Mundial 2018 - historia. Zwycięstwo albo śmierć. Zanim zawyły działa

"Zwycięstwo albo śmierć" - taki telegram odebrał selekcjoner Włoch w 1938 roku podczas mistrzostw świata. I nie były to żarty. Europa była w przeddzień drugiej wojny światowej. Polityka znacząco wpływała na sport.

Bartosz Zimkowski
Bartosz Zimkowski
Mecz Włochy - Węgry, finał MŚ w 1938 roku Getty Images / Keystone/Hulton Archive / Mecz Włochy - Węgry, finał MŚ w 1938 roku
Więcej czołgów, więcej samolotów, więcej statków i karabinów - Europa szykowała się do krwawej drugiej wojny światowej. Na Starym Kontynencie straszyli Adolf Hitler oraz Benito Mussolini. Co więcej, mieli wpływ nawet na sport i mistrzostwa świata, które zostały rozegrane w 1938 roku we Francji. Zwłaszcza Mussolini żywo interesował się losami swoich "podopiecznych" i mocno ich "wspierał". Oczywiście swoimi metodami.

Zniewolony uczestnik mundialu 

Polityka miała ogromny wpływ na mistrzostwa świata, które zostały rozegrane we Francji. Do eliminacji nie przystąpiła Hiszpania, bowiem w kraju trwała wojna domowa. Do Francji mieli przyjechać Austriacy, ale plany piłkarzy pokrzyżował Adolf Hitler. Na trzy miesiące przed turniejem przywódca III Rzeszy pogwałcił traktat wersalski i zajął Austrię. Nie było kraju, więc jej reprezentanci nie pojechali na mundial. Wprawdzie FIFA zaprosiła na imprezę Anglików, ale ci dumnie odmówili.

Najlepsi zawodnicy Austrii zostali wcieleni do kadry III Rzeszy, która tym samym stała się jednym z faworytów turnieju. Nie wszyscy jednak chcieli grać w reprezentacji Hitlera. Matthias Sindelar odmówił. Tłumaczył, że ma zbyt podeszły wiek (miał 35 lat) oraz problemy z kolanami. Niemcy poczuli się urażeni, bo przecież był to gracz nie byle jaki - wybrany najlepszym piłkarzem Austrii w XX wieku. Sindelar na MŚ w 1938 roku nie zagrał, a na dodatek wspierał austriackich piłkarzy pochodzenia żydowskiego, co na tamte czasy było igraniem z losem. W styczniu 1939 roku znaleziono go martwego wraz z jego kochanką Camillą Castagnoli, włoską Żydówką. Oficjalny komunikat mówił o śmiertelnym zatruciu obojga tlenkiem węgla jako o bezpośredniej przyczynie zgonu, ale do dzisiaj są co do tego olbrzymie wątpliwości i wskazuje się na celowe działanie służb III Rzeszy.

ZOBACZ WIDEO Polska - Litwa. Kamil Grosicki: Mam nadzieję, że nic złego się nie wydarzy

Faszystowskie pozdrowienie 

Już cztery lata wcześniej Włosi na swoich stadionach sięgnęli po mistrzostwo świata. W kraju rządził wówczas Benito Mussolini. Mundial we Francji był także okazją do politycznych manifestów, zarówno popierających dyktatora, jak i krytykujących go. Piłkarze też celowo napędzali spirale nienawiści, pozdrawiając fanów i rywali faszystowskim gestami.
Reprezentacja Włoch wygraniu finału MŚ (fot. Keystone/Getty Images) Reprezentacja Włoch wygraniu finału MŚ (fot. Keystone/Getty Images)
Apogeum politycznych starć miało miejsce w ćwierćfinale, gdy Francja podjęła Włochów. Ci na ten dzień ubrali czarne koszulki, czyli taki kolor, z jakim się utożsamiała faszystowska partia. Zwykle "ściany" pomagają gospodarzom, ale tym razem było inaczej. Sędziowie grali razem z Włochami i w newralgicznych momentach pomagali drużynie Italii. Francuzi nie mieli szans, przegrali 1:3 i zapisali się na stałe w historii mistrzostw świata. Rozegrali zaledwie dwa mecze. Nigdy wcześniej i nigdy później gospodarz turnieju nie wystąpił tylko w dwóch spotkaniach.

"Zwycięstwo albo śmierć"

W finale na Włochów czekali Węgrzy. To przed tym meczem selekcjoner otrzymał telegram od samego Mussoliniego: "Zwycięstwo albo śmierć". To nie były czasy, kiedy słowa rzucano na wiatr. Co więcej, informacja o telegramie miała dojść również do Węgrów, którzy podobno się... podłożyli. - To prawda, że puściłem cztery bramki, ale przynajmniej ocaliłem ich życia - miał powiedzieć po przegranym finale bramkarz Madziarów Antal Szabo.

Na boisku wygrali Włosi. Zwyciężyli 4:2 i fala faszystowskiej propagandy znów mogła wylać się na całą Europę. To był triumf nie reprezentacji, ale Mussoliniego, który wszelkimi sposobami starał się pomóc lub "zmobilizować" piłkarzy.

Polski mundial

Mistrzostwa w 1938 roku były pierwszymi, na których pojawiła się nasza reprezentacja. 5 czerwca zmierzyliśmy się z Brazylią i to był jeden z najlepszych meczów w historii mundialu. Gracze z Ameryki Południowej wygrali 6:5, a prym w swoich drużynach wiedli - Leonidas oraz Ernest Wilimowski. "Czarny diament", jak zwykło się mawiać na Brazylijczyka, ustrzelił hat-trick. Wilimowski był lepszy, bo aż czterokrotnie pokonał bramkarza.

Po tak doskonałym meczu Polska musiała pożegnać się z turniejem. Wówczas rozgrywano zaledwie jedno spotkanie, a przegrany wracał do domu (więcej można przeczytać TUTAJ).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×