Karolina Pilarczyk: Przez wiele lat przebijam mury. Nie boję się wyzwań (wywiad)

Materiały prasowe / Blogstar / Na zdjęciu: Karolina Pilarczyk na premierze filmu
Materiały prasowe / Blogstar / Na zdjęciu: Karolina Pilarczyk na premierze filmu

- Przez wiele lat "przebijam mury" i nie boję się wyzwań - mówi Karolina Pilarczyk. Polska drifterka nie tylko rozwija swoją karierę, ale ma też za sobą debiut na dużym ekranie. Zagrała w filmie "Diablo. Wyścig o wszystko".

W tym artykule dowiesz się o:

Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: Co jest trudniejsze? Gra przed kamerą czy drift samochodowy?
 
[b]

Karolina Pilarczyk, polska drifterka: [/b]Na dzisiaj odpowiem, że drift, a głównie dlatego, że przed kamerą przede wszystkim robiłam to na czym się doskonale znam, czyli jeździłam samochodami. Dodatkowo wszystkie sceny odbywały się w kontrolowanych i bezpiecznych warunkach. Podczas zawodów driftingowych jeździmy dużo szybciej i dużo bardziej ryzykujemy.
 
Czy zdjęcia, praca na planie czymś zaskoczyły? Jak ocenia pani współpracę z reżyserem Michałem Otłowskim?
 
Tak, było lekkie zaskoczenie. W filmie gra dużo fantastycznych i znanych aktorów. Bałam się trochę, że mogą "gwiazdorzyć". Tymczasem wszyscy byli niesamowicie pomocni, ciepli i mili! Praca z takimi osobami na planie "Diablo" to była prawdziwa przyjemność. Tak samo jak z reżyserem Michałem Otłowskim. Ma niesamowity i bardzo otwarty umysł. Uwielbiam ludzi, którzy żyją tym co robią.

Wydaje mi się, że nie boi się pani wyzwań. Drift, debiut filmowy. Nowe cele napędzają?

ZOBACZ WIDEO: Diablo. Wyścig o wszystko - Silne dziewczyny łamią stereotypy

Zdecydowanie! Ja przez wiele lat "przebijam mury" i wiem, że zawsze się znajdzie na to sposób, stąd nie boję się wyzwań. Dokładnie - cele napędzają. Dobrze to zostało określone. Ja nie mam marzeń, tylko cele. Wyznaczam sobie dokładną strategię ich osiągnięcia, a każdy, nawet najmniejszy sukces mnie "uskrzydla" i daje mi siłę do działania.
 
Film "Diablo" to też dobra okazja, by poruszyć temat driftu w Polsce. Jak wygląda jego sytuacja? Czy zdobywa on coraz większe uznanie?
 
Tak! Zdecydowanie. Drifting jest niezwykle fascynującą dyscypliną i jedną z najszybciej rozwijających się dyscyplin motorsportowych w Polsce i na świecie. Od startu do mety musimy utrzymać auto w precyzyjnym poślizgu, a to wszystko przy prędkościach pond 150 km/h. Dyscyplina daje niesamowitą adrenalinę i przyjemność zawodnikom, ale jednocześnie jest też rewelacyjna dla publiczności! Świetnie się ogląda. Nie trzeba biegać po odcinkach specjalnych czy czekać pół godziny, aż kierowcy objadą tor, tylko całe show odbywa się dokładnie przed publicznością. Zawodnicy jadą raptem 3-4 zakręty, a potem się zmieniają. Ciągle się coś dzieje. Są poślizgi, jest kontakt, są wypadki. Drifterzy to tacy współcześni gladiatorzy. Mamy samochody o mocy średnio po 700-800 KM. A jednocześnie jest bezpiecznie. Nikomu się nic nie stało, a w zawodach startują nawet 12-13 latkowie!  
 
Przygodę z driftem zaczęła pani już w 2004 roku. Czy sądziła pani wtedy, że zrobi się z tego tak piękna przygoda? Bo można bez wątpienia stwierdzić, że drift odmienił pani życie na dobre.
 
To prawda, po raz pierwszy drifting zobaczyłam w 2004 roku i potem musiałam bardzo długo walczyć o to by jeździć. Nie mam żadnych rodzinnych tradycji motorsportowych i nikt z najbliższego otoczenia nie mógł i nie chciał mi pomóc. Wręcz przeciwnie. Bardzo długo szukałam finansowania, wsparcia i wiedzy. Dopiero w 2008 roku wybudowałam moje pierwsze auto do driftu, a w 2013 roku w pełni profesjonalne auto driftingowe do wygrywania.

Chyba w żadnym momencie nie zastanawiałam się czy to jest tylko przygoda czy coś więcej. Miałam tyle przeszkód, że byłam za bardzo pochłonięta ich pokonywaniem. Może właśnie dlatego tyle zbudowałam. No i zdecydowanie - drift odmienił moje życie o 180 stopni. Pracowałam w branży IT i wszyscy spodziewali się, że wyjdę za mąż za jakiegoś biznesmena, urodzę dwójkę dzieci, będę miała dom pod Warszawą, psa i kota. Tymczasem ja mam kilka samochodów sportowych, więcej czasu spędzam w drodze niż w domu i driftuję z prędkościami ponad 150 km/h na torach na całym świecie.
 
Być może ten wywiad przeczytają osoby, które dopiero myślą o wzięciu się za drift. Jaki budżet potrzeba na początek, by pomyśleć o startach? Czy to taka trochę studnia bez dna?
 
Zachęcam wszystkich do tego żeby zaczęli swoją przygodę z driftingiem! Takich emocji i przeżyć ciężko doznać gdziekolwiek indziej. Na szczęście można zacząć całkiem niskim kosztem. Wystarczy się zaopatrzyć w tani samochód tylnonapędowy np. BMW E36. Takie pojazdy można kupić za 3,5 tys. złotych, zaspawać dyferencjał, zamontować hamulec ręczny hydrauliczny, dogadać się z wulkanizacją by brać od nich opony, które idą do utylizacji i już - jesteśmy gotowi do treningów. Oczywiście to tylko na początek. Potem zaczynają się kolejne modyfikacje i... jest to studnia bez dna. My inwestujemy wszystkie pieniądze, które zarabiamy i cały czas jest długa lista rzeczy, które chcielibyśmy kupić "jak będą jakieś dodatkowe fundusze". Ale warto - niewiele jest rzeczy, które dadzą tak cudowne emocje i są bezpieczne, a przecież o to chodzi w życiu - żeby je poczuć i brać pełnymi garściami!
 
Nazywana jest pani "Królową Polskiego Driftu". Czy takie określenie pani przeszkadza, czy wręcz przeciwnie? Czy uważa się pani za kobietę, która może pokazać innym przedstawicielkom płci pięknej, że nie należy się bać motorsportu? 
 
W tym miejscu pozwolę sobie na opowiedzenie, skąd w ogóle takie określenie się wzięło. Drifting narodził się w Japonii podczas nielegalnych wyścigów nocnych i nie było tam mistrza, tylko "Drift King" czyli Król Driftu. Najlepszych drifterów właśnie tak się nazywało. Ponieważ byłam jedyną kobietą driftującą, dlatego jedna z gazet nazwała mnie "Królową Polskiego Driftu". Obecnie posiadam oficjalne tytuły Mistrzostw Europy Drift Kings - Queen of Europe 2016 i 2017. Jestem z tego bardzo dumna i zawsze lubiłam to określenie. I co najważniejsze, przetarłam szlaki kobietom. Jest wiele dziewczyn, które pytają mnie jak zacząć i wkraczają w świat driftu. Wspieram każdą osobę, ale szczególnie kobiety, bo cały czas ich jest za mało w tej dyscyplinie.
 
Jak w ogóle wygląda sytuacja drifterek w Polsce? Przetarła pani szlaki i przybywa kobiet pragnących odnosić sukcesy w zawodowym drifcie, czy wręcz przeciwnie?

Tak! Bardzo mnie to cieszy, że kobiet przybywa. Przez prawie 10 lat byłam jedyna, która oficjalnie działała w driftingu. Potem dołączyła do mnie koleżanka, potem kolejne, obecnie w zawodach w Polsce jeździ sześć pań, a na forach ujawniło się aż szesnaście kobiet, które mają swoje samochody i driftują! Wierzę, że jest ich więcej, tylko jeszcze się nie pokazały.  
 
Czy uznałaby pani drift za sport popularny w Polsce? Czego nam brakuje, aby zyskał taki rozgłos jak chociażby w Stanach Zjednoczonych? W jaki sposób można go popularyzować? Czy chociażby takimi występami jak pani w filmie "Diablo"?
 
Drifting w Polsce staje się coraz bardziej popularny, ale jeszcze dużo jest tu do zrobienia. Moim marzeniem jest, by media bardziej zainteresowały się tą dyscypliną i by były regularne relacje z zawodów. W Stanach Zjednoczonych jest trochę łatwiej, bo oni kochają motorsport. Drugim najpopularniejszym sportem narodowym u nich jest NASCAR, z którego relacje transmitowane są w ok. 150 krajach. A u nas? U nas głownie mówi się o piłce nożnej. A szkoda, bo mamy jednych z najlepszych zawodników na świecie, którzy odnoszą duże sukcesy w tej dyscyplinie. Nie ukrywam, że biorąc udział w takich projektach jak "Diablo. Wyścig o wszystko" chcemy bardziej wypromować ten sport.   
 
Pod koniec ubiegłego roku dostała pani zaproszenie na czołowe zawody w Stanach Zjednoczonych - Formula Drift. To trochę jak Formuła 1 driftu. Ogromne wyróżnienie. Czuje pani dumę? Bo spotkałem się z porównaniem tego wyczynu nawet do Roberta Kubicy i jego startów w F1.
 
Tak! Czuję się bardzo dumna i szczęśliwa. Pracowałam na to wiele lat. Tak samo jak w przypadku F1, otrzymanie licencji to nie wszystko. Trzeba było tu poskładać wiele elementów: sponsorów, samochód driftingowy, logistykę, mechaników... Mam nadzieję, że się udało, bo ten rok będzie dla nas głównie testowy. Oczywiście zrobię wszystko co w mojej mocy, by pojechać jak najlepiej, ale przede wszystkim chcę się zapoznać z torami, ludźmi, nauczyć specyfiki tych zawodów, po to by bardzo mocno powalczyć w następnych latach
 
Znowu będziemy musieli wrócić do finansów. Ile potrzeba środków na starty w Formula Drift? Jak wygląda w tej chwili proces budowy samochodu?

Na szczęście Formuła Drift jest dużo tańsza niż Formuła 1. Dodatkowo zdecydowaliśmy się na jazdę w FD Pro2, gdzie są tylko cztery rundy, więc koszty znacząco maleją. Dalej jednak są to bardzo duże pieniądze. Zwłaszcza, że nasze pojazdy driftingowe nie spełniają wymogów technicznych FD, stąd musimy mieć trzecie auto, dedykowane do tych zawodów. Na dzisiaj jeszcze nie zdradzę, co to będzie za auto, bo jest to niespodzianka, którą pokażemy podczas naszej konferencji prasowej 27 marca, na którą już serdecznie zapraszam.

Komentarze (0)