W środę publikacja dziennika "Bild" obiegła polskie i niemieckie media z prędkością błyskawicy. Gazeta zacytowała słowa agenta Roberta Lewandowskiego, który przekazał, że jego klient chce odejść z Bayernu Monachium, a władze klubu dobrze o tym wiedzą. Mistrz Niemiec nie zdecydował się na komentarz do słów Piniego Zahaviego.
Nie brak opinii, że informacja ta przedostała się do mediów w najgorszym momencie dla polskiego napastnika, który teraz powinien się skupić na przygotowaniach do mistrzostw świata w Rosji.
Z kolei dziennikarz stacji telewizyjnej sport1 Florian Plettenberg przekonuje, że jego zdaniem ten moment jest bardzo odpowiedni dla Bayernu. "Jeśli Bayern teraz zatrzyma Polaka, okaże się rzeczywiście najważniejszy i większy niż każdy piłkarz. Jednak tylko w takim wypadku" - pisze Niemiec. Sam jednak uważa, że słowa władz klubu, przekonywujące o pozostaniu Lewandowskiego, nie muszą mieć wiele wspólnego z rzeczywistością.
Plettenberg przypomina sytuację z wiosny 2014 roku. Wówczas piłkarzami Bayernu byli Toni Kroos i Mario Mandzukić. Gdy w prasie pojawiały się informacje o ich rzekomym odejściu, prezesi przekonywali, że są to tylko wymysły dziennikarzy. "I co było potem? Po kilku miesiącach Kroos wylądował w Realu Madryt, a Mandżukić w Atletico. Teraz sytuacja może się powtórzyć" - pisze Plettenberg.
Jego zdaniem Bayern nie ma zbyt wielu szans. Dziennikarz przypomina także przypadki Ousmane'a Dembele i Pierre'a-Emericka Aubameyanga, którzy wymusili w końcu na władzach Borussii Dortmund swoje transfery do innych klubów.
"Według mnie Lewandowski musi zostać sprzedany. Jeśli sam tego chce, Bayern nie ma wyjścia. Musi odpuścić i zarobić pieniądze" - podsumowuje.
ZOBACZ WIDEO O co walczy Lewandowski? "Prawdopodobnie Real się Robertowi wymknął"