Analiza SportoweFakty.pl - Niezapomniane pożegnanie z Afryką

XIX finały Mistrzostw Świata, które odbyły się w Republice Południowej Afryki, przeszły już do historii. Zwyciężyli Hiszpanie, pozostałe medale przypadły Holendrom i Niemcom a smakiem musiał obejść się Urugwaj. Zawiodły przede wszystkim Anglia i Brazylia. Diego Maradona udowodnił, że żaden z niego trener. Skompromitowali się finaliści poprzedniej imprezy Włochy i Francja. A wszystko to przy ryku, doprowadzających do szału kibiców w Europie, wszechobecnych wuwuzeli. Czas na ogólne podsumowanie afrykańskiego mundialu.

W tym artykule dowiesz się o:

Koniec klątwy! Europa potrafi wygrywać poza swoim kontynentem - Jeszcze przed rozpoczęciem meczu finałowego, było jasne, że trwająca od pierwszych Mistrzostw Świata w Urugwaju w 1930 roku klątwa, zostanie nareszcie przełamana. W finale mierzyły się ze sobą bowiem dwa zespoły europejskie, co rzecz jasna gwarantowało, że mistrzem świata zostanie przedstawiciel Starego Kontynentu. W finale, który był jednym z najbrzydszych w historii, triumfowali Hiszpanie. Po trafieniu w dogrywce Andresa Iniesty, La Roja zwyciężyła 1:0 Holandię. Dla Hiszpanów był to pierwszy występ w wielkim finale, dla Holendrów już trzeci, przy czym zawsze schodzili z boiska pokonanii. Oranje przegrywali decydujące batalie z Niemcami w 1974 roku, z Argentyną w 1978 roku oraz tegoroczny finał z Hiszpanią.

Poczwórna korona - Aż czterech piłkarzy triumfowało w klasyfikacji strzelców. Po pięć bramek w południowo-afrykańskim turnieju uzyskali Hiszpan David Villa, Niemiec Thomas Mueller, Urugwajczyk Diego Forlan i Holender Wesley Sneijder. Oficjalnie tytuł przypadł reprezentantowi Niemiec, który popisał się z tego grona, największą ilością asyst. Pomocnik Bayernu Monachium zaliczył w turnieju trzy asysty. Pozostali jego konkurenci, zaliczyli po jednym kluczowym podaniu. Ostatni raz sytuacja, w której więcej niż jeden zawodnik okazywał się najskuteczniejszym graczem mistrzostw, zdarzyła się na mundialu w Chile w 1962 roku. Wówczas aż sześciu zawodników zdobyło po cztery bramki. Dwóch Brazylijczyków Vava i Garrincha, Węgier Florian Albert, Jugosławianin Drażen Jerković, Chilijczyk Leonel Sanchez i reprezentant ZSRR Walentin Iwanow. Wówczas przeprowadzono losowanie, kto zostanie królem strzelców. Szczęśliwcem okazał się legendarny drybler Canarinhos, Garrincha.

Rodzima myśl szkoleniowa - Mało kto zwrócił na to uwagę, ale wszyscy szkoleniowcy drużyn, które zagrały w półfinale, pochodzą z tego samego kraju, co ich podopieczni. Hiszpanów do triumfu poprowadził Vicente Del Bosque, srebrny medal wraz z Holandią zdobył Bert Van Marwijk, brąz Niemcom pomógł zdobyć Joachim Loew, natomiast Urugwajczyków prowadził Oscar Tabarez. Co ciekawe, przed turniejem żaden z nich nie był uważany za wybitnego szkoleniowca. Gdyby przyjrzeć się również pokonanym w ćwierćfinale, selekcjonerem Brazylii był Carlos Dunga a Argentyny Diego Maradona. Tylko Milovan Rajevac prowadzący Ghanę i Gerardo Martino, który opiekował się Paragwajem, urodzili się poza krajem, którego kadrę prowadzili na mundialu. Przy czym w wypadku Martino należy zaznaczyć, że mimo że jest Argentyńczykiem, można uznać po już za pół-Paragwajczyka.

Najlepsi z najlepszych - Turniej w RPA był dziwny, pod względem ilości gwiazd na konkretnych pozycjach. Wszystko przez to, że wyróżniło się niewielu napastników, nie wspominając już o bramkarzach. Prym za to wiedli... obrońcy. Świetnie w całym turnieju spisywała się hiszpańska linia defensywna z Sergio Ramosem i Carlesem Puyolem na czele. Do tego bardzo dobry turniej zaliczyli też Maicon, Phillip Lahm, Jorge Fucile, Diego Lugano, Giovanni Van Bronckhorst i Joris Mathijsen. W drugiej linii również nie brakowało zawodników, którzy zaliczyli wybitny turniej. Przede wszystkim Wesley Sneijder udowodnił niedowiarkom swoją klasę. Real Madryt powinien sobie teraz pluć w brodę, że pozwolono ubiegłego lata odejść właśnie jemu i Arjenowi Robbenowi. Cały świat zaskoczyli Bastian Schweinsteiger i Thomas Mueller. Klasę udowodnili natomiast Andres Iniesta i Xavi. Wśród napastników prym wiedli David Villa i Diego Forlan, lecz nie należy zapominać także o Luisie Suarezie, Miroslavie Klose czy Asamoah Gyanie. Wśród golkiperów, klasą dla siebie był Iker Casillas.

Wyblakłe gwiazdy - Znów na mundialu zawiodły największe gwiazdy futbolu. Wayne Rooney miał poprowadzić, do spółki z Fabio Capello, Anglików do drugiego w historii tytułu mistrza świata. Skończyło się na męczarniach w grupie i laniu, jakie sprawili im Niemcy w 1/8 finału. Dumni Synowie Albionu znów wracali szybko do domu. Na 1/8 finału zatrzymała się także Portugalia z Cristiano Ronaldo na czele. Pomocnik Realu Madryt już drugi raz pod rząd udowodnił, że nie jest w stanie w pojedynkę pociągnąć zespołu do sukcesu. Inna sprawa, że sam Ronaldo również był w słabej formie i nie bardzo wiedział co ma robić na boisku. Podobnie zresztą miał jego klubowy kolega Brazylijczyk Kaka. W całej tej brazylijskiej układance jakby nie pasował, miotał się bez ładu po murawie i w dodatku łatwo puszczały mu nerwy. Zawiódł także poniekąd Lionel Messi. Argentyna grała fantastycznie w pierwszych meczach turnieju a sam Messi grał pierwsze skrzypce. Brakowało mu jedynie skuteczności. Kiedy jednak w starciu z Niemcami i on sobie nie radził, Albicelestes byli skazani na klęskę. Pozostaje jedynie pytanie, czy to efekt ich rozdmuchanego przez media ego, czy może nadmiernej ilości meczów rozgrywanych w sezonie?

Kompromitacja finalistów - Występ na mundialu reprezentacji Francji i Włoch, to jedna z największych klęsk w historii futbolu po obu stronach Alp. O Francji już przed turniejem było wiadomo, że nic z tego dobrego nie wyjdzie. Pojechali na turniej po skandalicznie wygranych barażach z Irlandią. Selekcjoner Raymond Domenech nie miał żadnego autorytetu u zawodników. Brakowało również zapału, zarówno u trenera, który wiedział, że i tak zostanie zwolniony, jak i zawodników. Jeszcze w trakcie turnieju, kadrę w atmosferze skandalu, opuścił Nicolas Anelka. Głos w sprawie kadry Tricolores, zabierał nawet prezydent Nicolas Sarkozy, któremu Thierry Henry osobiście składał wyjaśnienia po powrocie z Afryki. Żenująco zaprezentowali się również Włosi. Nie potrafili wygrać żadnego spotkania i zajęli ostatnie miejsce w grupie, kompromitując się w starciach z nisko notowanymi Słowacją i Nową Zelandią. Francja jeszcze cztery lata temu grała z Włochami w finale Mistrzostw Świata. Dziś te czasy to już tylko wspomnienia w tych krajach. Teraz, zwłaszcza we Włoszech, musi odbyć się debata na temat kadry narodowej. Starsze gwiazdy odeszły, młodych natomiast póki co nie widać.

Młodzi rekordziści - Czasy gdy w czołowych europejskich reprezentacjach, liczba 100 rozegranych meczy powalała na kolana, odeszły już do lamusa. Czołowymi postaciami swych reprezentacji, które w RPA sięgały po medale, byli dwudziestokilkulatkowie, którzy notabene do wspomnianej setki występów wcale daleko już nie mają. 150 meczów dla reprezentacji Niemiec rozegrał legendarny Lothar Matthaus. Na horyzoncie pojawiło się mu kilku poważnych konkurentów. Daleko szukać nie trzeba, 26-letni Bastian Schweinsteiger ma już 81 spotkań na koncie. jeszcze lepiej wygląda bilans Lukasa Podolskiego, który w wieku 25 lat, legitymuje się liczbą 79 występów. Rok młodszy od urodzonego w Gliwicach Podolskiego Hiszpan Sergio Ramos ma na koncie już 67 występów w La Roja. Kolega Ramosa z kadry a rówieśnik Schweinsteigera, Fernando Torres zgromadził już 80 występów w kadrze narodowej. Nie odstaje także najstarszy z nich Holender Rafael van der Vaart, który w wieku 27 lat rozegrał już 83 mecze w barwach Oranje. Choć Iker Casillas nie zalicza się już do najmłodszych, to jednak 111 występów w 29 lat, może robić wrażenie. Tym bardziej, że jeszcze wiele lat grania przed nim.

Sędziowie - Jak zwykle wrzy wokół arbitrów. A w zasadzie wokół FIFA, która nieustannie stara się podkreślić swoją autonomiczność. I choć cały świat domaga się, by arbitrom pomagał zapis wideo, Sepp Blatter i jego dwór pozostają nieugięci. Tymczasem na mundialu w RPA doszło do nie lada skandalu. Urugwajski arbiter Jorge Llorionda oraz jego asystenci, nie dostrzegli jak piłka po strzale Franka Lamparda w meczu z Niemcami, wyraźnie przekroczyła linię bramkową. Gdyby urugwajski arbiter uznał prawidłowo zdobytą bramkę, wówczas na tablicy wyników, widniałby rezultat 2:2, co pozostawiołoby sprawę rywalizacji wciąż otwartą. Pomyłek było zresztą o wiele więcej. Sędzia też człowiek, mylić się może. Skoro tak, FIFA powinna zrobić wszystko, by maksymalnie zbliżyć się do nieomylności. Gdyby arbiter techniczny spojrzał na powtórkę kontrowersyjnej sytuacji, z pewnością zajęłoby to mniej czasu, niż odpędzanie i dyskutowanie z rozjuszonymi zawodnikami pokrzywdzonej drużyny.

Klęska Czarnego Lądu - Pierwszy w historii mundial w Afryce, miał sprzyjać osiągnięciu historycznego sukcesu, jakim byłby medal dla tego kontynentu. Po raz kolejny jednak, reprezentanci Czarnego Lądu, zawiedli na całej linii. Po raz pierwszy w historii Mistrzostw Świata, gospodarz nie wyszedł z grupy. Piłkarze RPA dzielnie walczyli do samego końca, lecz przegrali grę o awans z Meksykiem i Urugwajem. Z grupy nie wyszły również Algieria, Nigeria i Wybrzeże Kości Słoniowej. Sporo spodziewano się zwłaszcza po tej ostatniej drużynie. Honoru Afryki broniła w fazie pucharowej Ghana. Podopieczni Milovana Rajevaca robili to bardzo dzielnie. Najpierw wyeliminowali Stany Zjednoczone, by następnie dopiero w rzutach karnych przegrać z Urugwajem. Na pocieszenie, Afryce pozostaje fakt, że RPA zbiera bardzo pozytywne recenzje za organizację turnieju, który mimo kilku niedociągnięć, był pod tym względem zaskakująco udany.

Symbole i postaci turnieju - Turniej w Afryce, jak mało który do tej pory, dorobił się całkiem sporej liczby symboli. Bez wątpienia numerem jeden są wuwuzele. Uwielbiane w RPA, znienawidzone w Europie. Na temat tych trąb powiedziano już wszystko. Wielu apelowało by coś z tym zrobić jeszcze przed turniejem. Sepp Blatter zapowiedział jednak jasno, mimo doświadczeń z Pucharu Konfederacji, że wuwuzele nie zostaną zakazane. Trąbiły cały turniej i pewnie niejednemu nadal trąbią w uszach. Malo udanym symbolem turnieju jest także piłka Jabulani. Miała być supernowoczesna a ostatecznie stała się superkrytykowana. Kto był maskotką turnieju? Z pewnością ośmiornica Paul, bądź co bądź Diego Maradona, który wprowadził wiele kolorytu do turnieju i prezydent Nigerii Goodluck Jonathan, który bardzo emocjonalnie zareagował na wyniki uzyskane przez Super Orły. Dzięki tym ludziom, ośmiornicy, niesfornej piłce i wyklętych wuwuzeli, turniej w RPA na długo pozostanie w pamięci kibiców.

Źródło artykułu: