- Obecnie negocjujemy, ale nie osiągnęliśmy porozumienia i jest możliwość, że nie różnice między naszymi stanowiskami się nie zmniejszą - przyznał John Howett w rozmowie z autosport.com. - W tej chwili różnice są duże i muszę przyznać, że prawdopodobnie nie podpiszemy kontraktu.
Howett powiedział, że spodziewa się dużego ruchu na rynku kierowców. - Przyznały to trzy czy cztery zespoły na konferencjach prasowych, zobaczymy czy prawdziwe są pogłoski dotyczące Alonso i jaki to będzie miało wpływ na składy, nie wiadomo co z kierowcami BMW i tak dalej. Wszyscy czekamy.
Tymczasem włoski kierowca zapewnił, że różnice między nim a zespołem nie mają podłoża finansowego. - Pieniądze nigdy nie były problemem. Rozumiem zespół w wielu aspektach. Teraz obowiązuje cięcie kosztów - powiedział Trulli w Walencji.
- Wierzę, że kierowca powinien grać swoją rolę i wtedy jestem szczęśliwy… dla mnie to nie tylko zespół, ale rodzina. Więc rozumiem, że musimy ratować zespół i pracujących w nim ludzi. Są cięcia budżetowe i mój budżet też może być ucięty, to nie jest problem. Chcę zrozumieć, czego chce zespół - powiedział Trulli.
Zapytany, czy nie boi się o swoją przyszłość w związku z przewidywaniami, że rynek kierowców będzie bardzo duży. - Wszystko zależy od tego, czego chce Toyota. To naprawdę nie jest w moich rękach. Wszystko, co ja mogę zrobić, to dawać z siebie wszystko, co zresztą zawsze robię
Trulli dodał, że nie sądzi, żeby sprawa Alonso była kluczowa dla rynku kierowców. - Myślę, że zespoły patrzą na wszystko przez pryzmat problemów finansowych. Wszystkie czekają na decyzje, jakimi budżetami będą dysponować, zanim cokolwiek zrobią. Jest ciężko.
Włoch ma jednak nadzieję, że zostanie w F1. - Ale w tej sytuacji ekonomicznej nic nie jest pewne. Jeżeli spojrzeć na ostatni rok, to jest katastrofa. Wycofała się Honda, teraz BMW, a prawdopodobnie nie są to ostatnie decyzje - powiedział Trulli.