Reprezentacja Polski jest już na finiszu przygotowań do mistrzostw świata 2018. Biało-Czerwoni rozegrają jeszcze mecz towarzyski z Litwą, a następnie wylecą do Soczi, gdzie mają bazę na czas pobytu na mundialu. W piątek nasi piłkarze zmierzyli się z Chile, które przyjechało w rezerwowym składzie. Podopieczni Adama Nawałki prowadzili 2:0, by ostatecznie zremisować 2:2.
Wielu ekspertów zauważyło, że nasi piłkarze fizycznie nie byli w najlepszej dyspozycji. Sami zresztą po meczu przyznawali, że w Arłamowie mieli bardzo ciężkie treningi, po których mieli prawo czuć się zmęczeni. To jednak niepokoi Tomasza Hajtę.
- Martwi mnie jedna rzecz, że nie widziałem nawet jednej osoby w drużynie, poza Robertem Lewandowskim, która wytrzymałaby ten mecz kondycyjnie. To nie jest tak, że dwóch, trzech nie wytrzymało. Od 60. minuty wszyscy zaczęli kuleć biegowo - mówił Hajto w programie "Cafe Futbol".
Były reprezentant Polski, a dziś telewizyjny ekspert, dodał jednak, że prawdopodobnie to było zgodne z planem selekcjonera. Na poparcie tej tezy przypomina sytuację sprzed dwóch lat, gdy Biało-Czerwoni szykowali się do wyjazdu na Euro 2016.
- Mam takie wrażenie, że trener to kalkulował. On powiedział na konferencji prasowej, że po tak ciężkim obozie musi przyjść taki moment, a teraz superkompensacja spowoduje, że ta drużyna odżyje fizycznie. Przed Euro też tak było. W Gdańsku przeciwko Holandii ta drużyna też była przytłumiona. Holendrzy tańczyli z piłką i się bawili, a wynik 1:2 był dla nas łaskawym rozstrzygnięciem - wspomina.
Polacy mistrzostwa świata rozpoczną jako ostatni. 19 czerwca zmierzymy się z Senegalem. Potem naszymi rywalami będą Kolumbia (24.06) raz Japonia (28.06).
ZOBACZ WIDEO: Polska - Chile. Fabiański wskazał, co nie działało w II połowie. "Były też trudne momenty"