Mundial 2018. Marek Wawrzynowski: Adam Nawałka jest ojcem porażki (felieton)

Selekcjoner do meczu z Senegalem podszedł zbyt optymistyczne i zapłacił za to wysoką cenę. Ale większym problemem było to, że w trakcie gry nie potrafił skorygować błędów.

Marek Wawrzynowski
Marek Wawrzynowski
Adam Nawałka PAP/EPA / PETER POWELL / Na zdjęciu: Adam Nawałka
Jedno z najbardziej wyświechtanych powiedzeń polskich mówi, że sukces ma wielu ojców, zaś porażka jest sierotą. Niechętnie, bo niechętnie, ale ustaliłem ojcostwo porażki z Senegalem. Ślady DNA wskazują na selekcjonera Adama Nawałkę.

Oczywiście, selekcjoner nie może przewidzieć pewnych rzeczy. Rykoszetu, po którym padła pierwsza bramka dla Senegalu czy zbiegu różnych dziwnych okoliczności (z - moim zdaniem - błędem Jana Bednarka, który się po prostu zagapił), które doprowadziły do straty drugiego gola.

Ale prawda jest taka, że reprezentacja Polski nie miała w spotkaniu nic do zaoferowania. Nic. I śmiem stwierdzić, że jest to właśnie wina zbyt optymistycznego ustawienia. Wcześniej Adam Nawałka próbował już gry z trójką piłkarzy: Grzegorz Krychowiak - Piotr Zieliński - Arkadiusz Milik. W drugiej połowie meczu z Chile. Było to chyba najgorsze 20 minut za jego kadencji. Na równi z meczami, które graliśmy w pierwszym roku jego pracy.

Nawałka zazwyczaj grał asekuracyjnie i to przynosiło efekt. Nie mamy takiej jakości piłkarskiej, żeby zdominować przeciwnika. W 40-milionowym narodzie nie rodzą się piłkarze techniczni, królowie dryblingów. Tymczasem selekcjoner postanowił zagrać składem, który wydaje się najlepszy na papierze. Teoretycznie Zieliński z Milikiem i Lewandowskim powinni tworzyć doskonały trójkąt, tyle tylko że jeśli gramy praktycznie bez środka (osamotniony Krychowiak nie jest w stanie wygrać z dwoma rywalami), nie ma kto tej piłki wyprowadzić. Długie podania przeciwko zespołowi grającemu fizycznie, siłowo i jednak mocno chaotycznie - a więc Senegalowi - z góry są skazane na porażkę. Może uda się przepchnąć, może gdzieś ta piłka się odbije, ale umówmy się - ma to niewiele wspólnego z nowoczesną piłką.

Nawałka twierdzi, że zdecydował się zagrać ofensywnie, by wykorzystać potencjał drużyny. Jest to o tyle dziwne, że przecież nie jest powiedziane, że im więcej ofensywnych graczy, tym bardziej ofensywna gra.

Brak współpracy między liniami spowodował, że oglądaliśmy bezproduktywnego Lewandowskiego, Milika machającego rękoma czy Zielińskiego, który poza kilkoma błyskami był właściwie wyłączony z gry. Nawałka zawsze imponował tym, że umie wykorzystać do maksimum pozytywne cechy piłkarzy. Teraz jakby stracił swoje wyczucie.

Podobnie nie rozumiałem zmiany Jana Bednarka w środku obrony na Thiago Cionka. Pierwszy był testowany w meczu z Chile i poradził sobie nieźle, jakość drugiego jest kwestionowana od lat. Nieprzypadkowo.

Liczyłem, że w przerwie selekcjoner wyciągnie wnioski. Skoro samochód nie jedzie, bo nie działa silnik, trzeba to naprawić. Ale Nawałka wpuścił jedynie Bednarka za Błaszczykowskiego. Wymienił w samochodzie koło. Auto jednak ruszyło, skończyło się na pękniętej oponie.

Nie chodziło o zmianę zawodników, ale o zmianę ustawienia. Milik piłkarsko jest lepszy od Dawida Kownackiego czy Łukasza Teodorczyka. Nie chcę oceniać, czy się spalił, czy coś innego się wydarzyło. Po prostu nie za wiele mógł zrobić.

Co teraz? Czeka nas najważniejszy mecz kadry ostatnich lat. Z Kolumbią, która personalnie nas miażdży. Ale pokazywaliśmy już, że wielokrotnie nie było tego widać, bo pewne braki nadrabialiśmy organizacją gry. Jeśli to nie wróci, zaliczymy ogromne rozczarowanie. Bo że przegrana może się zdarzyć, wszyscy wiemy - wszyscy się z tym liczyliśmy. Ale chyba nikt nie sądził, że wydarzy się to w tak złym stylu.

Zobacz inne teksty autora

ZOBACZ WIDEO Komentarz z Moskwy. "Drżę przed niedzielnym spotkaniem"
Czy Polska wyjdzie z grupy podczas mundialu w Rosji?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×