Mundial 2018. Polska - Kolumbia: koniec złudzeń

Polacy upokorzeni. Przegrali z Kolumbią 0:3 i nie liczą się już w walce o wyjście z grupy. Piłkarzy mamy głównie słabych, drużyny nie mamy w ogóle.

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
Robert Lewandowski PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Robert Lewandowski

Michał Kołodziejczyk z Kazania

W Kazaniu, tysiąc kilometrów na wschód od Moskwy, zderzyły się dwie piłkarskie cywilizacje. Jedna z kraju ciepłego, gdzie z piłką się tańczy, dbając o to, by się nie pogniewała. Gładzi się ją delikatnie, popisuje przed nią, pokazując niby ruchy dziwne - ale jednak zgrabne, z balansem biodrami. Piłka daje radość, cieszy tych, którzy na ten taniec patrzą. Druga cywilizacja nie ma tego w naturze, tańczy jakby za karę. Trochę tak jak na weselu kuzyna, gdy ciocia wyrywa do obowiązkowego - idzie się, ale z rumieńcem na twarzy, podrygując co najwyżej nogą od kolana w dół. Tancerze mówią na to: „martwa nóżka”. W tańcu z piłką na boisku w Kazaniu też pieszczot nie było. Próba zaimponowania hołubcem wyciętym bez gracji nikomu nie imponowała.

Do końca pierwszej połowy pozostawało pięć minut, gdy Juan Quintero z Jamesem Rodriguezem tak pobujali się przed bramką Wojciecha Szczęsnego, że po dośrodkowaniu piłkarza Bayernu Monachium i strzale Yerry’ego Miny polscy piłkarze nadal nie wiedzieli, czy mogą zsiąść już z karuzeli. To była pierwsza bramka, ale wyczekiwana przez cały stadion od pół godziny. Badanie, na co stać Polaków, potrwało tylko kilka początkowych minut. Kiedy okazało się, że na niewiele, Kolumbijczycy wzięli sprawy w swoje ręce.

Adam Nawałka zmieniając czterech zawodników ze składu z Senegalem mógł wyjść na genialnego stratega, albo błazna. Strategiem nie został. Drużyna, którą przed mundialem trudno było sobie wyobrazić bez Kamila Grosickiego, Jakuba Błaszczykowskiego czy Arkadiusz Milika - tym razem sama zrezygnowała z ich usług. W eksperymentalnym składzie w najważniejszym meczu dekady, reprezentacja Polski pokazała eksperymentalne możliwości. Po kilku próbach misję uznano za zakończoną, wiadomo było, że nic z niej nie wyjdzie.

Nawałka chciał terapii wstrząsowej w drużynie, wstrząsnął Polską, pokazując palcami figę wszystkim tym, którzy uwierzyli w jego magię. Zawiódł w najważniejszym momencie, nie miał pomysłu, wydaje się, że na samym turnieju nawet stracił panowanie nad drużyną. Podjął ryzyko, jak tonący - chwytając się brzytwy, z rezultatem łatwym do przewidzenia.

ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polska - Kolumbia. Ostre komentarze po kompromitacji. Kołodziejczyk: Niżej upaść się nie da

Oczywiście Kolumbia była lepsza, miała lepszych piłkarzy, ale sprawdzanie, jak na ich tle sprawdzą się nieopierzeni Dawid Kownacki czy Bartosz Bereszyńskim, było jak igranie z ogniem. Polacy zagrali w ustawieniu z trzema środkowymi obrońcami, czyli taktyce, której nie byli w stanie nauczyć się w meczach towarzyskich. Tajną bronią miał być za to Jacek Góralski, bullterier środka pola, ale przecież trudno było wymagać, by pomagał w kreatywnym rozegraniu. Na tle kolegów z nowych piłkarzy na pewno na niekorzyść nie wyróżniał się Jan Bednarek, który zastąpił w pierwszym składzie Thiago Cionka. Niby można byłoby się zastanawiać, co by się stało, gdyby Nawałce nie zabrakło odwagi w wystawieniu Bednarka od pierwszej minuty w meczu z Senegalem - miałoby to większy sens, gdybyśmy jednak mieli chociaż cień podejrzeń, że z przodu także moglibyśmy wyglądać lepiej.

Po meczu z Senegalem Polacy pocieszali chyba sami siebie mówiąc głośno, że z Kolumbią będzie lepiej, bo to Kolumbia prowadzić będzie grę, a im lepiej się gra z kontry. W Kazaniu rzeczywiście to rywale prowadzili grę, do kontrataków jednak jakoś nie dopuszczali. W 70. minucie Radamel Falcao strzelił gola na 2:0, pięć minut później Juan Cuardado zgasił światło zdobywając trzecią bramkę. To już było upokorzenie Polaków, na trybunach kibice zaczęli krzyczeć „Ole” przy każdym podaniu Kolumbijczyków. Fanów z Ameryki Południowej na trybunach było trzykrotnie więcej niż Polaków. Opanowali całe miasto, byli wszędzie. Kiedy wysypywali się ze stacji metra przez kilkadziesiąt minut bez przerwy, można było pomyśleć, że na peronie rozmnażają się przez pączkowanie. „Naprzód, naprzód Kolumbio, tej nocy wygramy” - śpiewali i pokazywali, jak się bawić. Pomalowani na żółto, z włosami na Carlosa Valderramę, z farbą na twarzach, roztańczeni i roześmiani. Nie mieli wątpliwości, do kogo będzie należała ta noc. I słusznie.

Podobno na takiego piłkarza, jak Robert Lewandowski czeka się w Polsce dwadzieścia lat. Nie wiadomo ile lat przyjdzie nam czekać, na coś innego niż wstyd na mundialu. James Rodriguez w pierwszym meczu Kolumbijczyków w Rosji nie mógł zagrać od pierwszej minuty, w drugim zrobił to, co do niego należało. Jako lider asystował przy pierwszym golu, stawiał pieczęć jakości na każdej akcji ofensywnej. Nasz lider, Lewandowski, nie jest liderem, który poprowadzi Polskę do sukcesu na arenie międzynarodowej. Albo ma za słabych kolegów, albo po prostu nosi za mały rozmiar kapelusza. Real Madryt wie już, że nie zrezygnował z piłkarza, który sam wygrywa mecze. Bayern wie już, że rekordu transferowego na Polaku nie pobije.

Zamiast napisać nową, piękną historię, piłkarze Adama Nawałki dopisali rozdział do starej i ponurej. Po drugim meczu na mundialu, tak jak w 2002 i 2006 roku, nie tylko nie liczymy się już w grze, ale nikt nie chce nas oglądać. Jeśli ktoś będzie przyznawał piłkarskie maliny za mistrzostwa świata, podium mamy gwarantowane. Mecz z Japonią niczego nie zmieni, ale ponieważ Japończycy jeszcze potrzebują punktów, być może będzie jeszcze gorzej.

Jesteśmy świadkami końca epoki w reprezentacji. Odejdą ci, którzy zawiedli, zmęczeni, starsi, nie wiadomo, kto przyjdzie za nich. Krótkowzroczna polityka federacji opierającej swój wizerunkowy sukces tylko na wynikach pierwszej reprezentacji teraz wystawi rachunek.

Po porażce z Senegalem zadzwonił do mnie kolega i powiedział, że czuje się, jakby przyjaciel dał mu w twarz. Ta reprezentacja miała być inna. Jest nam tak źle, bo tak bardzo kochaliśmy.

Polska - Kolumbia 0:3 (0:1)
0:1 - Yerry Mina 40'
0:2 - Radamel Falcao 70'
0:3 - Juan Cuadrado 75'

Składy:

Polska: Wojciech Szczęsny - Łukasz Piszczek, Jan Bednarek, Michał Pazdan (80' Kamil Glik) - Bartosz Bereszyński (72' Łukasz Teodorczyk), Grzegorz Krychowiak, Jacek Góralski, Maciej Rybus - Piotr Zieliński, Robert Lewandowski, Dawid Kownacki (57' Kamil Grosicki).

Kolumbia: David Ospina - Santiago Arias, Yerry Mina, Davinson Sanchez, Johan Mojica - Abel Aguilar (32' Mateus Uribe), Wilmar Barrios - Juan Cuadrado, James Rodriguez, Juan Quintero (73' Jefferson Lerma) - Radamel Falcao (78' Carlos Bacca).

Żółte kartki: Jan Bednarek, Jacek Góralski (Polska).

Sędzia: Cesar Ramos (Meksyk).

Czy Polacy nic się nie stało?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×