Adam Nawałka powtarza, że u niego nie ma problemów, a jedynie sytuacje. W przededniu MŚ 2018 opiekun drużyny narodowej znalazł się zatem w najtrudniejszej "sytuacji" w czasie swojej kadencji, bo na dwa tygodnie przed pierwszym meczem na mundialu w Rosji stracił będącego skałą, na której zbudowany jest fundament drużyny Kamila Glika. Obrońca AS Monaco to piłkarz-instytucja w kadrze, więc niemożliwym jest zastąpienie go jeden do jeden - można jedynie zminimalizować skutki jego nieobecności. I mecz z Chile pokazał, że Nawałka - jak to ma w zwyczaju - jest przygotowany na każdą ewentualność, także na absencję tak ważnego zawodnika.
Nieobecność Glika zmusiła Nawałkę do odstąpienia od przygotowywanej od listopada taktyki i po czterech meczach z trzema środkowymi obrońcami i dwoma wahadłowymi drużyna narodowa wróciła do czteroosobowego bloku defensywnego grającego w linii. Kontuzjowanego lidera zastąpił nie Thiago Cionek, po którego Nawałka zwykł sięgać, gdy nie mógł skorzystać z Glika czy Michała Pazdana, lecz Jan Bednarek. Można się było jednak tego spodziewać, bo obrońca Southampton FC z bardzo dobrej strony pokazał się podczas zgrupowania w Arłamowie. Chwalił go nawet sam Robert Lewandowski.
Dla 22-latka był to dopiero drugi występ w koszulce z białym orłem na piersi, ale w reprezentacyjnym debiucie z Kazachstanem (04.09.2017) pojawił się na boisku tylko na kilka końcowych minut. Podczas gdy dla drużyny narodowej spotkanie z Chile było próbą generalną przed mundialem, dla Bednarka był to tak naprawdę pierwszy test w kadrze A. I to od razu w randze egzaminu piłkarskiej dojrzałości. Poradził sobie jednak bardzo dobrze, będąc najlepszym spośród wszystkich polskich obrońców, którzy zagrali w piątek w Poznaniu.
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Maciej Rybus zdradził, jak poznał swoją żonę. "Ciężko było o numer telefonu"
Od pierwszego gwizdka widać było, że ciężar gatunkowy spotkania go nie przytłacza. Nie minęła minuta, a wykonał dwie pewne interwencje, nie dając sobie zagrać piłki za plecy. Szybko też okazało się, że nie czuje się na boisku jak debiutant, ale jak pełnoprawny członek drużyny narodowej. Gdy Junior Fernandes po chamsku postawił stempel na stopie Grzegorza Krychowiaka, pierwszym Polakiem, który stanął w obronie pokrzywdzonego kolegi, był właśnie najmłodszy wiekiem i stażem w zespole.
Bednarek udanie wszedł w mecz, ale popełnił dwa błędy: pierwszy w niewłaściwej ocenie sytuacji, a drugi w ustawieniu. W 15. minucie nie odgadł zamiarów Nicolasa Castillo. Najpierw dał mu przyjąć piłkę na pierś, a następnie pozwolił mu na oddanie strzału przewrotką. Trudno w takiej sytuacji zaatakować ciałem wychodzącego w powietrze rywala, ale Bednarek w ogóle odskoczył od napastnika Benfiki Lizbona, dając mu po pole do popisu. Polak nie spodziewał się po Castillo takiego zagrania, lecz liczył na to, że Chilijczyk odegra piłkę Diego Valdesowi i właśnie w stronę tego piłkarza wykonał ruch.
Na więcej Castillo Bednarek jednak już nie pozwolił. Poza sytuacją z 15. minuty kompletnie wybił mu piłkę z głowy. Stłamsił chilijską "9" w powietrzu i odcinał go od dolnych podań. 22-latek rósł w oczach wraz z każdą każdą udaną interwencją. Co godne uwagi, przerywając ataki, próbował interweniować tak, by piłka od razu trafiła do kolegi z zespołu - nie zależało mu tylko na pozbyciu się piłki ze swojej strefy. W tym elemencie przewyższał w piątek Michała Pazdana, którego niecelne podania były wodą na młyn Chile.
Po pół godzinie gry Bednarek zanotował dwa kolejne odbiory w odstępie kilkudziesięciu sekund. Pierwszy zainicjował groźną kontrą Polaków, a drugi nie pozwolił Chilijczykom wyjść z połowy. To o tyle ważne, że chwilę później dzięki temu Biało-Czerwoni mogli dopaść gości pressingiem pod ich polem karnym i odebrać im piłkę, którą Lewandowski atomowym strzałem posłał do siatki.
W 39. minucie natomiast Bednarek popełnił drugi i ostatni błąd, ale tym razem był on brzemienny w skutki. Po dośrodkowaniu Angelo Sagala z lewego skrzydła piłka minęła źle ustawionego w polu karnym obrońcę, a za jego plecami dopadł do niej Valdes, zamieniając centrę na gola. Bednarek ewidentnie zachował się wbrew sztuce, opuszczając swoją strefę, w którą wbiegł Valdes, ale winą za stratę tej bramki można obarczyć też kilku kadrowiczów: Łukasz Piszczek spóźnił się do asystenta, Karol Linetty odpuścił wbiegającego z drugiej linii Valdesa, którego krycia Pazdan nie przekazał Bednarkowi.
Po przerwie Biało-Czerwoni przeszli na ustawienie z trzema środkowymi obrońcami, co zdezorganizowało grę defensywną. Sam Bednarek, który zagrał w centrum przemeblowanego bloku, znakomicie jednak radził sobie w swoim sektorze. 22-latek królował w powietrzu i na ziemi - zagrywane przed bramkę Łukasza Fabiańskiego z bocznych sektorów piłki raz za razem padały jego łupem. Takiego serwisu sprzątającego nie powstydziłyby się najbardziej ekskluzywne hotele na świecie. W drugiej połowie, gdy Polacy byli cofnięci głębiej, Bednarek zaimponował czytaniem gry i spokojem przy interwencjach. Zagrał jak dojrzały obrońca, a nie wchodzący do drużyny żółtodziób.
Bednarek zdał test, który swego czasu zawalił Kamiński. Wrzucili go i pływał.
— Michał Kołodziejczyk (@Michal_Kolo) 8 czerwca 2018
Młody obrońca nie tylko zdał piłkarską maturę, ale też zagrał tak, że w razie cudownego ozdrowienia Glika Nawałka będzie miał mocny ból głowy przy wyborze partnera dla obrońcy Monaco. 22-latek z Southampton udowodnił, że może być mocnym punktem reprezentacji, a nie tylko rozwiązaniem awaryjnym. Wszyscy nad Wisłą chcą, by Bednarek stał się "nowym Władysławem Żmudą", a mecz z Chile pokazał, że nie jest to nierealny scenariusz.