To było "Prawdziwe Pożegnanie". Pod takim tytułem tabloid "TVNotas" ujawnił kulisy przygotowań reprezentacji Meksyku do rosyjskiego mundialu. Pod artykułem gazeta pokazała zdjęcia piłkarzy w hotelowym basenie. Towarzyszyły im nagie dziewczyny i otwarte butelki z alkoholem.
W kraju rozpoczęła się burza. Gdy informacja wyciekła do mediów, piłkarze byli w Danii, gdzie mieli rozegrać mecz towarzyski. Javier Hernandez (który notabene sam podrzucił materiał prasie, wstawiając nagrania z imprezy na Facebooka) tłumaczył, że to były jego 30. urodziny. Kapitan zespołu Andres Guardado przekonywał natomiast, iż "piłkarze to przede wszystkim ludzie i mogą robić ze swoim życiem, co tylko im się podoba".
Zgodził się z tym szkoleniowiec zespołu Carlos Osorio, który nie reagował na głosy, iż z paroma zawodnikami wypadałoby się pożegnać jeszcze przed mundialem. Z Hectorem Herrerą na czele. Jeden z czołowych meksykańskich dziennikarzy Alonso Cabral nazwał go wówczas nawet "wielkim rozczarowaniem".
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Kolumbia. Kolumbijscy dziennikarze spokojni o swoją kadrę. "Nie płaczemy po Japonii"
Na słynnych taśmach z basenu go nie widać, ale wiadomo, że też bawił się na urodzinach Hernandeza. I to on - w powszechnej opinii - zawiódł najbardziej. Kapitanem "El Tri" może jest wspomniany Guardado, lecz drużynę ciągnie właśnie 28-letni pomocnik Porto. Młodsi zawodnicy mu ufają, bo jak dotąd swoją karierę i całe życie prowadzi wręcz wzorcowo.
Gdy grał w meksykańskiej Pachuce, odmawiał klubom z Premier League. Czuł, że bardziej rozwinie się w Portugalii i tak równo 5 lat temu trafił do Portugalii. Tam został legendą. Jego bramka przeciwko Benfice miała kluczowy wpływ na wygrany w tym roku wyścig o mistrzostwo kraju. Gdy do klubu przybył Iker Casillas, nikt nie pomyślał nawet aby zabrać Meksykaninowi kapitańska opaskę. 28-letni Herrera odmawiał już taki klubom jak Napoli, Juventus czy Milan, bo czuł że bardziej przyda się w zespole z Półwyspu Iberyjskiego. - Taki właśnie jest Hector Herrera. Zawsze patrzy najpierw na interes drużyny - oceniał piłkarza Marcelo Bielsa.
Dzień po ujawnieniu afery Herrera opuścił drużynę i poleciał do domu przepraszać żonę. Ponoć zaprzeczył, że zdradził. Kibice zrobili sobie z niego obiekt żartów, 165 tysięcy osób na Facebooku zadeklarowało, że poprosi, aby kobieta mu wybaczyła. Organizatorzy nazajutrz udzielili wywiadu w krajowej telewizji i wyśmiewali zachowanie Herrery.
Wówczas zawodnik wrócił już na zgrupowanie kadry. Z uśmiechem na ustach. Żona dała mu kolejną szansę. Ze spokojną głową, 28-latek zagrał pełne 90 minut przeciwko Niemcom. Jeszcze przed samym turniejem mówił: - Koniec ze strachem, koniec z myślami, iż jesteśmy małym zespołem, koniec z klątwą czwartego meczu. Musimy myśleć o zostaniu mistrzami świata i podniesieniu pucharu.
I Meksyk z mistrzami świata zaprezentował się po mistrzowsku. Stłamsił rywala, wygrał 1:0. W kraju powstała inicjatywa, aby bohaterom wybudować pomnik. Na pierwszym planie powinna stanąć figura Herrery.
Meksykanin miał w tym meczu najwięcej celnych podań, udanych dryblingów oraz wślizgów. Najwięcej też przebiegł. Naliczono mu ponad 11 kilometrów. Selekcjoner kadry Carlos Osorio mówił, że to tylko cyfry, a Hector daje mu coś, czego nie pokażą żadne statystyki: serce.
- Kiedy przegraliśmy 7:0 z Chile w ćwierćfinale Copa America, wszedłem do szatni, oblałem twarz zimną wodą, poluzowałem krawat i powiedziałem wprost: "Jeśli nie ma u was wiary to wyjdę z pomieszczenia już teraz i powiem, że rezygnuję" - wspomina Osorio. Na baczność podniósł się wówczas jedynie Hector Herrera i przekonał kolegów: jeśli Meksyk ma się podnieść po tej katastrofie, to tylko jako zespół.
Jego rodacy podczas każdego mundialu powracają do starego tematu: klątwy 1/8 finału. Kraj ze strefy CONCACAF jako jedyny oprócz Niemców oraz Brazylijczyków podczas ostatnich sześciu mundiali wychodził za każdym razem z grupy. Czwarte spotkanie na turnieju we wszystkich przypadkach okazało się jednak tym ostatnim. Pogromcami "El Tri" okazywały się nie tylko tuzy, lecz również takie zespoły jak Bułgaria (1994) czy USA (2002).
Teraz o skokach do basenu mało kto już pamięta. Liczy się tylko i wyłącznie skok do ćwierćfinału. I historii.