Mundial 2018: Duńczycy bez dynamitu, ale skuteczni

PAP/EPA / ERIK S. LESSER / Na zdjęciu: reprezentacja Danii
PAP/EPA / ERIK S. LESSER / Na zdjęciu: reprezentacja Danii

Dania ma piękne futbolowe tradycje, ale zwykle po paśmie sukcesów następuje wiele lat posuchy. Teraz wszystko wskazuje na to, że znowu są na fali wznoszącej. I mają spore szanse awansu do kolejnej rundy na mundialu w Rosji.

W tym artykule dowiesz się o:

Po wygranej z Peru, trudno ukrywać, że dość szczęśliwej, reprezentacja Danii ma do awansu jeden krok. Na pewno dość trudny, bo najbliższy rywal, Australia, również liczy na awans i ma do tego dość solidne podstawy. Ale najistotniejsze jest to, że Duńczycy po raz pierwszy od wielu lat mają drużynę, z której znowu są dumni. Może ten sukces, jakim był awans do mundialu, przyszedł nawet trochę za wcześnie, ale kto by wybrzydzał.

Dziś nie ma tu takiej obfitości talentów jak w dawnych czasach, ale jest kapitalny Christian Eriksen i pokaźna grupa zawodników, którzy spisują się nieźle w solidnych europejskich ligach.

Swego czasu Sepp Piontek, legendarny niemiecki trener, który stworzył "Duński Dynamit", powiedział mi w wywiadzie, że nie ma szansy, by tak mały kraj zachowywał formę cały czas.

- Takie kraje, jak Dania czy Holandia, mają lepsze i gorsze pokolenia, nie ma mowy, żeby cały czas odnosiły sukcesy - powiedział. Przypomina to nieco sinusoidę. I właśnie teraz Duńczycy są "nad kreską", choć do wielkich poprzedników mają jeszcze daleko.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Senegal. Prawdziwy test dla Nawałki. "To co się stanie, może go pogrzebać"

To właśnie Piontek tworzył pierwszą wielką duńską drużynę, która rozkochała w sobie świat i w 1984 doszła do półfinału mistrzostw Europy, a dwa lata później do 1/8 mundialu w Meksyku. Gdy "Duński Dynamit" odpadał z Hiszpanią, ludzie wiedzieli, że to wielka strata dla świata futbolu.

Ekipa, w składzie której grali Soren Lerby, Frank Arnesen, Preben Elkjaer Larsen czy Morten Olsen, stała się kultowa.

- Jestem pewien, że mogliśmy osiągnąć dużo więcej. Trudno powiedzieć. Może chodzi o to, że byliśmy pierwszy raz na mundialu i poczuliśmy się już za mocni? Może za szybko poczuliśmy się syci? Może... ale myślę też, że dla kolejnych pokoleń ta porażka była doskonałą lekcją. Jeśli masz "pokolenie", musisz je wykorzystać całkowicie. Myślę, że nasze nie zostało wykorzystane - opowiadał Morten Olsen, gdy rozmawialiśmy po latach o tej ekipie.

Co ciekawe, w samej Danii, ta drużyna jest bardziej popularna niż kultowa ekipa Richarda Moellera Nielsena, która w 1992 roku wygrała złoto na mistrzostwach Europy.

Złoci chłopcy nie grali piłki tak porywającej, poza tym nie poszli za ciosem. Nie zakwalifikowali się do mundialu w 1994 roku, dwa lata później nie wyszli z grupy na Euro 96. Choć nie byli wcale fatalni, ale w odczuciu narodu, zbyt defensywni. Dopiero w 1998 roku zespół się zrehabilitował, znowu grał ofensywnie, porywająco i prowadzony przez braci Laudrupów, Michaela i Briana, w świetnym stylu doszedł do ćwierćfinału mundialu we Francji, pokonując po drodze 4:1 Nigerię, najmocniejszą wtedy i być może w ogóle w historii, drużynę Afryki. Porażka 2:3 z Brazylią też wstydu nie przyniosła, to był jeden z najlepszych meczów tamtych czasów.

Podobnie w 2002 roku Duńczycy wyszli w świetnym stylu z grupy, ale z Anglią w 1/8 finału nie mieli szans. Ta drużyna na oparach dotarła jeszcze do ćwierćfinału EURO 2004 a potem zaczął się czas piłkarskiej posuchy. W duńskiej piłce jakby ktoś zgasił światło.

Ale futbol nie umarł, coś tam się na dnie tliło. Akademie piłkarskie, szeroko rozumiana kultura uprawiania sportu, parki miejskie pełne trawiastych boisk piłkarskich, piękne futbolowe tradycje, dobre szkolenie młodych zawodników i oto dziś w 5 największych ligach zachodnich Dania ma 26 zawodników. Dla porównania Polska, dzięki desantowi do Serie A, ma ich 29. A mamy 8 razy więcej mieszkańców. Może dlatego, że Duńczycy zdają sobie sprawę, że przy tak małej populacji, nie mogą pozwolić sobie na typowo polska postawę, czyli "jakoś to będzie".

Dlatego dziś Duńczycy są w większości mocni fizycznie, szybcy, nieźle wyszkoleni technicznie. Ale już w kraju trwa dyskusja, że potrzeba więcej myślenia, kreatywności, że zawodnicy do wykonywania rozkazów odchodzą do archiwów.

Dzisiejszy duński futbol pewnie nie jest pełen polotu, jest za to szybki, dość prosty, agresywny, z pressingiem, często nastawiony na wykorzystywanie błędów. Czasem zbyt wiele opiera się na grze Christiana Eriksena. Age Hareide ma pomysł na wykorzystanie tego gracza. Pod jego wodzą rozgrywający Tottenhamu strzelił 16 bramek w 22 meczach, wcześniej u Olsena zaledwie 6 w 57 spotkaniach. Teraz Eriksen nie jest jednym z graczy, ale wokół niego budowana jest drużyna.

Problemem Duńczyków na pewno jest to, że przez takie ustawienie drużyna jest trochę zbyt czytelna. Eriksen może mieć zarówno dobry jak i zły dzień. I wtedy nie bardzo jest na kim oprzeć grę.

Źródło artykułu: