Jeśli to był mecz o honor, to honor został uratowany, jeśli o dobry humor - humory nadal mamy złe. Polacy grający tylko po to, by móc wreszcie pojechać do domu, pokonali Japonię, która przecież po dwóch seriach była liderem grupy i walczyła o awans do fazy pucharowej. Zrobili to jednak w marnym stylu. Po końcowym gwizdku westchnienie ulgi niosło się od Wołgi pod Kurhan Mamaja - męczarnie skończone, nikt tu za nami płakał nie będzie. Awansowaliśmy na mundial z pierwszego koszyka, a byliśmy blisko całkowitej kompromitacji. Polacy wracają do domu ze wstydem, ale nie muszą chować się po kątach. Dokonali tego, co reprezentacje w 2002 i 2006 roku - wygrali, gdy już mało kogo to interesowało, mecz pocieszenia, na otarcie łez. Nie są najgorsi, myśleliśmy, że będą najlepsi.
W 59. minucie debiutujący w reprezentacji w meczu o punkty Rafał Kurzawa podał z rzutu wolnego na nogę Jana Bednarka. Drugi z najmłodszych piłkarzy w kadrze Adama Nawałki nie miał problemów z pokonaniem bramkarza. To mógłby być gol-symbol, że teraz młodzież przejmie stery, że "teraz my" i że "jeszcze Polska nie zginęła". Gol Bednarka był jednak tylko jednym z kilku krótkich momentów uciszających nudę wiejącą z boiska, a usypiającą melodię grali i młodzi, i starzy.
W pierwszej połowie kibice na stadionie próbowali jeszcze znaleźć w oglądaniu meczu trochę radości dopingując reprezentację Rosji, później już głównie gwizdali. W tempie prowadzenia akcji obu drużynom na pewno nie pomagał upał, mecz rozpoczął się o 17 czasu miejscowego, jeszcze dwie godziny wcześniej temperatura w cieniu dochodziła do 40 stopni. Powietrze było tak gęste, że nikt nie zdziwiłby się, gdyby piłka zawisła w powietrzu i nie chciała spaść.
Adam Nawałka na trzeci mecz w grupie wystawił trzeci skład i trzecią, inną taktykę. Tym razem udało się wygrać, chociaż częściowo zmazać plamę, dać kibicom lek przeciwbólowy, który pomoże im obejrzeć na spokojnie resztę mundialu w telewizji. Gol Bednarka nie był jedyną groźną sytuacją pod bramką Japończyków, ale Polacy na tym turnieju byli w stanie strzelać gole tylko po rzutach wolnych. Drugą z naszych, wydawało się mocnych, stron przeciwnikom udało się zneutralizować. Po kontratakach strzał Kamila Grosickiego fantastycznie obronił Eiji Kawashima, a kiedy Robert Lewandowski w drugiej połowie doczekał się w końcu podania od kolegi z zespołu, spudłował.
Najjaśniejszym elementem gry Polaków były świetne interwencje Łukasza Fabiańskiego, który dostał od trenera nagrodę za to, że głośno nie krzyczał, że to jemu należało się miejsce w pierwszym składzie od początku mundialu. Jakub Błaszczykowski nie rozegrał 101. meczu w reprezentacji, bo nie pozwolili na to Japończycy. Uspokojeni prowadzeniem Kolumbii z Senegalem, które gwarantowało im awans do kolejnej fazy gry, przez ostatnie trzy minuty podawali piłkę na własnej połowie, a Polacy czekali na swojej. Kuba wrócił na ławkę, sędzia zakończył mecz.
Taki to był dla Polski mundial. Bez przekonania, wiary, siły i umiejętności. Mundial rozczarowań, bezbarwny. Jeżeli zwycięstwo nad Japonią miałoby poprawić trochę nastroje i pozwolić uwierzyć kibicom, że polska piłka nie zbiera mułu z dna, to dobrze. Jeżeli miałoby pomóc Zbigniewowi Bońkowi w rozpoczęciu kampanii ratującej Nawałkę, jako selekcjonera, to bardzo źle. Nikt mu już nie uwierzy. Ani kibice, ani piłkarze.
Japonia - Polska 0:1 (0:0)
0:1 - Jan Bednarek 59'
Składy:
Japonia: Eiji Kawashima - Hiroki Sakai, Maya Yoshida, Tomoaki Makino, Yuto Nagatomo - Gotoku Sakai, Gaku Shibasaki, Hotaru Yamaguchi, Takashi Usami (65' Takashi Inui) - Shinji Okazaki (47' Yuya Osako) - Yoshinori Muto (82' Makoto Hasebe).
Polska: Łukasz Fabiański - Bartosz Bereszyński, Kamil Glik, Jan Bednarek, Artur Jędrzejczyk - Grzegorz Krychowiak, Jacek Góralski - Rafał Kurzawa (79' Sławomir Peszko), Piotr Zieliński (79' Łukasz Teodorczyk), Kamil Grosicki - Robert Lewandowski.
Żółte kartki: Tomoaki Makino (Japonia).
Sędzia: Janny Sikazwe (Zambia).
ZOBACZ WIDEO Mundial 2018. Japonia - Polska. Bramka Bednarka na 1:0! (TVP Sport)
{"id":"","title":""}