Kompromitujące pożegnanie z Afryką

Tego nie spodziewali się chyba najwięksi pesymiści. Polacy przegrali ze Słowenią 0:3, prezentując hańbiący styl. Sięgając pamięcią wstecz, trudno znaleźć tak beznadziejny występ biało-czerwonych w oficjalnym meczu. Od pierwszej do ostatniej minuty zespół Leo Beenhakkera sprawiał wrażenie pogodzonego z porażką i nawet nie podjął walki o korzystny wynik. Sam selekcjoner bezradnie przyglądał się postawie swoich podopiecznych, a patrząc na jego reakcje, można było odnieść wrażenie, że boiskowe wydarzenia niewiele go obchodzą.

W tym artykule dowiesz się o:

Nasza drużyna rozpoczęła środowe spotkanie z dwiema zmianami w składzie w porównaniu do meczu z Irlandią Północną. W wyjściowym zestawieniu zabrakło Pawła Golańskiego oraz Rafała Murawskiego. Z konieczności na prawej obronie wystąpił Michał Żewłakow, natomiast po drugiej stronie tej formacji pojawił się Seweryn Gancarczyk. W związku z tym na pozycję stopera Leo Beenhakker desygnował Bartosza Bosackiego, a Jacka Krzynówka przesunął na lewe skrzydło.

Roszady nic jednak nie dały. W pierwszej połowie gra Polaków była fatalna. Przez 45 minut nasi reprezentanci nie wypracowali ani jednej klarownej sytuacji strzeleckiej. Przez większą część rywalizacji miotali się po murawie bez jakiegokolwiek pomysłu na zaskoczenie rywala.

Słoweńcy, jakby przekonani o słabości przeciwnika, rozgrywali piłkę bardzo lekko i swobodnie, raz po raz goszcząc pod polem karnym ekipy Leo Beenhakkera. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 13. minucie Zlatko Dedić zdobył pierwszego gola. 25-letni napastnik otrzymał prostopadłe podanie i uderzył mocno, ale niezbyt precyzyjnie. Artur Boruc wkomponował się jednak w obraz nędzy i rozpaczy, jaki prezentowali jego koledzy z pola i przepuścił piłkę pod brzuchem.

Kolejne minuty to pokaz bezradności w wykonaniu biało-czerwonych. Nasi reprezentanci grali dramatycznie słabo, a holenderski selekcjoner tylko się przyglądał, jak jego dziwna taktyka z jednym napastnikiem (w meczu, w którym interesowało nas przecież tylko zwycięstwo) bierze w łeb.

W 45. minucie gospodarze podwyższyli prowadzenie. Tym razem ze świetnej strony pokazał się Andraz Kirm. Pomocnik Wisły Kraków idealnie obsłużył Milivoje Novakovicia, a ten dopełnił formalności trafiając z kilku metrów do niemal pustej bramki.

Na drugą połowę Leo Beenhakker desygnował do składu Wojciecha Łobodzińskiego, który zmienił Ludovica Obraniaka. Jak nietrudno się domyślić, przełomu w postawie biało-czerwonych nie było. Poważniejsze roszady nastąpiły dopiero w 61. minucie, gdy na murawie pojawili się Robert Lewandowski i Euzebiusz Smolarek. Tyle że chwilę później zostaliśmy pozbawieni wszelkich złudzeń, bowiem Słoweńcy zdobyli trzecią bramkę. Po raz kolejny błysnął Kirm, który zaliczył drugą asystę. Tym razem pomocnik Białej Gwiazdy podał w tempo do nadbiegającego prawym skrzydłem Valtera Birsy, a ten oddał piękny techniczny strzał z ostrego kąta. Borucowi nie pozostało nic innego jak raz jeszcze wyjąć futbolówkę z siatki.

Tak skończył się sen reprezentacji Polski o udziale w mistrzostwach świata. Piękny sen, który w koszmar obrócił Leo Beenhakker, bo to on jest ojcem tej klęski. Absurdalne powołania, stosowanie z uporem maniaka taktyki z jednym napastnikiem, buta, arogancja i obojętność - taki krajobraz pozostawi po sobie holenderski selekcjoner, który przez 3 lata mamił naszych rodaków obietnicami poprawy stylu i wyników. A odchodząc, bo jego wyrzucenie ze sztabu polskiej kadry jest koniecznością, pozostawi po sobie drużynę o wiele słabszą od tej Jerzego Engela czy Pawła Janasa.

Doprawdy trudno uwierzyć, że możliwości polskich piłkarzy predestynują ich do poziomu gry, który zaprezentowali na stadionie w Mariborze. Jeszcze kilka lat temu z rywalami tej klasy potrafiliśmy zwyciężać bez większego trudu, a występy biało-czerwonych nie pozostawiały skrajnego niesmaku.

O awansie na mundial w RPA, nawet jeśli będą nań jeszcze matematyczne szanse, należy zapomnieć. Reprezentacja Polski sięgnęła dna i w najbliższym czasie muszą w niej nastąpić zmiany, które pozwolą uniknąć wstydu na EURO 2012.

Słowenia - Polska 3:0 (2:0)

1:0 - Dedić 13'

2:0 - Novaković 45'

3:0 - Birsa 62'

Składy:

Słowenia: Handanović - Brecko, Suler, Mavrić, Jokić, Birsa (71' Komac), Radosavljević (89' Pecnik), Koren, Kirm, Dedić (58' Ljubijankić), Novaković.

Polska: Boruc - Żewłakow, Bosacki, Dudka, Gancarczyk (61' Smolarek) - Błaszczykowski, Mariusz Lewandowski, Roger, Obraniak (46' Łobodziński), Krzynówek - Brożek (61' Robert Lewandowski).

Żółte kartki: Dedić, Brecko (Słowenia) oraz Błaszczykowski, Obraniak (Polska).

Sędzia: William Collum (Szkocja).

Widzów: 12 000.

Najlepszy piłkarz Słowenii: Andraz Kirm.

Najlepszy piłkarz Polski: -

Najlepszy piłkarz meczu: Andraz Kirm.

-> Oceny piłkarzy <-

-> Leo Beenhakker: Zdaję sobie sprawę, że odchodzę <-

-> Grzegorz Lato: To był ostatni mecz Beenhakkera <-

-> Tomaszewski dla SportoweFakty.pl: Może ten wrzód wreszcie pęknie! <-

-> Majewski dla SportoweFakty.pl: Słowenia była o wiele lepsza <-

Źródło artykułu: