Tak wynika z informacji, które podał "Przegląd Sportowy". W czwartek rano Kamil Glik pojawił się w szpitalu w Nicei, gdzie przeszedł badania kontuzjowanego barku. Gazeta zdradza, że badanie trwało 45 minut. Około godziny 11 środkowy obrońca reprezentacji Polski opuścił szpital i "był w kiepskim humorze".
Po badaniach zawodnik AS Monaco nie chciał rozmawiać z dziennikarzami. Przyznał, że nie jest w nastroju, po czym wsiadł do samochodu i odjechał. Taka reakcja może sugerować, że Glik usłyszał od lekarza, że nie ma szans, by zdążył się wyleczyć na mundial.
30-latek urazu nabawił się w dniu ogłoszenia 23-osobowej kadry na mistrzostwa w Rosji. Glik podczas turnieju w siatkonogę zrobił przewrotkę i poczuł ból. Szybko opuścił boisko, a następnie udał się do szpitala. Wstępne badania wykazały, że doszło do całkowitego uszkodzenia struktur stabilizujących staw barkowo-obojczykowy.
Cień nadziei jednak cały czas był. AS Monaco poprosiło, aby ich zawodnik został przebadany przez jednego z najlepszych specjalistów. Dlatego Polak udał się do Nicei, gdzie zbadał go Pascal Boileau.
Już w lekarz klubu z Monako z pełnym przekonaniem mówił, że nie ma szans, by Glik wystąpił na rosyjskich stadionach. To będzie wielki problem i wyzwanie dla Adama Nawałki, który układanie defensywy zawsze zaczynał od tego zawodnika. Na razie nie wiadomo, kto ewentualnie zastąpi 30-latka na środku obrony.
ZOBACZ WIDEO Bednarek może zastapić Glika. "Nie będzie lepszej okazji. Najwyżej się nie uda"
Wszędzie te mikrofony pchacie, dajcie człowiekowi spokój.