1 czerwca, Cali. Kilka minut po północy. Zamaskowany napastnik wbiega na prywatną posesję w dzielnicy Aguablanca. Wyjmuje pistolet i otwiera ogień. Strzela tylko kilka sekund i ucieka. Jego kule zabiją jedną osobę. Ofiarą jest Alejandro Penaranda Trujillo - piłkarz ekstraklasowego Valle del Cauca Cortulua.
Czternastu w ciągu ostatnich 25 lat
Śmierć 24-latka jest bardzo zagadkowa. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, nikt nic nie wie. - Świadkowie zeznali, że po północy przyszedł jakiś mężczyzna. Zapytał o pewną kobietę, a po chwili zaczął strzelać - powiedział generał Hugo Casos, dowódca miejscowej policji. Kim był bandzior, nadal nie ustalono. Nie pomogła nawet wysoka nagroda. Chociaż nieoficjalnie wszyscy wiedzą, o kogo chodzi. Mówi się, że to jeden z miejscowych handlarzy kokainą.
Trujillo to już czternasty piłkarz zamordowany w ciągu ostatnich 25 lat w Kolumbii. Kilku z nich zginęło podczas porachunków karteli narkotykowych. Część sama była "małymi handlarzami", chcącymi dorobić do skromnej wypłaty w klubie. Inni po prostu byli w towarzystwie nieodpowiednich osób, na które "wydano wyrok" lub stracili życie przez całkowity zbieg okoliczności.
Najgłośniejszym "piłkarskim morderstwem" w Kolumbii było bez wątpienia zabójstwo Andresa Escobara. Reprezentacyjny obrońca zginął zaraz po nieudanych MŚ 1994. Zasłynął na nich strzelaniem gola samobójczego w starciu z gospodarzami oraz słowami: "Życie się na tym nie kończy. To tylko mecz piłki nożnej".
ZOBACZ WIDEO Kolumbia pewna zwycięstwa z Polską. "Czują się faworytem"
Nie krzyczał "gol!"
Z powodu pechowego trafienia wokół jego zabójstwa narosło wiele legend. Według jednej z nich, gracz zapłacił życiem za przegraną szefa karteli narkotykowych w zakładach bukmacherskich. Inna mówiła, że trafił na fanatyka Los Cafeteros, który nie mógł przeboleć porażki na mundialu. W rzeczywistości nie było w tym wiele prawdy.
27-latek, którym zainteresowanie wykazywały kluby Serie A, pojawił się w jednym z klubów nocnych w rodzimym Medellin. W trakcie imprezy wyszedł na parking, gdzie natknął się na miejscowych gangsterów. Ci zaczęli mu docinać z powodu samobója. Wywiązała się kłótnia. W pewnym momencie jeden z nich - Humberto Munoz Castro - wyjął broń. Oddał z niej sześć strzałów. Nie krzyczał jednak "gol!", jak opisano to później w prasie. Po prostu naciskał na spust.
Piłkarz nie miał szans. Zmarł po kilku godzinach w szpitalu. Zamiast kontraktu w AC Milan był pogrzeb, na którym pojawiło się ponad sto tysięcy ludzi. Napastnika szybko schwytano dzięki rozgłosowi całej sprawy. Jego proces trwał rok. Skazano go na 43 lata więzienia. Wyszedł jednak już po 11 za dobre sprawowanie. Lub za łapówki jak sugerują niektórzy dziennikarze z Bogoty.
Przekupywał lub zabijał
Korupcja to wielki problem Kolumbii. Szczególnie na przełomie lat 80. i 90. trudno było z nią walczyć. Kraj pogrążony przez wojnę domową i narkobiznes tak naprawdę w dużej mierze zależał od pieniędzy "Królów kokainy", jak nazywano baronów karteli z Cali i Medellin. To za ich dolary budowano kolejne szpitale, domy czy boiska. A nawet całe dzielnice. Nic dziwnego, że czuli się jakby byli poza prawem. Bo faktycznie tak przez jakiś czas było.
[nextpage]
Największym z nich był Pablo Escobar. Człowiek, którego część historii mogliśmy poznać niedawno dzięki popularnemu serialowi "Narcos". Jeden z najbogatszych ludzi na świecie. Miał majątek szacowany na około 30 miliardów dolarów. Przekupywał wszystkich: sędziów, polityków, urzędników. A w międzyczasie robił karierę polityczną. Wszedł nawet do krajowego parlamentu.
Kiedy pojawiły się u niego zapędy prezydenckie, zaczął zabijać kontrkandydatów. Wysadził samolot, którym miał lecieć jego rywal do prezydentury, z ponad setką ludzi na pokładzie. Państwo zdecydowało wtedy, że jest zbyt niebezpieczny i musi zostać skazany. Escobar jednak nie miał zamiaru siedzieć. Dokonał zamachu na Sąd Najwyższy. Zniszczył dowody, jakie go obciążały. W ten sposób pozostał przez jakiś czas bezkarny, chociaż o działalności politycznej nie było już mowy.
Mecze za miliony
Nie przeszkadzało mu to jednak wspierać sportowców. Dotował swój miejscowy klub, podobnie zresztą jak robili to gangsterzy z innych miast. Dzięki temu liga była silna, a Atletico Nacional w 1989 roku wygrał Copa Libertadores. W nagrodę jego piłkarzom zorganizowano prywatną imprezę w posiadłości Escobara. Ranczu, gdzie często organizowano specjalne mecze z udziałem gwiazd futbolu za miliony dolarów. Mecze organizował Escobar nawet po aresztowaniu w 1991 roku.
Jednym z gości jego prywatnego więzienia w "La Catedral" był m. in. Diego Maradona. - Miałem wystąpić tylko w spotkaniu towarzyskim. Wzięto mnie natomiast do więzienia otoczonego tysiącami strażników. Zapytałem: "Co się k... dzieje?". Myślałem przez moment, że mnie aresztują - opowiadał Argentyńczyk kilka lat temu. - Ale to miejsce wyglądało jak luksusowy hotel. Zagraliśmy, wszyscy doskonale się bawili. A później mieliśmy imprezę z najlepszymi dziewczynami, jakie w życiu widziałem - dodawał.
Sielanka trwała do 22 lipca 1992 roku. Wtedy Pablo Escobar musiał uciekać w obawie przed ekstradycją do USA. Ukrywał się niemal półtora roku, po czym jego kryjówka została namierzona, a przestępca zginął podczas próby ujęcia. Nie doczekał więc mistrzostw w Ameryce Północnej, gdzie pojawiła się w dużej mierze "jego" kadra, która miała grać o złoto.
Bramkarz w więzieniu
W eliminacjach do tamtego turnieju Kolumbia nie miała sobie równych. Rozbiła m. in. ówczesnych wicemistrzów świata z Argentyny aż 5:0. I to w Buenos Aires! Nie przeszkadzał im nawet fakt, że podstawowy bramkarz - Rene Higuita - siedział właśnie w więzieniu z zarzutami o udział w grupie przestępczej (kartel Medellin). W zespole błyszczał Freddy Rincon, mający powiązania z największymi gangami w kraju.
Kolumbijczycy ogrywali każdego. Ale mundial zakończył się klęską. Nie wyszli nawet z grupy. Swoje zrobiły decyzje trenera, wynikające z nacisków przestępców, oraz presja na piłkarzach. Później sytuację pogorszyła jeszcze wspomniana wyżej tragiczna śmierć jednego z jej zawodników. Dla gangsterów nadeszły ciężkie czasy. Podczas pogrzebu Andresa Escobara, prezydent Cesar Gaviria zapowiedział walkę o oczyszczenie kraju. Wkrótce rozbito największe skupiska handlarzy kokainą.
Trudno jednak powiedzieć, by narkotykowy biznes się skończył. Szacuje się, że w Kolumbii nadal wytwarza się nielegalnie około 900 ton kokainy rocznie, czyli połowę światowej produkcji. Co chwilę służby bezpieczeństwa likwidują kolejne laboratoria i demaskują próby przemytu zagranicę. Ostatnio uniemożliwiono przerzut w... partii replik reprezentacyjnych koszulek. Niemniej wszystko znacznie ucichło przez ostatnie dwadzieścia lat. Sprzedaż odbywa się po kryjomu.
Dlatego też kartele nie mają już takiego wpływu na futbol jak kiedyś. Chociaż nadal odciskają na nim swoje niewielkie piętno. Strachu. Tak jak w przypadku Carlosa Sancheza, który w pierwszym meczu tegorocznego mundialu z Japonią (1:2) otrzymał czerwoną kartkę, a po nim musiał czytać anonimowe wiadomości, że "właśnie wydał na siebie wyrok i skończy jak Escobar".