowej jak gdyby nigdy nic minął stanowisko swojego zespołu, zajmując miejsce przeznaczone dla Sebastiana Vettela. Mechanicy Red Bulla szybko zorientowali się, że obsługa nadjeżdżającego bolidu nie należy do ich obowiązków i przepuścili zdezorientowanego kierowcę Toro Rosso. Ostatecznie, Alguersuari po awarii skrzyni biegów przedwcześnie wycofał się z rywalizacji.
Japońska rewelacja
Wystartować w zaledwie dwóch wyścigach i z miejsca zwrócić na siebie uwagę światowych obserwatorów Formuły 1. Tej trudnej sztuki zdołał dokonać Kamui Kobayashi, który wskutek kontuzji Timo Glocka, zajął miejsce w kokpicie bolidu Toyoty. Debiutant świetnie wywiązał się z powierzonego mu zadania, a występ w kończącym sezon Grand Prix Abu Zabi na długo pozostanie w pamięci kibiców. Japoński kierowca stoczył pasjonującą walkę z Jensonem Buttonem, w rezultacie wyprzedzając świeżo upieczonego mistrza świata. Kobayashi sięgnął ostatecznie po trzy punkty za szóstą lokatę, pozostawiając po sobie bardzo dobre wrażenie.
---
Robert Chruściński i Mateusz Nikołajczuk