Mundial 2018. Mordęga Anglików. Wymęczone zwycięstwo nad Tunezyjczykami

Getty Images / Dan Mullan / Na zdjęciu: Anglicy cieszą się z bramki zdobytej przez Harry'ego Kane'a
Getty Images / Dan Mullan / Na zdjęciu: Anglicy cieszą się z bramki zdobytej przez Harry'ego Kane'a

Zagrali porywające 30 minut, potem bili głową w mur. Anglicy mieli olbrzymią przewagę w meczu z Tunezyjczykami, ale dopiero w doliczonym czasie gry strzelili zwycięskiego gola (2:1). Bohaterem strzelec dwóch bramek Harry Kane.

Nowa angielska generacja, w większości nieskażona klęskami, zaczęła tak piorunująco jakby chciała zerwać z łatką wiecznego pretendenta. A przecież stara śpiewka dawno się znudziła. Kibice i dziennikarze zdali sobie sprawę, że bagaż oczekiwań nie pomaga w drodze na wielki turniej. Od jednej z najmłodszych kadr w swojej historii nie wymagali cudów, pierwszy od 12 lat ćwierćfinał wzięliby z pocałowaniem ręki. Za cokolwiek więcej chyba daliby się pokroić, by wreszcie przestać żyć wspomnieniami.

Już po 11 minutach Anglicy złamali Tunezyjczyków. Swoje mundialowe konto otworzył ten, na którego najbardziej liczono. Kapitan Harry Kane, dziurawiący wszystkie defensywy w Premier League, dobił z bliska strzał głową Johna Stonesa, bo sekundę wcześniej Mouez Hassen - z uszkodzonym barkiem! - w niebywały sposób wygarnął piłkę z linii.

Jeszcze zanim Kane trafił do siatki, Hassen uwijał się jak w ukropie. Synowie Albionu stłamsili Tunezyjczyków, rozgościli się na ich połowie i potrzebowali raptem czterech minut, by stworzyć dwie wyśmienite okazje. Jesse Lingard z bliska huknął w golkipera, a Raheem Sterling spudłował do pustej bramki. W tej drugiej sytuacji Hassen doznał kontuzji i po kwadransie ze łzami w oczach zakończył swój krótki, acz znakomity występ.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Dziennikarz z Senegalu podkreślił mocną stronę swojej kadry. "Możecie mieć kłopoty"

"Zimny" bramkarz, bezapelacyjna dominacja i mnóstwo strzałów. Anglicy mają jednak zakodowane w piłkarskim DNA bezmyślne zachowania i talent do uprzykrzania sobie życia. Kyle Walker w zupełnie niegroźnej akcji przyłożył łokciem Fakhreddinowi Ben Youssefowi. W polu karnym. Jedenastkę wykorzystał Ferjani Sassi. I nikt nie będzie pamiętał, że podchodził do strzału na miękkich nogach i z mętlikiem w głowie.

Nie dość, że stracili bramkę w irracjonalny sposób, to jeszcze Lingard upodobał sobie marnowanie kolejnych "setek", m.in. obił słupek zamiast podłamać Tunezyjczyków golem do szatni. Zespół Garetha Southgate'a mógł zamknąć mecz po pierwszej połowie, ale narobił sobie kłopotów.

Trudności piętrzyły się, trener Nabil Maaloul zmodyfikował taktykę, Orły Kartaginy zwarły szeregi, wyszły z pressingiem i nie pozwalały beztrosko wdzierać się w szesnastkę. Z minuty na minutę ataki Anglików stały się coraz bardziej rozpaczliwe, aplauz trybun zamienił się w solidną porcję gwizdów. Wrzutki, piłki za plecy obrońców, rzuty wolne z dogodnych miejsc, wszystko na nic.

Southgate wpuścił świeżą krew do zmęczonego organizmu. Marcus Rashford i Ruben Loftus-Cheek rozgrzali skostniałych kolegów, dogodnych okazji wciąż brakowało. Prawie zawsze na miejscu byli Tunezyjczycy, którzy, co całkiem zrozumiałe, zadowolili się remisem. Cofnęli się jednak zbyt głęboko i zapłacili wysoką cenę w doliczonym czasie gry. Po jednym z rzutów rożnych Kane dołożył głowę w odpowiednim momencie i ukrócił rodakom katuszy.

Tunezja - Anglia 1:2 (1:1)
0:1 - Harry Kane 11'
1:1 - Ferjani Sassi 35' (k.)
1:2 - Harry Kane 90+1'

Tunezja: Mouez Hassen (15' Farouk Ben Mustapha) - Yassine Meriah, Syam Ben Youssef, Dylan Bronn, Ali Maaloul, Ellyes Skhiri, Anice Badri, Ferjani Sassi, Fakhreddine Ben Youssef, Wahbi Khazri (Saber Khalifa 85'), Naim Sliti (74' Mohamed Ben Amor).

Anglia: Jordan Pickford - Kyle Walker, John Stones, Harry Maguire, Jordan Henderson, Kieran Trippier, Dele Alli (80' Ruben Loftus-Cheek), Jesse Lingard (90+3' Eric Dier), Ashley Young, Raheem Sterling (68' Marcus Rashford), Harry Kane.

Sędzia: Wilman Roldan (Kolumbia).

Żółte kartki: Kyle Walker (Anglia).

Źródło artykułu: