Mundial 2018. Religijni fanatycy zamordowali mu rodziców. Dzisiaj może wyrzucić Messiego poza burtę

Miał zaledwie 11 lat, kiedy wrócił do domu i zobaczył leżące na podłodze ciała matki i ojca. Dzięki odwadze wujka, który wywiózł młodzieńca daleko z Nigerii, teraz możemy zachwycać się jego grą podczas mundialu.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Victor Moses (z lewej) oraz Ivan Rakitić walczą o piłkę podczas spotkania Nigeria-Chorwacja podczas MŚ w Rosji East News / AP Photo/Michael Sohn / Na zdjęciu: Victor Moses (z lewej) oraz Ivan Rakitić walczą o piłkę podczas spotkania Nigeria-Chorwacja podczas MŚ w Rosji
Czy Lionel Messi wróci do domu już po fazie grupowej? Takie pytanie nurtuje kibiców, którzy we wtorek wieczorem (26.06, godz. 20:00) zasiądą przed telewizorami i będą obserwować ostatnie dwa mecze grupy D: Nigeria - Argentyna oraz Islandia - Chorwacja. Mająca zaledwie jeden punkt Argentyna, z Messim jako liderem, stoi nad przepaścią. Musi wygrać z Nigerią i jeszcze liczyć, że Islandia nie pokona Chorwacji. Nie wszystko już zależy od piłkarzy z Ameryki Południowej. Co innego Nigeria. Piłkarze z Afryki mają swój los, w swoich rękach. Zatrzymanie Messiego da im pewny awans do 1/8 finału mundialu.

To byłby ogromny sukces zwłaszcza dla Victora Mosesa. Wielu kibiców, patrząc na wspaniałą grą zawodnika Chelsea i reprezentacji Nigerii, nie zdaje sobie nawet sprawy, co przeżył 17 lat temu. Jako 11-latek.

Rok 2001. Kaduna, prawie 1,5-milionowe miasto w Nigerii. Przemysłowe miasto. To właśnie tutaj wytwarza się stal, aluminium, maszyny, łożyska, itp. Nastoletni Moses po powrocie ze szkoły, jak zawsze, rzucił teczkę w kąt, zabrał ukochaną piłkę i wybiegł na ulicę. Razem z kolegami miał przed sobą kolejne popołudnie spędzone w ulubiony sposób - grając w piłkę.

Wujek pomógł uciec przed pewną śmiercią

Pod jego nieobecność, grupa fanatyków religijnych zaatakowała rodzinny dom. Ojciec Mosesa, Austin, był chrześcijańskim pastorem, matka, Josephine, pomagała w prowadzeniu kościoła. Oboje zostali zamordowani. W Nigerii od wielu lat trwa wojna religijna - na linii muzułmanie-chrześcijanie. Wojna nie zakończyła się do dzisiaj, do 2018 roku.

Wróćmy do przeszłości. Nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, co przeżył Moses, gdy wrócił do domu i zobaczył leżące na podłodze ciała rodziców oraz totalnie splądrowany budynek. Pobiegł do wujka. Przez tydzień ukrywał się w jego domu, ponieważ grupa morderców szukała 11-latka. Ich celem była likwidacja całej rodziny pastora. A przecież dzieciak przeżył.

Po tygodniu (inne źródła mówią o kilku tygodniach) Moses wsiadł na pokład samolotu lecącego do Wielkiej Brytanii. Ucieczkę zorganizował wujek wraz z jedną z katolickich fundacji działających w Afryce. Udało się. Chłopak szczęśliwie wylądował w Europie i rozpoczął nowe życie.

W południowym Londynie trafił do rodziny zastępczej i błyskawicznie zajął się tym, co kochał najbardziej. Piłką nożną. - Odetchnąłem z ulgą, a na mojej twarzy znów pojawił się uśmiech - wspominał w jednym z wywiadów Moses. - O rodzicach oczywiście nigdy nie zapomnę, mimo że jestem już dorosły i wiem, jak wiele złego dzieje się na świecie, to nie pogodzę się z ich śmiercią. Natomiast mój przylot do Anglii jest w całej tej dramatycznej historii iskierką, która dała mi nadzieję.

Osiem goli w pierwszym meczu

Nastoletni Moses dołączył do Cosmos 90. Drużyna była powszechnie nazywana w Londynie - jak wspomina dziennikarz Sam Morgan z "The Sun"- "najgorszym zespołem w lidze". Jakież było zdziwienie grupy głównie rodziców innych dzieci obserwujących pierwsze oficjalne spotkanie Nigeryjczyka w Anglii, kiedy sam strzelił… osiem (!) bramek. Cosmos 90 przestał być pośmiewiskiem całego miasta.

Moses błyskawicznie trafił do notesu Colina Patesa, byłego piłkarza m.in. Chelsea czy Arsenalu. Przekonał go, aby spróbował swoich sił w szkole Whitgift i tutaj pod jego okiem się szkolił. - Nigdy nie rozmawiałem z nim o dramacie w Nigerii, choć oczywiście znałem tę historię - przyznał Pates. - Nie było takiej potrzeby. Victor bardzo fajnie zaaklimatyzował się w nowym środowisku. Nie było z nim żadnych problemów.

Pates wspomniał również, że - mimo znalezienia wspólnego języka z rówieśnikami - Nigeryjczykowi nie były w głowie weekendowe imprezy. - Wolał zostać w domu i odpoczywać przed kolejnym meczem - stwierdził szkoleniowiec.

Mając 14 lat poprowadził swój zespół do wielkiego sukcesu - triumfu w FA Cup Youth (młodzieżowy Puchar Anglii). - Wygraliśmy 5:0, a Victor strzelił oczywiście pięć bramek - podkreślił Pates.

Mourinho nie chciał z nim rozmawiać

Nic dziwnego, że wieść o niezwykle utalentowanym nastolatku szybko rozeszła się wśród klubów z Premier League. Tym bardziej, że dziennikarze już szeroko o nim pisali. "Grimsby Evening Telegraph" zatytułował jeden ze swoich artykułów słowami: "Na Mojżesza! Genialny piłkarz rozdzielił Morze Czerwone". W końcu szefowie Crystal Palace zdecydowali się pozyskać młokosa i dali mu szansę debiutu w pierwszym zespole już w wieku niespełna 17 lat. Debiut odbył się na poziomie Championship  (czyli drugiej w kolejności najważniejszej lidze w Anglii).

Kiedy miał 20 lat, postanowił zrobić kolejny krok w swojej karierze. Mógł przebierać w ofertach najlepszych klubów, ale wiedział, że jeszcze za wcześnie, aby się przebić i grać regularnie. Dlatego wybrał Wigan. Tutaj mógł występować na boisku, mógł się rozwijać. Trzy sezony, 80 meczów, 9 bramek, kilkanaście asyst - po takich statystykach zgłosiła się po niego Chelsea. Moses trafił do jednego z najlepszych klubów świata.

Przez długi okres czasu nie mógł się jednak przebić. Był regularnie wypożyczany do innych ekip: Liverpool , Stoke, West Ham United. Grał, strzelał bramki, pokazywał, że warto w niego uwierzyć. Nic z tego. Chelsea nie chciała mu dać szansy. A właściwie to Jose Mourinho mu jej nie chciał dać. - W ogóle ze mną nie rozmawiał - skarżył się Moses. - Nie mieliśmy żadnego kontaktu, nie mogłem go przekonać, że warto na mnie postawić.

Dopiero w połowie 2016 roku wyciągnął do niego rękę Antonio Conte. Trenerowi Chelsea brakowało właśnie takiego pomocnika. Idealnie wpasował się w taktykę Włocha. Efekt? W sezonie 2016/17 - 34 spotkania, 3 bramki, rok później (2017/18) - 28 meczów, znów trzy gole, ale wiele świetnych występów i asyst. Moses stał się fundamentem piątej drużyny ostatniego sezonu Premier League. I ulubieńcem kibiców na Stamford Bridge.

W reprezentacji Nigerii jest również podstawowym piłkarzem. Mimo że w czasach młodzieżowych grał w kadrze Anglii, seniorskie życie zaplanował jednak z krajem, gdzie się urodził, gdzie rozpoczęła się jego wspaniała przygoda, gdzie również przeżył życiową tragedię. Ma już na koncie 34 spotkań i 11 bramek. W tym jedna, którą strzelił z rzutu karnego, w marcu 2018 roku, Polakom - podczas towarzyskiego meczu we Wrocławiu.

Czy dzisiaj Moses spełni swoje kolejne piłkarskie marzenie? Awansuje do 1/8 finału mistrzostw świata? Wszystkiego dowiemy się mniej więcej około godziny 22.

Przeczytaj inne teksty autora >>




ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Polscy kibice odsprzedają bilety. "Chwalił się, że trochę zarobił"
Czy Nigeria wyrzuci Argentynę za burtę mistrzostw świata?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×